Policja nie zabija bogatych – siódma rocznica zabójstwa Maxwella Itoyi
- Dział: Społeczeństwo

Maxwell Itoya był zwykłym człowiekiem – miał żonę, trójkę dzieci, pragnął zwykłego, spokojnego życia bez niedostatku. Pracował ciężko jako handlarz obuwia na targowisku w okolicach Stadionu Narodowego. Nie doczekał jednak otwarcia największej areny sportowej w Polsce. Zginął śmiertelnie raniony w tętnicę udową 23 maja 2010 roku. Zabił go policjant Artur Brzeziński.
Czym zasłużył sobie na śmierć w wieku 36 lat? Czym zawinił? Jego winą było to, że był czarnoskórym imigrantem z nieuprzywilejowanej klasy społecznej, który znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie, w trakcie rutynowej łapanki policji gospodarczej na targowisku. Tego dnia, jak zazwyczaj, policja ruszyła sprawdzać, czy w obrocie bazarowym nie znajdują się towary, od których nie odprowadzono podatku – podróbki Nike'a czy Adidasa. W trakcie próby aresztowania jednego z czarnoskórych sprzedawców Maxwell podszedł do policjanta chcąc pomóc, mediować, uspokoić nerwową sytuację i zapewnić tłumaczenie (mówił dobrze po polsku). Policjant, który już wcześniej wymachiwał chaotycznie bronią (chwilę wcześniej mierzył w brzuch innej czarnoskórej osoby, która podeszła pomóc i wyjaśnić sytuację), po krótkiej wymianie zdań po prostu strzelił w nogi Maxwella. Kula trafiła w udo, przeszła przez pośladek. Funkcjonariusz wpadł w panikę, nie pozwolono udzielić Maxwellowi pierwszej pomocy. Itoya wykrwawił się w tunelu dworca PKP Warszawa Powiśle.
23 maja 2017 roku, po raz kolejny spotkaliśmy i spotkałyśmy się dokładnie w tym miejscu, aby upamiętnić jego śmierć. Zapaliliśmy znicze, symbolicznie oznaczyliśmy to miejsce jako Plac im. Maxwella Itoyi, przypomnieliśmy okoliczności zabójstwa. Ta data to nie tylko rocznica śmierci naszego przyjaciela, ale także dzień walki z instytucjonalnym rasizmem państwa. Rasizmem, który bazuje także na nierównościach społecznych, które swoje źródło mają w systemie kapitalistycznym. Jak ujawniły późniejsze relacje świadków, śmierć Maxwella z rąk policjanta była tylko czubkiem góry lodowej. Codzienność bazarowa to brutalne i upokarzające kontrole imigrantów i imigrantek dotyczące zarówno legalności ich pobytu jak i legalności sprzedawanych produktów. W tym samym czasie prawowici właściciele tych marek korzystają z wyzysku pracownic i pracowników na całym świecie bez żadnych konsekwencji.
Poczucie niesprawiedliwości wzrasta, jeśli zdamy sobie sprawę, że ludzie, którzy uciekają ze swoich krajów przez nieznośnym ubóstwem, są najczęściej pozbawieni możliwości wyboru miejsca pracy. Jak wskazuje jeden z nigeryjskich aktywistów, który stara się budować w Polsce nigeryjską diasporę: „[Czarni] Handlują na bazarze, bo Polacy odmawiają im pracy, także takim, którzy mają legalne papiery. Dlaczego? Bo są kolorowi. To czysty rasizm, choć niewypowiadany otwarcie”. Okoliczności śmierci Maxwella jak w soczewce oddają w tym przypadku dosłownie rozumiany, morderczy splot rasy, klasy i imigranckiego statusu prawnego. Splotu czynników, których np. John Godson – Polak nigeryjskiego pochodzenia, były poseł, menadżer, przedsiębiorca, raczej w Polsce nie doświadczy. Choć przecież też jest Czarny. Jego świat wygląd jednak inaczej – prawnie jest już Polakiem, ekonomicznie nie musi walczyć o przetrwanie, dostęp do służby zdrowia, przedszkole dla dzieci. Nie musi konkurować z Polakami o wynajem najtańszych na rynku mieszkań, bo zapewne sam mógłby być osobą, która wynajmuje takie mieszkania innym. Nie kwestionując faktu, że doświadcza rasizmu, z pewnością jednak nie przechodzi na druga stronę ulicy, gdy widzi policjanta ze strachu przed kontrolą papierów. Może dlatego Pan Godson twierdzi, że w istocie w Polsce nie ma rasizmu: „Jest różnica między rasizmem, a tym, co obserwujemy w Polsce - niskimi kompetencjami międzykulturowymi. (…) Niskie kompetencje międzykulturowe to sytuacja, kiedy na odmienność ludzie reagują ze strachem, a wynika to z niewiedzy”. Ciekawe, czy Maxwell mógłby wyjaśnić to co go spotkało niskimi kompetencjami międzykulturowymi funkcjonariuszy?