Łódź: Koncern Indesit łamie prawo
- Dział: Łódzkie
Środowiskowa Komisja Zakładowa Inicjatywy Pracowniczej w Łodzi podjęła działania oferujące pomoc pracownikom łódzkiej fabryki Indesit w założeniu związku zawodowego. Działania te spowodowane są masowym łamaniem prawa pracy w zakładzie, co zaowocowało śmiercią we wrześniu tego roku jednego z jego pracowników. Na ulicach Łodzi rozwieszono dotychczas około 500 plakatów z kontaktem na OZZ IP w Łodzi oraz ofertą pomocy.
Zakłady Indesit są jednymi z największych pracodawców w Łodzi. Jego zakłady, produkujące kuchenki i lodówki, zatrudniają ponad 1400 osób. Jeszcze pod nazwą Merloni, produkcję kuchenek w Łodzi rozpoczęły pod koniec lat 90. ubiegłego wieku. W ubiegłym roku do użytku oddany został nowy zakład wytwarzający lodówki.
Na początku września w części produkującej lodówki doszło do tragicznego wypadku, w wyniku którego śmierć poniósł 21 letni Tomasz J. Wraz z tym wydarzeniem do opinii publicznej zaczęły dochodzić niepokojące informacje o warunkach pracy we włoskim koncernie. Szybko okazało się, że łamane były w nim przepisy BHP, że pracownicy zmuszani byli do przekraczania dopuszczalnej liczby nadgodzin, i że wypadki w zdarzały się tam już wcześniej, lecz dotychczas były skutecznie ukrywane.
Tomasz J. był operatorem prasy kształtującej blachę do produkcji lodówek. Zginał, przygnieciony dwutonowym stemplem, kiedy czyścił maszynę na zakończenie zmiany. Z prasy zdemontowane były zabezpieczenia nie pozwalające na jej uruchomienie się w sytuacji, gdy blisko przebywa człowiek. Jego śmierć trzeba traktować więc nie jako nieszczęśliwy wypadek lub wynik jego nieuwagi, lecz efekt decyzji o złamaniu przepisów BHP przez kierownictwo zakładu.
Zdejmowanie zabezpieczeń na niebezpiecznych maszynach nie było jedynym przykładem łamania przepisów BHP w zakładzie. Jak ulał wpisuje się w to również zmuszanie pracowników do pracy w wymiarze przekraczającym ustawowe 8 godzin dziennie. Sam Tomasz J. tylko sierpniu 2005 roku trzykrotnie przekroczył dopuszczalną w Unii Europejskiej liczbę nadgodzin. Jednocześnie wypadki w zakładach Indesit zdarzały się już wcześniej, przy czym najczęściej były one tuszowane, gdyż firma miała wynajętego w jednym z łódzkich szpitali lekarza, załatwiającego je bez oficjalnego zgłoszenia.
Sam zakład bazuje na pracownikach tymczasowych, co przynosi mu wiele "korzyści": niskie wynagrodzenia (Tomasz J. pracował jako operator maszyny zastawkę w wysokości 6.30 zł brutto na godzinę), "pożyczanie" pracowników, a co się z tym wiąże brak obowiązków w stosunku do nich, łatwość rozwiązywania z nimi umów o pracę.
Duża ilość pracowników tymczasowych niesie także inne konsekwencje. Olbrzymia ich rotacja powoduje, że nie stanowią oni klasy robotniczej w klasycznym sensie tego słowa. Nie ma wśród nich mowy o solidarności pomiędzy sobą, czy poczucia łączności z zakładem pracy. Jest za to walka o względy kierownictwa, gdyż to może przynieść perspektywę zatrudnienia na stałe przez zakład. Trudno więc w takiej atmosferze do niedawna było nawet myśleć o założeniu związku zawodowego, jako formy obrony przed łamiącym prawo właścicielem. Zresztą na zakładzie pamiętana była sytuacja, kiedy to robotnicy, na początku istnienia fabryki, podjęli próbę założenia organizacji związkowej, informując o tym kierownictwo. Spotkało się to z jego błyskawiczną reakcją w ciągu dwóch tygodni nikt z nich nie pracował już w Indesicie.
Nagłośnienie łamania prawa w zakładach Indesit powoduje jednak, że obecnie wytworzyła się sytuacja ułatwiająca założenie na terenie zakładów związku zawodowego. Działania OZZ IP spotkały się z przychylnym przyjęciem łódzkiej opinii publicznej oraz części pracowników, co powoduje, że istnieje realna szansa na budowę w zakładach związku zawodowego, który mógłby stanąć w obronie jego pracowników.