Pustostany w ręce lokatorów
- Dział: Polityka
W Polsce jest co najmniej milion pustostanów. I pomimo głodu mieszkaniowego, ich liczba szybko rośnie. Pomiędzy 2002 a 2011 rokiem przybyło blisko pół miliona pustych lokali mieszkalnych. Takie dane podaje GUS w Narodowym Spisie Powszechnym (NSP). W praktyce pustostanów może być w naszym kraju znaczniej więcej.
Badania Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów oraz działaczy i działaczek anarchistycznych z Poznania dowodzą, że liczba pustostanów może być o wiele wyższa, od podawanej przez GUS. W naszym kraju na przestrzeni ww. okresu przybyło około jednego miliona mieszkań. Z drugiej strony, mniej więcej w tym samym czasie, z Polski wyemigrowało 1,1 mln. osób. Mimo że jest to często migracja wahadłowa, to i tak uwolnione zostały ogromne zasoby mieszkaniowe.
Znaczna część opuszczonych, czy nawet porzuconych budynków zaczęła stopniowo popadać w ruinę. Niektóre nieruchomości po wysiedleniu z nich ludzi, stanowią przedmiot spekulacji i stoją opustoszałe.
30.000 pustostanów w Poznaniu
W opracowaniach Narodowego Spisu Powszechnego z 2002 i 2011 roku podaje się na oba lata mniej więcej taką samą liczbę pustostanów w stolicy Wielkopolski – 11,5-12,0 tys. (nie licząc kolejnych 7 tys. w podmiejskich gminach, gdzie powstaje coraz więcej nowych osiedli). Jednocześnie na przestrzeni tego czasu w mieście Poznaniu z jednej strony przybyło ok. 25 tys. mieszkań, a z drugiej wyprowadziło się ponad 5 tys. rodzin, które zwolniły mniej więcej podobną liczbę lokali. Jeżeli zatem między 2002 a 2011 liczba pustostanów by nie wzrosła, oznaczałoby to, że choć przybyło ok. 30 tys. mieszkań (25 tys. nowo wybudowanych czy wyremontowanych i 5 tys. z których się wyprowadzono), to wszystkie one zostały wykorzystane. Jest to mało prawdopodobne. GUS wyraźnie dziś niedoszacowuje ilości pustostanów. Widać to doskonale na przykładzie mieszkań komunalnych, których pustych – według NSP z 2011 r. – stoi 177, a tymczasem media i samo miasto szacuje ich liczbę na 700.
Oczywiście mieszkania mogą być wykorzystane w różny sposób. W przypadku Poznania przyjmuje się, że są one wynajmowane przez studentów, gdyż miasto jest dużym ośrodkiem akademickim. Z powodu jednak m.in. niżu demograficznego, ogólna liczba uczących się na wyższych uczelniach zaczęła spadać. W przypadku studiów stacjonarnych liczba ta nadal rośnie, lecz bardzo nieznacznie. W związku z tym grupa, jaką stanowią studenci nie jest w stanie wykorzystać rosnących zasobów lokalowych. Do tego należy też dodać wspomnianą już falę emigracji po przystąpieniu Polski do UE. Pozostawione przez wyjeżdżających do pracy mieszkania, są często przeznaczane na tego typu okresowy wynajem.
Porzucone przestrzenie a społeczne potrzeby
Wraz z szybkim wzrostem ilości pustych mieszkań, nie obserwuje się też gwałtownej poprawy warunków mieszkaniowych, szczególnie osób żyjących od lat w warunkach przeludnienia. W Poznaniu (ponownie wg NSP) np. odsetek osób żyjących w lokalach, gdzie na jedną osobę przypada mniej niż 10 m2 powierzchni użytkowej, pozostaje w ostatnich 10 latach podobny (problem ten dotyczy dziś ok. 55 tys. mieszkańców Poznania).
Wracając do Narodowego Spisu Powszechnego to ujmuje się w nim tylko lokale zdefiniowane jako przeznaczone do stałego zamieszkania. Pojawienie się lokalu niezamieszkałego, może być wg GUS spowodowane różnymi przyczynami: nie został jeszcze zasiedlony, w budynkach nowo zbudowanych lub rozbudowanych, jest w trakcie zmiany lokatora (do wtórnego zasiedlenia), przechodzi remont itp. Jednak istnieje duża liczba lokali do wykorzystania mieszkalnego w opuszczonych obiektach, które nie miały wcześniej takiego charakteru i nie są liczone przez GUS, np. byłe koszary, szpitale czy hotele. W Poznaniu spotykamy wiele takich porzuconych budynków.
