Samorządność robotnicza w burzy 1956 roku
- Dział: Historia

Rok 1956 zapisał się w historii jako moment „oficjalnego” końca stalinizmu i wielkich wstrząsów politycznych w tzw. Bloku Wschodnim. Pomimo wielu opracowań powstania na Węgrzech, słynnego referatu Chruszczowa, czy polskiej odwilży, której kulminacją była zmiana I sekretarza PZPR i częściowe odsunięcie stalinowskich kadr od władzy, powszechna wiedza na temat społecznego wymiaru tamtych przemian pozostaje niewielka.
Główny nurt historiografii zawsze usiłuje zainteresować nas przede wszystkim powierzchownym wymiarem dziejów, które stwarzają rozmaite rozgrywki na szczytach, często będące zaledwie elementami rozbudowanych procesów społecznych. Z kolei krytyczne czytanie historii powinno skłaniać do uważnego analizowania tradycji oporu społecznego.
Z polskich szkolnych i akademickich podręczników, książek historycznych i innych popularnych przekazów dowiadujemy się najczęściej, że w 1956 roku Polacy uznali socjalizm za „coś swojego”, a w miejsce bezwzględnego i wszechogarniającego terroru pojawił się pewien optymizm. W istocie, stalinizm umierał znacznie dłużej, a liberalizacja życia publicznego szła w parze z nasileniem retoryki nacjonalistycznej, ewidentnym antysemityzmem władz i zwalczaniem krytycznych wobec radzieckiej wykładni marksizmu i leninizmu nurtów w środowisku elit partyjnych i akademickich. Popularne źródła milczą natomiast niemal całkowicie o pobudzeniu politycznym wśród polskich robotników i robotnic i współpracującej z nimi inteligencji zainteresowanej zapewnieniem im przewodniej roli w demokratycznych przemianach.
W zeszłym roku, wiele lat po publikacji oryginału, ukazało się w Polsce tłumaczenie niezwykle ważnej pracy specjalizującego się w najnowszej historii Europy Wschodniej amerykańskiego badacza Padraica Kenney’a „Budowanie Polski Ludowej. Robotnicy a komuniści 1945-1950” (1). Autor pokazuje w niej linie podziału między władzami dopiero odradzającego się po wojennej hekatombie kraju a robotnikami w dwóch wielkich różniących się ośrodkach przemysłowych – Łodzi i Wrocławiu. Opisuje także przemilczane przez polską historiografię głównego nurtu, zarówno tą peerelowską, jak i najnowszą, konflikty pomiędzy PPR a „lubelską” PPS oraz dynamikę sceny politycznej okresu tuż po wojnie. Jednak najważniejszym wymiarem pracy Kenney’a jest pokazanie konfliktów klasowych, znaczenia tożsamości i solidarności robotniczej, wpływu czynników demograficznych, etnicznych i płciowych na jej charakter oraz politycznej różnorodności w Polsce, którą dawna władza przez dekady starała się ukazać jako monolit kulturowy, a ta aktualna podtrzymuje ową narrację na poziomie opisowym, lecz uzupełnia ją całkowitą antykomunistyczną negacją. Historyk opowiada o robotniczej mobilizacji w obronie zakładów, dobrobytu i kulturowej autonomii, która ostatecznie przegrała z aparatami scentralizowanego państwa socjalistycznego. Kolejne fale oporu, przypominając o pęknięciu pomiędzy społeczeństwem a państwem-partią, powracały w kolejnych latach. Rok 1956 stanowi tu przypadek szczególny.
