Koniec strajku w Uniontexie
- Dział: Łódzkie
Protest w Unionteksie był próbą zarówno upomnienie się o należne pieniądze, jak i dążeniem do uratowania miejsc pracy, poważnie zagrożonych nieuczciwą, zgoła przestępczą działalnością władz spółki. Od początku jednak strajkujący pracownicy byli zastraszani przez władze spółki, dążące do jak najszybszej likwidacji zakładu. Na początku protestujący straszeni byli lokautem, później uznaniem strajku za nielegalny i dyscyplinarnym zwolnieniem wszystkich pracowników. Ostatnim działaniem władz firmy było podjęcie decyzji o grupowych zwolnieniach wszystkich pracowników, co miało stać się 30 czerwca. Wszystkie działania właścicieli trafiały niestety – mimo ich bezprawnego charakteru – na podatny grunt, gdyż obydwie zaangażowane w protest centrale związkowe nie podejmowały na szczeblu regionalnym i ogólnopolskim działań bezpośrednio go wspierających. Doprowadziło to do ugięcia się komitetu strajkowego, który w piątek 27 czerwca 2003 zdecydował podpisać się porozumienie z władzami spółki. Trzeba to porozumienie potraktować jako kapitulację strajkujących, gdyż właściciele nie spełnili praktycznie żadnego ich postulatu. Dodatkowo po zakończeniu strajku władze rozpoczęły prześladowanie liderów związkowych zaangażowanych w akcję. Dotyczy to Sławomira Kaczmareka, wiceprzewodniczącego zakładowej "Solidarności" w Unionteksie, Policja wezwała go do komisariatu i postawiła zarzut: groźba karalna – zamiar wywiezienia prezesa na taczce. Za czyn grozi nawet do dwóch lat więzienia. Kilka dni później przyszło kolejne wezwanie do komendy. Funkcjonariusze postawili Kaczmarka pod ścianą i zrobili mu zdjęcia. Później musiał umazać palce w tuszu i oddać odciski. Inicjatywa Pracownicza z Łodzi w dalszym ciągu utrzymuje kontakt i współpracuje z załogą Uniontexu.