W wyniku wzrostu budownictwa mieszkaniowego, emigracji zarobkowej, spadku liczby mieszkańców miasta oraz biorąc pod uwagę możliwość wykorzystania różnych opuszczonych obiektów niemieszkalnych na cele mieszkaniowe, szacowana liczba pustostanów w Poznaniu może wynieść nawet 30.000. Liczba ta padała w ostatnich latach w różnych dyskusjach, także z urzędnikami miejskimi. W niektórych poznańskich dzielnicach, które badano, jak Łazarz, Śródka czy Jeżyce problem ten jest dobrze widoczny. Każdy, kto śledzi zmiany w tych częściach miasta, doskonale dostrzega, jak wiele przybyło tam pustych mieszkań i całych budynków.
Z drugiej strony mamy do czynienia z ogromnym głodem mieszkaniowym. Miasto Poznań szacuje liczbę mieszkań potrzebnych dla osób na ok. 2500-3000. Jest to – naszym zdaniem – liczba mocno zaniżona, brakuje ich bowiem nawet 10 tys. Statystycznie natomiast wyliczone zapotrzebowanie na mieszkania w Poznaniu sięga ok. 50 tys. lokali (gdyby za punkt odniesienia przyjąć standardy europejskie).
Kryzys niedoboru czy nadprodukcji?
Znane są też problemy developerów ze zbywaniem swoich nowo wybudowanych mieszkań. Jeszcze niedawno podawano, że w Polsce ponad 1/3 nowo oddanych do użytku w ostatnim czasie przez firmy mieszkań w największych polskich miastach, to pustostany. Oznaczałoby to, że w Poznaniu oddawano do użytku od ok. 600 do nawet 1000 niezasiedlonych lokali mieszkalnych rocznie.
Globalny kryzys jaki wybuchł w latach 2007-2009, którego skutki odczuwamy do dziś, był spowodowany m.in. spekulacjami na rynkach nieruchomości i mieszkaniowym. Załamanie się systemu doprowadziło do niespotykanej fali eksmisji, którą obserwowano na przykład w takich krajach jak Portugalia czy Hiszpania. W Portugalii ustalono, że istnieje przynajmniej 450 tys. zatłoczonych domów i jednocześnie aż. 2,5 mln. pustostanów. Niedawno ujawniono, że w Europie mamy ok. 11 mln. pustostanów. Zdołałyby one zaspokoić podstawowe potrzeby mieszkaniowe większości ludzi na naszym kontynencie. Tymczasem niszczeją.
Słusznie zatem mówiła jedna z działaczek podczas konferencji w Poznaniu na temat pustostanów: „Nie oczekujemy od władz tego miasta, że dadzą nam lokale socjalne, chcemy, aby mieszkańcy mogli korzystać z 30.000 lokali, które stoją puste. Oni własną energią i własnymi zasobami przywrócą te pustostany do życia. Najgorsze w tym jest to, że na mieszkania socjalne czeka się latami, a w tym samym czasie istnieje wiele tysięcy mieszkań, w których można by żyć.”
Polskie regulacje prawne są w tym względzie bardzo korzystne dla właścicieli. Pomijają fakt, że z tytułu posiadania wynikają nie tylko pewne prawa, ale też obowiązki. „Martwe” przestrzenie, zgentryfikowane i zdominowane przez pustostany, są obciążeniem dla całego samorządu. Koszty utrzymania na tych terenach publicznej infrastruktury (komunikacja, oświata, służba zdrowia, kanalizacja, woda, oświetlenie, drogi, utrzymanie czystości itd.), przerzucane są na całe społeczeństwo.
W istocie rzeczy mieszkania nie mogą leżeć odłogiem, wobec istniejącego głodu mieszkaniowego. Wzorem reform rolnych, wielka własność mieszkaniowa powinna być wywłaszczona, a pustostany natychmiast przejść w ręce potrzebujących.
Jarosław Urbański
Artykuł ukazał się pierwotnie w 40 numerze Biuletynu Inicjatywa Pracownicza