Ponury bilans thatcheryzmu
- Dział: Historia
8 kwietnia zmarła Margaret Thatcher – długoletnia przywódczyni brytyjskich konserwatystów, która zapoczątkowała w Europie neoliberalną rewolucję. Przez 12 lat (od 1979 r. do 1990 r.), jako premier Wielkiej Brytanii prowadziła politykę masowej prywatyzacji i zwalczania związków zawodowych. Obniżała podatki dla bogatych i deregulowała brytyjską gospodarkę. Jej rządy zmieniły Zjednoczone Królestwo z najbardziej egalitarnego społeczeństwa Europy w kraj o rekordowym poziomie nierówności społecznych, nękany dramatycznymi skokami stopy bezrobocia i rosnącą liczbą osób żyjących w biedzie. Bezwzględność „Żelaznej Damy” i jej ponure dziedzictwo sprawiły, że po jej śmierci przez Wielką Brytanię przeszła istna fala spontanicznej, ludowej radości, a większość Brytyjczyków deklarowała, że nie chce aby jej pogrzeb był sfinansowany z publicznych pieniędzy.
Chociaż publiczne wyrażanie radości z czyjejkolwiek śmierci jest złamaniem jednego z najważniejszych tabu naszej kultury i powszechnie uznawane za przejaw braku dobrego wychowania, to jednak świętujący Brytyjczycy mają rację. Zasada „o zmarłym należy mówić dobrze, albo wcale” nie dotyczy osób publicznych, których działania wpływały na sytuacje milionów ludzi i które nie powinny być zwolnione z moralnej oceny ze względu na swoją prywatną sytuację. W przypadku Thatcher, szacunek dla zmarłej powinien ustąpić przed szacunkiem dla ofiar jej polityki i radości, że zmarła jedna z inicjatorek światowej neoliberalnej rewolucji. Niestety, doktryna, którą stworzyła jest nadal żywa i wciąż przynosi tragiczne konsekwencje na całym świecie. Wiele wysiłku wymagać będzie od nas wszystkich wysłanie thatcheryzmu w ślad za „Żelazną Damą”.
Znienawidzona w całej Wielkiej Brytanii
W jednej z wielu piosenek krytykujących Thatcher, które powstały na przestani ostatnich 40 lat w Wielkiej Brytanii, pada zapowiedź: „Gdy Thacher umrze, nie będzie łez – zachowajcie swój smutek dla ludzi, których głodziła przez lata […] więc gdy w końcu umrze, świętujmy wszyscy”. Zapowiedź ta doczekała się realizacji już w dniu śmierci Thatcher. W Bristolu, Brixton, Belfaście i Londonderry odbyły się spontanicznie, kilkusetosobowe imprezy uliczne; przewodniczący struktur Krajowego Związku Górników (NUM) w północno-wschodniej Anglii, David Hoper zapowiedział w mediach wzniesienie z tej okazji toastu; podczas konferencji Krajowego Związku Studentów – największej organizacji studenckiej w UK, część zebranych przywitało oklaskami wieści o odejściu „Maggie”… Radość ze śmierci Thatcher osiągnęła punkt szczytowy w weekend 13-14 kwietnia, kiedy to piosenka „Ding-Dong – Wiedźma nie żyje” z musicalu „Czarnoksiężnik z krainy Oz”, która stała się nieoficjalnym hymnem wszystkich przeciwników Thatcher niespodziewanie osiągnęła 2 miejsce listy przebojów programu Pierwszego Radia BBC, a prawie 3 000 osób wzięło udział w imprezie na londyńskim Trafalgar Square.
Falę krytyki wywołał także pomysł finansowania pogrzebu Thatcher z publicznych pieniędzy. Wg. sondażu zamówionego przez tygodnik „Independent on Sunday”, aż 60% Brytyjczyków była przeciwna temu, żeby podatnicy płacili za pogrzeb byłej premier.
Brytyjskie społeczeństwo doskonale pamięta bezwzględną wojnę, jaką Thatcher wydała w latach 80. klasie pracującej i wszystkim obywatelom i obywatelkom, którzy nie należeli do nielicznej grupy beneficjentów jej polityki.
