Nadchodzący kryzys „Dobrej Zmiany”
- Dział: Polityka

Poniższy artykuł został opublikowany jako wstęp do 50 numeru Biuletynu Inicjatywy Pracowniczej.
Strajk głodowy lekarzy-rezydentów i lekarek-rezydentek, strajk generalny w edukacji, ogólnopolski protest policjantów oraz pracownic i pracowników sądów, dwutygodniowy strajk w PLL LOT, demonstracje personelu pomocy społecznej –jak na „socjalny rząd”, który „stoi po stronie ludzi pracy”, Prawo i Sprawiedliwość zaskakująco często wchodzi w ostre konflikty z ruchem związkowym i najwyraźniej nie jest w stanie zaspokoić aspiracji płacowych dużej części pracowników i pracownic budżetówki.
Tak naprawdę nie powinno nas to dziwić: PiS reprezentuje konserwatywną wizję polityki społecznej i gospodarczej, która z jednej strony odwołuje się do potrzeb, aspiracji i poczucia godności klasy pracującej, a z drugiej nie chce na serio naruszać interesów kapitału (poza tą jego częścią, która jest przedstawiana jako „obca” w opozycji do „naszego”, „polskiego kapitału”). Chociaż w okresach dobrej koniunktury taka polityka może przez pewien czas się sprawdzać, a społeczne niezadowolenie można spacyfikować programami takimi jak 500+, to w dłuższej perspektywie jej efektem jest rozbudzenie oczekiwań klasy pracującej, które z konieczności prowadzić będą do presji na zwiększenie wydatków z budżetu. I wtedy nie da się tej presji zaspokoić bez zmiany zasad opodatkowania i uderzenia w interesy klas wyższych. Władza głosząca „wspólnotę narodowych interesów” (która z jednej strony zwiększa świadczenia socjalne, a z drugiej obiecuje, że „cała Polska stanie się Specjalną Strefą Ekonomiczną”) zostaje wtedy postawiona w sytuacji, w której różne klasy społeczne tworzące naród wchodzą w ostry konflikt o podział wytwarzanego bogactwa. I konfliktu tego nie da się rozwiązać wyłącznie przez takie działania jak uszczelnianie VAT-u (dotychczasowa taktyka PiS-u niepowodująca wzrostu podatków) –trzeba zdecydować albo o odrzuceniu postulatów pracowniczych, albo o „dokręceniu śruby” bogatym.
Ograniczenia konserwatywnej polityki „przywracania godności” widać teraz doskonale na Węgrzech, gdzie właśnie wybuchły masowe protesty przeciwko projektowi reformy czasu pracy. „Socjalny” i bliski linii PiS-u Victor Orbán zaproponował ni mniej, ni więcej, tylko trzyletnie (!) okresy rozliczeniowe i podniesienie rocznego limitu nadgodzin z 240 do 400. Wszystko po to, by zapewnić niemieckim koncernom motoryzacyjnym, na których w dużej mierze opiera się węgierska gospodarka, możliwość elastycznego zarządzania lokalną siłą roboczą. Okazało się więc, że retoryka „godności narodowej” ustąpić musiała presji kapitalizmu, w ramach którego funkcjonuje zarówno węgierski Fidesz, polskie PiS, jak i wszystkie inne partie prawicowe udające, że budują alternatywę, nie naruszając sedna systemu, przeciwko któremu rzekomo prowadzą krucjatę. A tym sednem jest (i zawsze był) kapitalizm.
Nadchodzący 2019 rok będzie więc dla nas –członków i członkiń radykalnej części ruchu związkowego –bez wątpienia ważnym okresem, kiedy to z jednej strony będą nasilać się pracownicze wystąpienia, a z drugiej będą następowały próby przedstawiania ich w kategoriach„awanturnictwa” i „prób przywrócenia tego, co było przed 2015 rokiem”. Nie powinniśmy i nie powinnyśmy dać się na to nabrać –nasze miejsce w przyszłym roku będzie na ulicach wspólnie z tymi związkami zawodowymi i grupami zawodowymi, które wystąpią przeciwko rządowi, domagając się poprawy warunków pracy i wyższych płac.
Negatywnym punktem odniesienia powinna za to być dla nas NSZZ „Solidarność”, która 3 lata temu wybrała sojusz z aktualnym rządem i obecnie płaci za niego cenę taką samą, jak w okresie rządów koalicji AWS-UW (1997–2001): staje się związkiem-parasolem ochronnym dla władzy, zapominając o swoich zobowiązaniach wobec świata pracy. Co ważne, tym razem „Solidarność” kompromituje się w sposób dużo bardziej spektakularny niż 20 lat temu. Wtedy funkcja parasola oznaczała tylko werbalne poparcie dla antyspołecznych reform (takich jak np. wprowadzenie Otwartych Funduszy Emerytalnych), obecnie struktury „S” co rusz podpisują kompromitujące porozumienia obliczone na złamanie trwających strajków lub protestów –w tym samym momencie, gdy wszystkie inne związki są w ostrym konflikcie czy to z rządem (edukacja, służba zdrowia, sądownictwo), czy z zarządami spółek skarbu państwa (LOT). To właśnie w kontrze do takich praktyk (nie bójmy się tego słowa: kolaboracji klasowej) powstała Inicjatywa Pracownicza i teraz szczególnie mocno powinniśmy podkreślać, że model działania związkowego wypracowany przez „Solidarność” ostatecznie dogorywa, a zastąpić go musi bojowy ruch związkowy niezwiązany z żadnymi układami politycznymi i bezkompromisowo walczący o interesy świata pracy, a w dłuższej perspektywie opowiadający się za całkowitą zmianą świata, w którym żyjemy.