Brodnica: Ekspertyza w sprawie śmierci w Vobro
- Dział: Kujawsko-Pomorskie
Centralny Instytut Ochrony Pracy (CIOP) stwierdził, że kierownictwo Vobro bezpośrednio naraziło Krzysztofa Prusiewicza, który zginą w wypadku przy pracy, na niebezpieczeństwo utraty życia. Do tej pory próbowano całą winę przypisać ofierze.
Rok temu w tragicznym wypadku zginął Krzysztof Prusiewicz, pracownik firmy Vobro producenta wyrobów cukierniczych. Sprawę, dzięki wpływom politycznym i towarzyskim właściciela przedsiębiorstwa Wojciecha Wojenkowskiego, próbowano zatuszować i obarczyć całkowita odpowiedzialnością za wypadek pracownika. Prokuratura umorzyła śledztwo, sąd w Brodnicy podtrzymał tę decyzję.
Dzięki nagłośnieniu wypadku przez Inicjatywę Pracowniczą doprowadzono do ponownego wszczęcia postępowania. Wznowienie postępowania prokuratorskiego nastąpiło w wyniki ujawnienia wielu nieprawidłowości przy sporządzaniu protokołu pokontrolnego przez PIP z Torunia. Główny Inspektor Pracy zareagował na to, przysyłając do Vobro kontrolę OIP ze Szczecina, której wyniki dalece odbiegały od dotychczasowych ustaleń i zmusiły prokuraturę do ponownego zajęcia się sprawą.
Jednocześnie kierownictwo Vobro nie złożyło broni i „zamówiło” kolejna ekspertyzę w Inspekcji Pracy w Toruniu. Postały zatem dwa odrębne dokumenty (szczeciński i toruński) i w tych okolicznościach prokurator poprosił o opinię warszawski Centralny Instytut Ochrony Pracy. Właśnie dotarły do nas wyniki ustaleń. CIOP stwierdza jednoznacznie w swoim protokole, że maszyna przy której pracował Krzysztof Prusiewicz „nie spełniała minimalnych wymagań dotyczących bezpieczeństwa i higieny pracy”, w wyniku czego pracodawca bezpośrednio naraził Prusiewicza „na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia...”. Do kierownictwa Vobro należało bowiem odpowiednie zabezpieczenie maszyny i ocena ryzyka. Chodziło o feralny mieszalnik masy kakaowej, do którego pracownik wpadł. Eksperci CIOP stwierdzili przede wszystkim, że brak było instrukcji obsługi maszyny, brak okresowych kontroli, brak automatycznego wyłącznika i stosowano nieodpowiedni, narażający na wypadek, sposób opróżniania mieszalnika.
Instytut stwierdził, że pracodawca nie miał obowiązku w przypadku tej maszyny stosować obuwia antypoślizgowego, ani nie było konieczności pracy przy maszynie dwóch osób. Należy jednak rozumieć z protokołu Instytutu, że gdyby maszyna odpowiednia działała, była dozorowana i odpowiednio zabezpieczona, stanowiłoby to skuteczną ochronę przed wypadkiem. Instytut nie zajmował się innymi aspektami związanymi z wypadkiem jak np. kwestia zmuszania pracowników, w tym Prusiewicza, do nadgodzin i przekraczanie w tym zakresie przepisów prawa pracy.