Inicjatywa Pracownicza interweniuje ws. sytuacji pracownic naukowych z dziećmi podczas pandemii
- Dział: Mazowieckie

Nieczynne żłobki, przedszkola i szkoły. Nieczynne świetlice. Nieczynne stołówki. Dziećmi, którymi do tej pory w ciągu dnia zajmowały się nauczycielki, wychowawczynie na świetlicy i panie kucharki, w czasie lockdownu musiał się zająć ktoś inny. Pandemia nałożyła na kobiety dodatkowe obciążenie: pracę opiekuńczą, którą trzeba było świadczyć jednocześnie z pracą zawodową. To jednak nie oznaczało zmniejszenia presji na efektywność. Pracownice są wciąż rozliczane z osiągniętych wyników tak, jakby w czasie pandemii nie brały na siebie dodatkowego etatu, czyli opieki nad dziećmi.
Tym tematem zajęły się członkinie komisji Inicjatywy Pracowniczej działającej w Polskiej Akademii Nauk i Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Wystąpiły z apelem do ministra nauki, by uwzględnił sytuację osób pracujących naukowo i opiekujących się małymi dziećmi w czasie rozliczania ich pracy przez jednostki naukowe, w czasie rozliczania realizacji grantów i w procesie aplikowania o nowe granty oraz przy ewaluacji pracy zatrudniających je jednostek naukowych. Do ministra został wysłany list, który podpisało ponad 1600 osób.
Po serii neoliberalnych reform każda uczelnia musi się wykazać odpowiednią liczbą punktów zdobytych za publikacje w książkach i czasopismach naukowych. Ministerstwo Edukacji i Nauki rozlicza z tego uczelnie, a uczelnie rozliczają pracowników i pracownice; za wynikami ewaluacji idzie nie tylko prestiż, ale też finansowanie danej uczelni i przyszłość zawodowa pracownika albo pracownicy. Taka "punktoza" była krytykowana z bardzo wielu powodów, jednak pandemia ujawniła jej kolejny antypracowniczy aspekt. Jeśli ktoś miał pod opieką małe dzieci, w czasie lockdownu mógł poświęcić o wiele mniej czasu na prowadzenie badań i pisanie artykułów. Efekty tego stały się widoczne już na początku pandemii. Osoby, które zajmowały się małymi dziećmi, a zatem były bardziej obciążone obowiązkami domowymi i miały mniej czasu na pracę naukową, pisały mniej tekstów i składały mniej wniosków grantowych niż przed wybuchem pandemii. Co ciekawe, uderzyło to głównie w kobiety - mężczyźni, nawet z małymi dziećmi, mieli statystycznie tyle samo czasu na pracę zawodową, co wcześniej. Dlaczego? To proste: dziećmi zajmowały się ich matki. Takie zjawisko nosi nazwę "kary z macierzyństwo" i wynika z nierówności w podziale pracy opiekuńczej. Korzystają na nim mężczyźni (nawet jeśli mają dzieci, to są uznawani za bardziej statecznych i np. zasługujących na awans czy podwyżkę), przede wszystkim jednak korzysta na tym kapitalistyczna gospodarka, która nie musi brać pod uwagę kosztów pracy opiekuńczej. Kobiety wykonują ją za darmo, a jeśli, tak jak w czasie pandemii, z jej powodu nie mogą pracować zawodowo w pełnym wymiarze, po prostu zarabiają mniej i wolniej awansują.
Problem dotyka jednak nie tylko pracownice naukowe, ale wszystkie osoby, które w czasie pandemii zostały obciążone dodatkową pracą opiekuńczą, niezależnie od branży, w której są zatrudnione. Po lockdownie są wykończone i pozbawione możliwości odpoczynku, bo urlopy wykorzystały często na opiekę nad dziećmi, a także mają gorszą pozycję na rynku pracy, na którym wysoko ceni się tylko pełną dyspozycyjność. To dyskryminacja. Inicjatywa Pracownicza będzie się zajmować tą kwestią. Praca opiekuńcza nie może być zrzucana tylko na barki kobiet, nie można też karać kobiet za to, że się nią zajmują.