Jesteśmy po to, aby wspierać i być wspieranymi – wywiad z Rocío i Gabrielem z Komisji Pracowników i Pracownic z Ameryki Łacińskiej w Polsce
- Dział: Publicystyka

Wywiad pochodzi z 62 numeru biuletynu Inicjatywy Pracowniczej.
Komisja Pracowników i Pracownic z Ameryki Łacińskiej w Polsce powstała jesienią 2023 roku i jest integralną częścią Inicjatywy Pracowniczej. Zrzesza ona osoby pracujące w logistyce, przetwórstwie żywności, obróbce drewna i przemyśle lekkim. W grudniu 2024 należało do niej ponad 100 osób, a liczba członków i członkiń wciąż rośnie. Baza członkowska znajduje się w województwie dolnośląskim (głównie we Wrocławiu i okolicznych miejscowościach). Coraz większe zainteresowanie związkiem zawodowym daje się również zaobserwować w województwach pomorskim, zachodniopomorskim i mazowieckim, gdzie pracuje wiele osób z Ameryki Łacińskiej. Komisja prowadzi hiszpańskojęzyczny profil na Facebooku, wydała pilotażowy numer czasopisma skierowanego do społeczności latynoamerykańskich w Polsce oraz książkę z relacjami z życia i pracy w Polsce. Jako Inicjatywa Pracownicza, od początku naszego istnienia deklarowaliśmy otwartość na wszystkich pracowników i wszystkie pracownice, niezależnie od ich narodowości i kraju pochodzenia. Jest dla nas oczywiste, że miejsce migrantów i migrantek jest w związkach zawodowych.
Tak na rozgrzewkę, przedstawcie się i powiedzcie kilka słów o sobie.
G: Nazywam się Gabriel, pochodzę z Kolumbii i mieszkam w Polsce od prawie dwóch lat. Przyjechałem tutaj, aby poprawić swoją sytuację życiową i chciałbym zostać w Polsce na dłużej.
R: Nazywam się Rocío, pochodzę z Meksyku i jestem tu od półtora roku. Przyjechałam do Polski, ponieważ chciałam znaleźć jakieś bezpieczeństwo, a w moim kraju jest to bardzo trudne. Pracuję tutaj w logistyce.
Co robiliście przed przyjazdem do Polski?
G: W Kolumbii pracowałem jako grafik-freelancer i barista. Miałem też niezależny projekt poświęcony kulturze rowerowej. Postanowiłem wyjechać za granicę, moim największym marzeniem była Kanada, ale wyjazd tam był dla mnie zbyt drogi. Znalazłem możliwość wyjazdu do Polski i pomyślałem, „a właściwie czemu nie, w końcu to Europa”
R: Pracowałam w Meksyku jako wsparcie techniczne klienta i zdecydowałem się pojechać do Europy jakieś cztery lata temu. Zaczęłam poszukiwania i najpierw chciałam spróbować w Portugalii. Rozważałam również Maltę, ponieważ chciałam mieszkać i pracować legalnie, a w tych krajach istnieje możliwość rozpoczęcia legalnej pracy, a następnie uzyskania statusu rezydenta, czy czegoś w tym rodzaju. Ostatecznie zdecydowałam się na Chorwację, to było w zeszłym roku, ale nie podobało mi się tam zbytnio, więc zaczęłam szukać w grupach na Facebooku. Zaczęłam kontaktować się z kilkoma agencjami pracy. Przyjechałam do Lublina, ale zostałam tam tylko na 15 dni. Potem pojechałam do Sieradza. Zabrano mnie na fermę kurczaków, tam byli już Kolumbijczycy. Pracowaliśmy od 6 rano do chyba 23. Było bardzo ciężko, nigdy sobie czegoś takiego nie wyobrażałam. W naszych krajach mówimy, że możemy spokojnie pracować przez 12 godzin, ale kiedy przyjeżdżasz tutaj, to zdajesz sobie sprawę, że to nie jest to samo. Byliśmy bardzo zmęczeni i moi znajomi zaczęli narzekać. Postanowiliśmy tam nie zostawać.
Czy dostałaś jakąś umowę?
R: Nie, to było na zasadzie, „może później, może później”.
Ile osób tam pracowało i skąd one były?
R: Byli tam głównie Ukraińcy, ale zidentyfikowałam też kilku Polaków, Filipińczyków i Kolumbijczyków. w sumie około 500 osób, w tym około 20 Kolumbijczyków.
A jak znalazłaś się we Wrocławiu?
R: Przyjechałam do Wrocławia, ponieważ tutaj działa Stowarzyszenie Nomada, które zorganizowało dla mnie zakwaterowanie i inne wsparcie.
