Zarzuty za strajk w Budryku
- Dział: Śląskie
Informację o zarzutach, podaną w piątek przez TVP Info, potwierdził PAP zastępca prokuratora rejonowego w Mikołowie, Mariusz Jeziorowski. Jak dodał, podejrzani usłyszeli zarzuty w ciągu ostatnich kilku tygodni. Prokuratura wcześniej o tym nie informowała.
- Kwestia legalności lub nielegalności tego strajku jest dalej idąca niż naruszenie ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Na ten temat musi się wypowiedzieć niezawisły sąd - zaznaczył prok. Jeziorowski.
Zarzuty usłyszeli Wiesław Wójtowicz, ze związku „Kadra Budryka” i Grzegorz Bednarski Krzysztof Łabądź z „Sierpnia 80”. Żaden z nich nie przyznał się do winy. - Postępowałem zgodnie z obowiązującym prawem, nie mam sobie nic do zarzucenia
Wójtowicz - poza naruszeniem ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych - odpowiada dodatkowo za podżeganie pracowników do pozbawienia wolności byłego prezesa kopalni, Piotra Bojarskiego.
Prokuratura nie wyklucza postawienia kolejnych zarzutów i zwiększenia liczby podejrzanych. Wielowątkowe śledztwo dotyczy m.in. gróźb karalnych wobec górników, którzy nie zgadzali się ze strajkującymi i chcieli podjąć pracę, a także zniszczenia mienia kopalni.
Kierownictwo Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), do której należy kopalnia „Budryk” od początku stało na stanowisku, że strajk był nielegalny. Po proteście władze spółki zapowiedziały zwolnienie kilkunastu uczestników strajku, zarzucając im łamanie wielu przepisów i regulaminów pracy. Wobec części z nich, m.in. Łabądzia, pracodawca wycofał wypowiedzenie, a związkowiec na mocy zawartej z JSW ugody zrezygnował z zapowiadanego procesu w tej sprawie.
W maju Państwowa Inspekcja Pracy oceniła, że zwolnienie z pracy Łabądzia i Bednarskiego było nieprawidłowe. W związku z tym inspekcja wystąpiła o ukaranie dyrektora kopalni. PIP nie zakwestionowała merytorycznych powodów zwolnień związkowców, lecz naruszenie przez dyrekcję kopalni procedur. Zwolnienia dokonane zostały bowiem bez zgody zakładowych organizacji związkowych.
Przedstawiciele JSW argumentowali wówczas, że zwracali się w tej sprawie do związków, podając szczegółowo motywy planowanych zwolnień. Związkowcy mieli jednak nie przyjąć do wiadomości argumentów spółki i nie zgodzić się na zwolnienia swoich szefów. Kierownictwo JSW określało sytuację jako "absurdalną", bo zwolnieni to jednocześnie szefowie związków, które spółka musiała pytać o zgodę na wypowiedzenia.
Związkowcy nie zostali zwolnieni za udział w strajku, lecz za łamanie prawa. Postawione im zarzuty dotyczyły m.in. wprowadzenia w błąd kierownictwa kopalni, naruszenia nietykalności cielesnej, szantażu, stosowania gróźb, pomawiania, znieważania, łamania regulaminu pracy oraz uniemożliwienia podziemnych kontroli.
W trwającym od 17 grudnia ubiegłego roku do 31 stycznia br. strajku uczestniczyło kilkaset z liczącej ok. 2,4 tys. osób załogi "Budryka". Protestujący chcieli wyrównania swych płac do poziomu JSW, której częścią samodzielna dotąd kopalnia stała się w styczniu. Okupację prowadzono na powierzchni i pod ziemią, ponad dwa tygodnie trwała też podziemna głodówka.
Przedstawiciele JSW już podczas strajku zarzucali jego organizatorom łamanie prawa, informując o tym prokuraturę w Mikołowie. Po zakończeniu protestu przedstawili listę 18 zdarzeń, którymi motywowali wszczęcie procedur zwolnienia liderów strajku oraz niektórych ich współpracowników. - powiedział w piątek Łabądź PAP.