Warszawa: Udział IP w manifestacji z okazji 8 Marca
- Dział: Mazowieckie
„Dość wyzysku! Wymawiamy służbę!” - pod takim hasłem przewodnim 6 marca 2011 roku przeszła stołecznymi ulicami XII Manifa. W tym roku w zgromadzeniu wzięły udział także związkowczynie i związkowcy Inicjatywy Pracowniczej.
Manifa to demonstracja, która na stałe wpisała się w kalendarz wydarzeń związanych z walką na rzecz praw kobiet. Jej data nie jest przypadkowa, zawsze odbywa się ona w okolicach 8 marca (Międzynarodowy Dzień Kobiet). Jej celem jest zwrócenie uwagi na dyskryminację i złą sytuację kobiet, której z pewnością nie zmieni symboliczny goździk wręczany kobietom tego dnia przez mężczyzn.
W tym roku tematem Manify były drastyczne nierówności ekonomiczne, które w dużej mierze godzą w kobiety, szczególnie te o niższym statusie materialnym. Na samym wstępie ekonomiczny wymiar Manify podkreśliła Katarzyna Bratkowska z Porozumienia Kobiet 8 Marca: „Feminizm to nie jest walka o to, żeby było tyle samo bogatych kobiet co bogatych mężczyzn. Feminizm to jest walka o to, żeby wszystkie kobiety mogły żyć godnie. Feminizm to jest solidarność między kobietami.”
W Manifie – oprócz Inicjatywy Pracowniczej – wzięły udział także inne związki zawodowe: Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych, Wolny Związek Zawodowy „Sierpień 80'”, Związek Nauczycielstwa Polskiego oraz Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych. Demonstrację rozpoczęły krótkie przemówienia związkowczyń, w trakcie których podkreślały one, że z wyzyskiem ekonomicznym kobiety muszą się zmagać właściwie przez wszystkie etapy swojego życia. Z jednej strony państwo oczekuje od kobiet rodzenia i wychowywania dzieci, jednak pracodawcy są niechętni ich zatrudnianiu w obawie przed absencją w pracy, wynikającą właśnie z obowiązków rodzicielskich. Jeśli kobiecie uda się wygrać wyścig o pracę, zazwyczaj zarabia ona mniej niż mężczyzna pracujący na tym samym bądź podobnym stanowisku pracy. Zmuszanie do samozatrudnienia oraz umowy śmieciowe to także narzędzie spychania kosztów pracy z pracodawcy na pracownika, popularne w branżach zdominowanych przez kobiety: w służbie zdrowia, szkolnictwie czy handlu. Nikt też za bardzo nie przejmuje się faktem, że czas, który kobieta przeznacza na kolejne II etaty w domu (opieka nad dziećmi bądź niesprawnymi członkami rodziny oraz obowiązki domowe) nie wlicza się do „emerytalnego” czasu pracy ani nie generuje składek na emeryturę. W efekcie faktem statystycznym jest to, że kobiety starsze są w znacznym stopniu zagrożone ubóstwem.
W trakcie Manify postulowano ukrócenie praktyki zatrudniania na umowy śmieciowe, zwiększenie liczby żłobków i przedszkoli finansowanych przez państwo, polepszenie standardów pracy i wyrównanie wynagrodzenia kobiet i mężczyzn za tą samą pracę bądź pracę o podobnej wartości. Przy tej okazji ZNP po raz pierwszy wystąpił w imieniu pracowniczych interesów personelu niepedagogicznego, czyli woźnych, sprzątaczek i i kucharek, żądając polepszenia ich płacy (zazwyczaj minimalnej) i warunków pracy.
Nasza związkowczyni z Komisji Zakładowej przy Greenkett w swoim przemówieniu podkreśliła, że obecne płace narażają na ubóstwo nie tylko pracownice, ale także ich rodziny. Jest to przyczyną dramatycznej sytuacji matek samotnie wychowujących dzieci, które są zmuszone do utrzymania całego domu z jednej „głodowej” pensji.
Manifa ruszyła spod Pałacu Kultury i Nauki i przeszła kolorowym korowodem pod Sejm, który, jak zwykle, pozostał głuchym i niedostępnym gmachem na postulaty kobiet.