Przyzwyczajono nas do postrzegania Poznańskiego Czerwca i Października przez pryzmat opowieści o patriotycznym zrywie przeciwko obcej narodowi władzy, która pomijała oddolne procesy w ramach społecznej rewolucji dokonującej się po wojnie. Dlatego tak niewiele mówi się i pisze o znaczeniu ruchu rad robotniczych dla przesilenia politycznego, które 60 lat temu doprowadziło do liberalizacji życia społeczno-politycznego i ponownie wyniosło do władzy Władysława Gomułkę. Pod presją działań pracowników najemnych i wspierającej ich lewicowej inteligencji, która swoje poglądy i postulaty publikowała między innymi na łamach tygodnika „Po Prostu. Tygodnika studentów i młodej inteligencji”, w listopadzie 1956 roku uchwalono ustawę, która na około dwa lata ponownie wzmocniła pozycję samorządów robotniczych, zasadniczo zgniecionych pod koniec lat 40., gdy stalinizm całkowicie zawładnął rewolucją społeczno-gospodarczą w Polsce. Jednak wbrew temu, co można by sądzić na podstawie lektury wielu opracowań historycznych, wydarzenia październikowe nie były jakimś nagłym, chwilowym wybuchem społecznym, ale procesem dojrzewającym przez kilka lat, by w 1956 roku osiągnąć swoje apogeum.
Pod koniec września Jerzy Kossak, Ryszard Turski i Witold Wirpsza pisali w „Po Prostu” o gigantycznych problemach z organizacją produkcji, zarządzaniem zakładami, biurokratyzacją. Wśród kluczowych problemów paraliżujących przemysł zauważali też „przerost nieprodukcyjnego aparatu nadzoru technicznego”, określanego wręcz przez wzburzoną załogę warszawskiej Fabryki Samochodów Osobowych – będącą w awangardzie ruchu rad robotniczych – jako „pełnopłatne bezrobocie”. Artykuł trzech publicystów zawiera bardzo wiele jaskrawych zdań, bezkompromisowych w krytyce „biurokratycznego, stalinowskiego modelu socjalizmu”. Warto przytoczyć tu dłuższy fragment: „Trzeba zmienić system, w którym klasa robotnicza staczała się do rzędu armii pracy, poddanej administracyjnej dyscyplinie zabezpieczonej środkami represyjnymi. System, który nie pozwolił ujarzmić odkrytych przez Marksa praw ekonomicznych, ponieważ ignorował je i gwałcił, niszcząc ludzi biologicznie i moralnie. System, który uniemożliwił klasie robotniczej sprawowanie władzy wyrwanej z rąk kapitalistów. Który w miejsce materializmu musiał podstawić pragmatyczną ideologię, ponieważ kłamał; ideologię fetyszyzującą charakter i funkcję istniejącego aparatu władzy. System, zasłaniający stosunki rzeczywiste mirażem zbudowanym z optymistycznych ogólników, w którym mistyfikacja wolności zastąpiła wolność rzeczywistą, miejsce zaś rozwoju inicjatywy i aktywności społecznej żywiołowo zajmowała społeczna bierność, zniechęcenie, marazm” (2).
Ostrość stanowiska publikujących w „Po Prostu” autorów, najczęściej członków PZPR lub działaczy rozmaitych państwowych organizacji kulturalnych, studenckich i edukacyjnych, każe patrzeć na tamte wydarzenia inaczej, niż typowa, podręcznikowa narracja. Upodmiotowienie robotników i robotnic było postrzegane jako konieczny, fundamentalny warunek zmiany i wyjścia z kryzysu gospodarczego, który został wywołany przez oparty na biurokracji i różnych formach przemocy sposób organizacji życia społeczno-politycznego doby stalinizmu. Rady robotnicze powstały w 1956 roku jako odpowiedź na kryzys właśnie – były klasową reakcją na gospodarkę niedoboru i degenerację polityki. Szybko stało się jasne, że z samorządnością robotniczą splatają się demokratyczne aspiracje wielu grup społecznych. W ten sposób określał to zjawisko pionier polskiej socjologii pracy Aleksander Matejko: „Jednakże już od początku wokół nowo powstałych rad narosło bardzo dużo oczekiwań mających znacznie szerszy zasięg, aniżeli tylko uporządkowanie gospodarki takiego lub innego przedsiębiorstwa. Same rady rozwinęły się przecież na fali demokratyzacji życia społeczno-politycznego, zyskując sobie dużą popularność zarówno w sferach partyjnych, jak też w całym społeczeństwie. Dla sfer intelektualnych rady stały się hasłem symbolizującym dążność do oparcia całej organizacji państwowej na głęboko pojętych zasadach demokratycznych. Dla młodzieży ruch rad stwarzał nowe i nęcące możliwości ideowej identyfikacji. Wśród szerokich rzesz ludzi pracy powstały nadzieje na daleko idące uzdrowienie stosunków w przedsiębiorstwach” (3).