G: Ja znalazłem ofertę pracy online, na platformie, która publikuje ogłoszenia o pracy za granicą. Było to o tyle łatwe, że nie wymagano żadnego doświadczenia, tylko chęci do pracy i tyle. Znalazłem dwie oferty pracy w Polsce. Jedna z nich dotyczyła produkcji okien, a druga produkcji drewnianych palet. Wybrałem firmę produkującą okna. Kiedy przyjechałem do Polski, poznałem 14 Kolumbijczyków. Pojechaliśmy do Wrocławia z tymi 14 Kolumbijczykami. Mieszkaliśmy razem w jednym domu niedaleko Oleśnicy. Mieszkaliśmy tam przez dwa miesiące i zorientowaliśmy się, że agencja nie udzielała nam pełnych informacji dotyczących naszego statusu pobytowego i związanych z tym formalności. Miałem wypadek, jeden z drewnianych odłamków utkwił mi w oku, poszedłem do lekarza i nie mogłem pracować przez pięć dni i nie zapłacono mi za ten czas. Sam też kupowałem wszystkie leki. Zrezygnowałem z tej pracy, ponieważ zaczęliśmy zauważać, że nie płacą nam w całości, że odliczają nam koszty transportu, benzyny, które nie powinny być odliczane od pensji.
A co było napisane w umowie?
G: Była stawka godzinowa, 17,5 za godzinę netto. Na szczęście miałem trochę oszczędności z Kolumbii i nie wydałem tak dużo, trochę i zaoszczędziłem trochę pieniędzy na opłacenie mieszkania na przyszłość. Co ważne, kiedy tu przyjechaliśmy, wszyscy wierzyliśmy, że mamy pozwolenie na pracę. Otrzymaliśmy oficjalne pismo z Polski, więc zaufaliśmy tej firmie, ale oni nigdy nie dostarczyli naszych dokumentów do urzędu wojewódzkiego [gdzie wyrabia się dokumenty pobytowe dla cudzoziemców – przyp. red.]. Musieliśmy potem sami o to zadbać.
Czy zakwaterowanie zostało zapewnione przez agencję lub pracodawcę, czy też musiałeś sam go szukać?
G: Zapewnili zakwaterowanie, ale obiecywali coś zupełnie innego. Tam było 10 osób w jednym pokoju, kolejne cztery osoby w innym pokoju, a na drugim piętrze byli Ukraińcy, więc mieliśmy tylko jedną kuchnię, jedną pralnię, jedną lodówkę dla 25 lub 26 osób w jednym domu — Kolumbijczyków i Ukraińców. Nawiasem mówiąc, pracowałem również z Ukraińcami, ale nie z tego domu. Pracowałem też z Gruzinami, Mołdawianami, Rosjanami.
Na czym dokładnie polegała twoja praca?
G: Pracowałem na 11-godzinnej nocnej zmianie, od 20:00 do 7:00 rano, od poniedziałku do piątku. Było mi bardzo zimno, ponieważ po raz pierwszy pracowałem zimą na zewnątrz. Byliśmy przemarznięci i pracowaliśmy z ciężkimi, niebezpiecznymi narzędziami. Nie dali nam żadnych specjalnych środków ochronnych, ani odpowiednich rękawic czy gogli. Każda paleta ważyła ponad 32 kilogramy.
Gdzie się udałeś po opuszczeniu tego miejsca?
G: Kolumbijczyk, który ze mną pracował, znalazł w Internecie inną agencję. Jest to agencja, dla której obecnie pracuję. Potem na Facebooku znaleźliśmy mieszkanie do wynajęcia.
A teraz oboje pracujecie przez agencję w magazynie z elektroniką we Wrocławiu, tak?
R: Zgadza się. Jedyny problem z tą agencją polega na tym, że obiecali nam pozwolenie na pracę w ciągu trzech miesięcy, a otrzymaliśmy je dopiero po siedmiu miesiącach. Wielu Kolumbijczyków, Meksykanów, Filipińczyków, Afrykańczyków, Bangladejczyków pracuje z tą samą agencją i wszyscy mają ten problem.
Powiedzcie coś więcej o pracy.
G: Magazyn znajduje się w Kątach Wrocławskich. Firma pochodzi z Chin, a kadra zarządzająca to Chińczycy. Moja praca od początku polegała na pracy w magazynie części zamiennych do trzech marek: maszyn czyszczących, telefonów komórkowych i celowników myśliwskich. Zarządzałem inwentaryzacją, więc była to bardziej praca biurowa. Potem przydzielili mnie do obsługi klienta w zakresie celowników myśliwskich i pracuję tam już od sześciu miesięcy.
R: Robię praktycznie to samo, to znaczy jestem odpowiedzialna za obszar odbioru. Większość dnia spędzam przed komputerem, czasami muszę coś spakować lub odebrać. Pracujemy od poniedziałku do piątku od 8 rano do 16:30, ponieważ mamy 30 minut na lunch, który nie jest płatny. Mamy możliwość pracy w nadgodzinach, ale nie chcemy pracować dodatkowo, ponieważ jesteśmy zaangażowani w związek zawodowy i w działalność stowarzyszenia Nomada.
Jaka jest obecnie wasza stawka godzinowa?
G: W tej chwili jest to 22 złote za godzinę. Neto. Na początku było to 18,5.