Neoliberalna rewolucja i jej ponure konsekwencje
Thatcher jako pierwsza w Europie wdrożyła program „reform” oparty na masowej prywatyzacji, deregulacji rynku finansowego, redukcji podatków dla bogatych, zwalczaniu związków zawodowych i likwidacji publicznego sektora przemysłowego. Schemat wypracowany przez Żelazną Damę był następnie powielany w krajach postkomunistycznych i (częściowo) w pozostałych krajach UE, a jego główne elementy określa się jako „politykę neoliberalną” lub „thatcheryzm”.
Thatcher obejmowała rządy w momencie, kiedy w Wielkiej Brytanii bezrobocie od lat utrzymywało się na niskim poziomie (nie przekraczało 6%), państwo było właścicielem kluczowych gałęzi przemysłu i usług publicznych, system podatkowy był silnie progresywny, a związki zawodowe były liczne i zdolne do blokowania antypracowniczych posunięć rządów konserwatywnych. Taki model społeczno-gospodarczy ukształtował się w Zjednoczonym Królestwie po II Wojnie Światowej i przez lata gwarantował brytyjskiemu społeczeństwu względny dobrobyt, niskie bezrobocie i niewielkie nierówności dochodowe. Po koniec lat 70. Wielka Brytania odczuła jednak skutki globalnego kryzysu ekonomicznego, szalejącej inflacji i spadającej rentowności upaństwowionego przemysłu. W tej atmosferze, torysi pod przewodnictwem Thatcher rozpoczęli radykalny demontaż brytyjskiego państwa dobrobytu.
„Reformy” Thatcher polegały w pierwszej kolejności na przeniesieniu ciężaru finansowania państwa z najbogatszych na najbiedniejszych. Dokonała tego poprzez radykalną obniżkę najwyższych stawek podatku dochodowego przy jednoczesnym podwyższeniu podatku VAT, który w większym stopniu niż progresywny podatek dochodowy obciąża portfele klasy średniej i pracującej. Pokłosiem tej zmiany był radykalny wzrost rozwarstwienia dochodowego – mierzący nierówności „wskaźnik Giniego” wzrósł z poziomu 0,25 w 1979 r. do 0,34 w 1990 r. Zmiana ta była na tyle trwała, że w kolejnych latach współczynnik ten nie spadł poniżej poziomu 0,3 (czyli poziomu, na jakim utrzymują się nierówności dochodowe w Polsce).
Obiektem ataków Żelaznej Damy stał się także sektor publiczny, którego rozmiary podczas jej rządów zostały drastycznie ograniczone, a następnie jego pozostałości sprywatyzowano. Jednocześnie, w celu wytłumienia protestów pracowniczych, wprowadzono szereg zmian prawnych wymierzonych w związki zawodowe – nowelizacje prawa pracy uniemożliwiały legalne organizowanie „lotnych pikiet” pod bramami zakładów pracy, dawały sądom możliwość zajęcia majątku związków oraz pociągnięcia organizatorów akcji strajkowych do odpowiedzialności finansowej za „straty w produkcji”.
Najsilniejszy atak Thatcher przeprowadziła na przemysł górniczy, któremu zaaplikowano likwidację kopalń uznanych za nierentowne, masowe zwolnienia oraz prywatyzację najzyskowniejszych przedsiębiorstw wydobywczych. Podczas rządów „Żelaznej Damy”, w latach 1983 – 1990 zwolniono 125 tys. górników, a liczba czynnych kopalń spadła z 170 do 73. Restrukturyzacji górnictwa Thatcher dokonała wydając otwartą wojnę Krajowemu Związkowi Górników. Sprowokowany falą zwolnień w górnictwie NUM pod przywództwem Artura Scargirla rozpoczął w marcu 1984 r ponad roczny strajk generalny, na który konserwatywny rząd odpowiedział niespotykaną wcześniej brutalnością policji oraz uderzeniem w finanse związku – związek pozwano o odszkodowania za „straty w produkcji” oraz zajęto jego rachunki bankowe uniemożliwiając wypłatę zapomóg dla strajkujących. Na górników wywierano także presję poprzez finansowe zachęty dla łamistrajków i nagonkę medialną. Klęska NUM stała się początkiem ciężkiego kryzysu brytyjskich związków zawodowych i dramatycznego spadku uzwiązkowienia wśród brytyjskiej klasy pracującej. Tym samym, Thatcher pozostawiła swoim następcom wolne pole do kontynuowania jej aspołecznej polityki.
