Łódź: Finał sprawy Hanpolu
- Dział: Łódzkie
Jak podała łódzka Gazeta Wyborcza sejm jednogłośnie przyjął ustawę, dzięki której porzuceni przez pracodawcę pracownicy będą mogli szybko otrzymać zaliczki z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. To efekt sprawy Hanpolu, prowadzonej wspólnie przez Inicjatywę Pracowniczą i Sierpień’80. Jednym z postulatów była zmiana obowiązującego w tym zakresie prawa. W wyniku nacisków udało się ją przeforsować.
Przypomnijmy, że dramat pracowników Hanpolu rozpoczął się z początkiem tego roku. Firmę porzucił koreańskiego szef Myung Bok Lee. Pracownicy nie dostali wypłaty za dwa miesiące (grudzień i styczeń) oraz nie mieli dostępu do swoich akt osobowych. Nie mogli się zwolnić, żeby zarejestrować się w pośredniaku lub poszukać nowego pracodawcy. Pomóc nie potrafiła ani PIP, ani prokuratura. FGŚP nie mógł wypłacić pieniędzy, dopóki sąd nie ogłosi upadłości firmy lub odstąpi od niej. Sąd odmówił, bo nie było z czego ściągnąć wierzytelności, ale i tak na uprawomocnienie się wyroku, trzeba było czekać trzy miesiące. Sąd rodzinny nie przyznał kuratora, który mógłby pracownikom wydać świadectwa pracy. Sytuacja była patowa.
Na podstawie doświadczenia Hanpolu ustalona, że konieczne jest nałożenie na jednoosobowe spółki obowiązek ustanowienia pełnomocnika, który będzie reprezentował sprawy pracownicze. Po drugie - należy wyprowadzić kuratora z sądu rodzinnego do gospodarczego, bo jest bardziej kompetentny w takich sytuacjach. Po trzecie - konieczne jest uruchomienie zaliczkowego systemu wypłat z FGŚP. I właśnie ten ostatni postulat wypełnia ustawa przyjęta przez Sejm.
Zgodnie z nowym prawem załogi firm, których pracodawca zaprzestał prowadzenia działalności, ale firmy nie zlikwidował po zgłoszeniu wniosku o upadłość od razu, otrzymają zaliczkę. Jednorazowo wynosi ona 1276 zł brutto.
Co ciekawe w ubiegłym roku łódzki FGŚP wypłacił 3 mln 894 tys. zł 3,1 tys. pracownikom. Przez dziesięć miesięcy tego roku z pomocy funduszu skorzystało już 3,5 tys. osób w kwocie 11 mln 450 tys. zł.
Gazeta Wyborcza przypisała cały sukces wojewodzie Jolancie Chełmińskiej i posłance Hanny Zdanowskiej, których roli faktycznie trudno nie docenić. Jednak o Inicjatywie Pracowniczej i Sierpniu’80, bez których nacisków i starań prawdopodobnie sprawa zostałaby ostatecznie zignorowana, Gazeta napisała tylko, że w odróżnieniu do dużych central, zainteresowały się sprawą małe lewicowe związki. Wydaje się, że zrobiliśmy w tej sprawie dużo więcej.