Brodnica: Prokuratura prawdopodobnie wznowi śledztwo w sprawie Vobro
- Dział: Kujawsko-Pomorskie
Na naszych stronach informowaliśmy wielokrotnie o sprawie śmierci Krzysztofa Prusiewicza, pracownika firmy Vobro. Pracodawca nie przestrzegając norm prawa pracy spowodował, że pracownik zginął w tragicznych okolicznościach. Korzystając z lokalnych układów i wpływów, właściciel firmy zrzucił cała odpowiedzialność na Prusiewicza. Inicjatywa Pracownicza doprowadziła do ujawnienia sprawy.
Pomimo licznych protestów i zainteresowania, poinformowanych przez IP, mediów 22 września Sąd Rejonowy w Brodnicy podtrzymał jednak decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie śmieci Krzysztof Prusiewicza. Oznacza to, że argumenty przedstawione przez rodzinę dotyczące okoliczności jego śmierć, zostały przez sąd oddalone. Inicjatywa Pracownicza postanowiła jednak stworzyć w tej sprawie własny raport, kierując go do ministerstwa sprawiedliwości. Ministerstwo z kolei przekazało go Prokuraturze Apelacyjnej w Gdańsku, skąd raport IP powędrował do prokuratury toruńskiej. Jakie stanowisko zajmie prokuratura w Toruniu? Tego jeszcze nie wiemy, ale pojawiły się nowe okoliczności, które mogą doprowadzić do wznowienia dochodzenia.
W dniu 25 września ukazał się w telewizji Polsat w programie „Interwencje” materiał dotyczący okoliczności śmierci Krzysztofa Prusiewicza. Z Polsatem skontaktowali się pracownicy Vobro, którzy potwierdzili wersję Inicjatywy Pracowniczej i rodziny Krzysztofa, że za jego śmierć odpowiedzialność ponosi przede wszystkim pracodawca. Nikt z pracowników nie odważył się jednak ujawnić swoich personaliów. Jest to rzecz zrozumiała z uwagi na działania brodnickiej policji. Między innymi wezwano na przesłuchanie siostrę Krzysztofa, Magdę, próbując ją zastraszyć poniesieniem odpowiedzialności za „zniszczone mienie”. W Brodnicy pojawiło się na ulicach wiele plakatów i napisów przeciwko firmie Vobro. Jak pisaliśmy w poprzednim numerze Biuletynu IP, z brodnicką policją ściśle był związany szef Vobro, Wojciech Wojenkowski.
Tymczasem Państwowa Inspekcja Pracy wznowiła postępowanie w sprawie Vobro. Główny Inspektorat w Warszawie w celu uniknięcia podejrzeń o stronniczość, wyznaczył do ponownej kontroli Okręgową Inspekcję Pracy (OIP) ze Szczecina. Poprzednią kontrolę przeprowadził inspektor, który okazała się bratem osoby odpowiedzialnej w Vobro za przestrzeganie przepisów BHP. Jego korzystny dla pracodawcy protokół pokontrolny, był jednym z ważnych dokumentów, na podstawie którego prokuratura umorzyła śledztwo. Przeprowadzający ponowną kontrolę inspektorzy ze Szczecina oświadczyli mediom, że Krzysztof Pruszewicz sam naruszył przepisy BHP, ale dlatego, iż „zaistniało pewnego rodzaju przyzwolenie ze strony nadzoru i możliwości techniczne”. Szczeciński OIP podkreślił też, że tragiczna w skutkach praktyka czyszczenia maszyny była znana „niektórym osobom z nadzoru”. Wykryto też wiele innych nieprawidłowości. Zatem wina leżała nie tylko po stronie pracownika, co do tej pory twierdzono, ale też pracodawcy. PIP zapowiedziała, że skieruje wniosek do prokuratury o wznowienie postępowania.
Jednocześnie Inicjatywa Pracownicza otrzymała pocztą elektroniczną list, w którym autor utrzymuje, że jeden z kierowników w firmie Vobro, został za praktyki w poprzednim zakładzie pracy skazany i otrzymał zakaz pełnienia funkcji kierowniczych. „Czarny, bo tak mówiono na niego w mojej firmie - pisze internauta - był kierownikiem w fabryce cukierniczej o nazwie Lider SKG produkującej słynne ciastka Pasja i Mafijne. Za czasów jego rządów w tym zakładzie, stosowano ten sam sposób łamania przepisów, nie tylko BHP ale również wszystkich innych. Blokowanie czujek to norma. Jakieś 80% maszyn ma zablokowane krancówki. Sam, osobiście, pracuje na maszynach, które mają niesprawne zabezpieczenia”.