A jak doszło do założenia związku zawodowego?
G: Związek założyliśmy 11 listopada 2023 roku. Byłem na pierwszym spotkaniu. Mieliśmy już wcześniej spotkania integracyjne naszej społeczności, chcieliśmy się spotykać. To chyba był pomysł osób z Nomady. Stwierdziliśmy, że jak najbardziej możemy to zrobić, możemy spróbować. Na początku nic o tym nie wiedzieliśmy. Właściwie to wy nam wszystko wyjaśniliście, zwłaszcza w kwestii roboty papierkowej.
Kim są członkowie waszej komisji, z jakich krajów pochodzą?
G: Większość pochodzi z Kolumbii, są osoby z Meksyku, Wenezueli, Kuby. Są pojedyncze osoby z innych krajów, ale większość to Kolumbijczycy. Większość z nas pracuje w przemyśle spożywczym, restauracjach, rolnictwie, przetwórstwie drewna, logistyce.
Jak wyglądają wasze spotkania
G: Zazwyczaj daty spotkań wyznaczamy z wyprzedzeniem, staramy się robić te spotkania osobiście. Staramy się nie robić tego tylko online, ponieważ mamy możliwość korzystania z przestrzeni Nomady we Wrocławiu [spotkania mają charakter hybrydowy, gdyż nie wszyscy są w stanie stawić się osobiście, coraz większe jest również zainteresowanie związkiem w innych regionach Polski – przyp. red.]. Mamy listę tematów do dyskusji, czasem łączymy to z innymi działaniami, z pokazem filmów latynoamerykańskim, kolacją, czasem łączymy to z wydarzeniami Nomady. Czasami wykorzystujemy te wydarzenia, aby przyciągnąć do nas ludzi, żeby się o nas dowiedzieli. Nawet jeśli nie są Latynosami. To nie ma znaczenia, ponieważ każdy jest u nas mile widziany.
Więc jakie są główne problemy, z którymi się stykacie?
G: Myślę, że chodzi o procesy prawne, ale także, co może być nawet ważniejsze, o bezpieczeństwo w pracy, ponieważ wiele osób pracuje bez żadnych środków bezpieczeństwa i nawet nie wie, co to jest bezpieczeństwo w pracy.
R: Dla mnie najważniejsze jest zezwolenie na pracę, ponieważ większość agencji zatrudnia bez zezwolenia. To jest główny problem, z którym chcielibyśmy walczyć, chcemy to zatrzymać, nie można zatrudniać ludzi w ten sposób. Będzie to wymagało dużo pracy z agencjami i wywierania na nie dużej presji. Oni na tym zarabiają, jest to dla nich tańsze.
Rocío, rozmawialiśmy kiedyś o kwestiach kobiecych i pomyśle na rozwój kobiecej grupy w ramach związku zawodowego, czy kobiety napotykają inne rodzaje problemów niż mężczyźni?
R: Zdarza się, że kobiety przyjeżdżają z partnerem lub z rodziną. Nie ma dla nich oddzielnych miejsc. Dochodzą do nas słuchy o przypadkach molestowania seksualnego. Mieliśmy też przypadki przemocy domowej. Nie wiemy ile jest takich przypadków, albo innych niepożądanych sytuacji. Musimy o tym rozmawiać w naszej społeczności, kobiety powinny wiedzieć, że mają tutaj grupę wsparcia. Nie chcemy tutaj być w takiej samej sytuacji jak w swoim kraju. Tak więc kobiety potrzebują wsparcia, jest to jeden z tematów, które chciałybyśmy też z wami omówić, zwłaszcza z kobietami z Inicjatywy Pracowniczej.
A czy latynoamerykańskie kobiety w Polsce wykonują inne rodzaje prac niż latynoamerykańscy mężczyźni?
R: Nie, to jest to samo. Czasami przydzielana kobietom praca może być trochę lżejsza, zazwyczaj nie dają kobietom do noszenia dużych lub ciężkich rzeczy, ale ogólnie jest to ta sama praca.
Czy jest jeszcze coś, co chcielibyście powiedzieć na koniec?
R: Zależy nam na integracji. Chcemy tu być, chcemy tu zostać, więc tworzymy tę społeczność i związek zawodowy właśnie po to. Znajdziemy więcej osób, które są tym zainteresowane. Jesteśmy tutaj, aby nas wysłuchano. Jesteśmy tu, by pomagać. Jesteśmy tutaj, aby wspierać i być wspieranymi.
G: Chciałbym zostać tu na dłużej i bardziej udzielać się w związku zawodowym, aby pomagać innym ludziom, którzy chcą tu mieszkać i którzy mają swoje marzenia. Chcemy również bardzo podziękować Inicjatywie Pracowniczej i Stowarzyszeniu Nomada. Otrzymaliśmy od was duże wsparcie i dzięki temu jesteśmy teraz bardziej zauważani.
Rozmawiał Ignacy Jóźwiak, Komisja Krajowa