W numerze „Po Prostu” z 28 października 1956 roku, więc wydanym 4 dni po słynnym przemówieniu Gomułki na stołecznym Placu Defilad i 9 dni po przerwanym marszu na Warszawę wojsk wykonujących rozkazy radzieckich oficerów, do odparcia którego przygotowywały się wojska KBW pod wodzą weterana wojny domowej w Hiszpanii, torturowanego przez UB gen. Wacława Komara oraz uzbrojone przez tę formację milicje robotnicze w fabrykach, ukazał się ważny artykuł zatytułowany „Polski Październik”. Ryszard Turski i Eligiusz Lasota zamieścili w nim krótką listę głównych postulatów dokonującego się wówczas przełomu, nazwanego przez nich wprost rewolucyjnym. Zaraz po żądaniu pełnej niezawisłości państwa polskiego znalazł się postulat „systematycznego wprowadzania samorządu robotniczego w całym kraju”, który ostatecznie miałby doprowadzić do „obumierania społeczno-ekonomicznych funkcji organów państwowych, do zastępowania ich przez organa samorządowe, organa bezpośrednich wytwórców” (4).
Powyższe krótkie przypomnienie tak często pomijanych aspektów październikowego zwrotu w historii jest z konieczności fragmentaryczne, pomija rozbudowany kontekst polityczny, także międzynarodowy. Jednak zgoła syndykalistyczne, choć nie w ten sposób nazwane, postulaty ówczesnych działaczy robotniczych, studenckich i intelektualistów powinny przedstawiać istotną wartość dla dzisiejszych bojowych związków zawodowych, jeśli nie chcą one pozostawić polityki historycznej nacjonalistom i konserwatystom oraz jeżeli pragną podjąć refleksję na temat historycznych podstaw swej tożsamości. Nie tylko dlatego, że analizy systemowych patologii i ich przyczyn z roku 1956 brzmią zadziwiająco podobnie do tych, które możemy sformułować w odniesieniu do kryzysów neoliberalizmu dziejących się tu i teraz. Również dlatego, że podkreślają one uniwersalną wagę samoorganizacji społeczeństwa, którym zarządza wyalienowana władza. Nowoczesna refleksja nad samorządnością pracowniczą wymaga uwzględnienia przeobrażeń klasowych, społecznego oddziaływania technologii, relacji między samorządnością w sferze pracy a terytorialną, znaczenia różnorodności kulturowej i wielu innych aspektów. Warto jednak pamiętać o lokalnych historiach, takich jak choćby przywołana wcześniej mobilizacja w zakładach FSO, które pokazują, że historia oporu społecznego nie zaczyna się od bogoojczyźnianej mitologii.
1. P. Kenney, Budowanie Polski Ludowej. Robotnicy a komuniści 1945-1950, tłum. A. Dzierzgowska, W. A. B., Warszawa 2015.
2. J. Kossak, R. Turski, W. Wirpsza, Samorząd robotniczy, „Po Prostu”, nr 40 (402).
3. A. Matejko, Rady robotnicze, http://lewicowo. pl/rady-robotnicze/ (dostęp: 24.01.2016); oryginał w: tegoż, Praca i koleżeństwo. Zagadnienia socjologii pracy, Wiedza Powszechna, Warszawa 1963.
4. R. Turski, E. Lasota, Polski Październik, „Po Prostu”, nr 44 (406).
Jacek Drozda
Artykuł ukazał się w 45 Biuletynie Inicjatywy Pracowniczej (pobierz PDF z całym numerem)