Poza górnictwem, pod młotek poszły także British Airways, British Gas i British Telecom oraz szereg przedsiębiorstw z sektora usług publicznych. W efekcie, brytyjscy pracownicy i pracownice doświadczyli kolejnych fal zwolnień i zatrudnienia na umowy śmieciowe – oczywiście w imię „restrukturyzacji” i redukcji „przerostów zatrudnienia”.
Prywatyzacja i likwidacja państwowych przedsiębiorstw przyniosły szybko dramatyczny wzrost stopy bezrobocia oraz powstawania enklaw biedy w regionach utrzymujących się do tej pory z przemysłu wydobywczego. W przeciągu pierwszych pięciu lat rządów Thatcher, stopa bezrobocia wzrosła dwukrotnie i chociaż w kolejnych latach okresowo spadała to stan zatrudnienia nigdy już nie powrócił do poziomu z lat 60. Wraz z bezrobociem rosło także ubóstwo: Dane na temat odsetka populacji żyjącego w warunkach ubóstwa (mierzonego odsetkiem gospodarstw domowych, których dochody są poniżej 60% mediany dochodów) jednoznacznie pokazują jego stały wzrost od 1982 r., kiedy to wynosiło 12,1%, do 1990 r., kiedy wzrosło do poziomu 22,2%. Od tego czasu odsetek ubogich gospodarstw i rodzin nigdy już nie spadł poniżej 15%.
Prywatyzacja objęła także gminny zasób mieszkaniowy – lokale komunalne były wyprzedawane dotychczasowym mieszkańcom przy olbrzymiej bonifikacie sięgającej 50-60% ceny mieszkania, co pozwalało je nabyć już za połowę ich wartości. W sytuacji ograniczenia nakładów na budowę nowych mieszkań gminnych, efektem była destrukcja publicznego mieszkalnictwa i długie kolejki oczekujących na lokale komunalne lub socjalne. Resztki nie wykupionego publicznego zasobu mieszkaniowego zostały przekazane w zarządzanie prywatnym podmiotom, którym zezwolono na podwyżki opłat za wynajem, przyznając jednocześnie lokatorom dodatki mieszkaniowe pokrywające różnicę między czynszem „rynkowym” a „socjalnym”. Szeroki strumień gotówki przekierowano więc z zasobu publicznego wprost do kieszeni prywatnych właścicieli i zarządców nieruchomości mieszkalnych. Po latach, skutkiem tej polityki są rosnące kolejki osób oczekujących na najem lokali komunalnych i socjalnych oraz rozwój spekulacji na rynku nieruchomości.
Thatcheryzm w radykalny sposób podzielił Wielką Brytanię na nieliczne enklawy bogactwa i regiony autentycznej nędzy (zwłaszcza w północno-wschodniej Anglii). Do dzisiaj, spośród krajów G8, Zjednoczone Królestwo ma największe różnice dochodowe pomiędzy regionami.
Społeczeństwo brytyjskie powiedziało tej polityce „dość” dopiero w 1990 r., kiedy „Żelazna Dama” przystąpiła do kolejnej reformy podatkowej, wprowadzając w Anglii i Wali „pogłówne” – podatek przeznaczony na finansowanie samorządów, płacony w jednakowej wysokości przez wszystkich mieszkańców (niezależne od osiąganych dochodów), który zastąpił dotychczasowy, progresywny system podatków lokalnych. Wprowadzenie pogłównego, które dla większości rodzin z klasy robotniczej i niższej klasy średniej oznaczało drastyczny wzrost opłat, wywołało masowe protesty w całym kraj. Regularnym bitwom z policją (do największej doszło 31 marca 1990 r. na Trafalgar Square) towarzyszyła powszechna odmowa płacenia nowego podatku – wg. niektórych szacunków aż 18 milionów brytyjskich obywateli odmówiło płacenia pogłównego w proteście przeciwko reformie.
Dramatyczny spadek popularności Thatcher wywołany reformą podatkową zmusił w końcu torysów do zmiany kierownictwa, do którego doszło w listopadzie 1990 r. Chociaż Partia Konserwatywna wygrała kolejne wybory, to następca Thatcher - Jon Major, wycofał się z wielu najbardziej radykalnych reform „Żelaznej Damy” i znacząco złagodził politykę torysów.
Wirus thatcheryzmu w Polsce
W Polsce, śmierć Thatcher opłakiwali w równym stopniu publicyści „Rzeczpospolitej”, jak i „Gazety Wyborczej”, a peany na jej cześć wygłaszali i konserwatyści i liberałowie. Za wzór stawiają ją tak politycy PiS, jak i Platformy Obywatelskiej (obie te partie od razu po śmierci Thatcher hałaśliwie domagały się dla niej pomników oraz nazywania ulic i rond jej imieniem). Do inspiracji thatcheryzmem przyznali się tak różni politycy jak Jarosław Gowin, Leszek Balcerowicz, Radosław Sikorski czy Jan Krzysztof Bielecki. Polska klasa polityczna oraz główne media, na co dzień skłócone o kwestie Smoleńska, Unii Europejskiej, czy patriotyzmu są połączone wspólną wiarą, że neoliberalna polityka gospodarcza jest jedyną możliwą drogą rozwoju.
Patrząc na ostatnie 20 lat polskich reform, ta zgodność pozornie różnych polityków nie powinna dziwić. Mniej więcej od połowy lat 80. neoliberalizm stał się w Polsce oficjalną ideologią uznawaną tak przez postkomunistów, jak i spadkobierców „Solidarności”. Główne założenia polityki prowadzonej przez Thatcher były także podstawą polityki społecznej i gospodarczej kolejnych rządów w Polsce: restrukturyzacji górnictwa (poprzez zwolnienia i zamykanie kopalń), prywatyzacji i późniejszego upadku głównych państwowych przedsiębiorstw (poczynając od stoczni aż po motoryzację), wyprzedaży mieszkań komunalnych oraz liberalizacji Kodeksu Pracy. Na tym polu panowała (i nadal panuje) praktycznie pełna zgodność tak wśród rodzimej klasy politycznej, jak i wśród publicystów – czy to tych „z salonu” czy tych „niepokornych”.
To swoiste „porozumienie ponad podziałami” domaga się uznania Thatcher za wybitną głowę państwa i osobę, która wyprowadziła Wielką Brytanię z kryzysu. Głośno krzyczy, że Polacy i Polki winni są Thatcher wdzięczność za walkę z komunizmem i skuteczne wzorce polityki gospodarczej. Potępia „brytyjskie lewactwo”, które „nie potrafi uszanować żałoby”.
Nie powinniśmy jednak w żadnym wypadku dać się nabrać na ten emocjonalny trik – Thatcher nienawidziła związków zawodowych, ideału równości oraz wszelkiej redystrybucji bogactwa. Jej dziedzictwo w dużej mierze inspirowało antyspołeczne reformy kolejnych polskich rządów, przez co polska klasa pracująca jest jedną z najbiedniejszych, najbardziej podzielonych i niezorganizowanych oraz posiadających najmniej praw socjalnych spośród wszystkich krajów UE. Thatcher wydała brutalną wojnę brytyjskiemu społeczeństwu, a jej uczniowie równie brutalnie obeszli się z nami.
Wszystko to sprawia, że jej śmierć powinna być dla nas powodem do radości w takim samym stopniu, jak dla mieszkańców Wielkiej Brytanii.
Tekst autorstwa Jakuba Grzegorczyka ukazał się w 37 numerze Biuletynu Inicjatywy Pracowniczej (pobierz cały numer)
Fotografie Martin Shakeshaft