Giertych i podwyżki - wywiad
- Dział: Społeczeństwo
Jak nauczyciele odbierają obecna sytuację w oświacie? Z jednej strony działania Giertycha, a z drugiej kwestie niezałatwionych w dalszym ciągu podwyżek?
Jedno jest pewne – nie znam ani jednego nauczyciela, który popierałby działania obecnego ministra edukacji narodowej. Co więcej – nie znam żadnego ucznia wypowiadającego się dobrze o Giertychu. O ile uczniów zrozumieć łatwiej – młodzież przecież buntuje się przeciw władzy i wszelkim próbom jej ujarzmiania, to sprzeciw środowiska nauczycielskiego jest zastanawiający.
Jakie są teraz zarobki nauczycieli? Na jakie sprawy zwracają nauczyciele największą obecnie uwagę?
Polska szkoła, a rozumiem przez to instytucję, programy, nauczycieli, ministerstwo i pieniądze w budżecie państwa (a raczej ich dramatyczny brak), musi być zreformowana. W takim kształcie nie jest w stanie dawać społeczeństwu mądrych, oświeconych ludzi, którzy podejmować mogą samodzielne decyzje. Przepełnione klasy, bo przecież 35 uczniów w klasie to tłum. Nauczyciel nie może dotrzeć do każdego, bo nie ma na to ani czasu, ani środków. Każdy uczeń ma inne zainteresowania i różne predyspozycje intelektualne. W szkołach społecznych liczebność klas nie przekracza 15 uczniów i wtedy jest mowa o indywidualnym podejściu nauczyciela do ucznia. Takie małe klasy to moje największe marzenie. Bo o marzeniu finansowym w polskiej szkole nie chcę nawet strzępić sobie języka. Jako nauczyciel stażysta, a więc pierwszy rok w szkole, po skończonych dwóch fakultetach z bardzo dobrymi wynikami, zarabiam 720 zł netto. Po roku stanę się nauczycielem kontraktowym i do 720 zł dorzucą mi jakieś 100 – 200 zł. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że za takie pieniądze nie jestem w stanie utrzymać rodziny. Nie mogę nawet wynająć 2 pokojowego mieszkania w dużym mieście, a co dopiero zapłacić za przedszkole dziecka (dzieci), które mam przecież rodzić, żeby łagodzić niż demograficzny. Co dopiero to dziecko wyżywić, ubrać czy wyleczyć, jak nie daj Boże zachoruje. Paranoja. Podwyżki? To chyba najśmieszniejsza rzecz, jaka pojawia się na ustach nauczycieli w pokoju nauczycielskim. Dla mnie podwyżka to 20 – 30 zł. Dla innych nauczycieli – podobnie. Lepiej by było przeznaczyć te pieniądze (mówię w swoim imieniu) na stypendia dla zdolnych i biednych uczniów, bo w domowym budżecie rodzin nauczycielskich nie zmieniają nic.
Co nauczyciele na to wszystko? 17 marca w Warszawie demonstrowało 12 tys. pracowników oświaty.
Po pierwsze nie mam czasu z nikim rozmawiać, bo pędzimy na dyżury, sprawdzamy prace, przygotowujemy się do lekcji, uzupełniamy dzienniki, mijamy się na wywiadówkach i radach pedagogicznych, biegniemy odebrać własne dzieci z przedszkoli i szkół, lecimy gotować obiady… Poza tym pierwszorocznym (takim jak ja) trudno przebić się do środowiska zgranych i znających się od lat belfrów. Ci nauczyciele, których znam, nie narzekają głośno. Nie usłyszysz ich skarg. Kurczowo trzymają się posad. Godzą się na większość warunków stawianych im przez dyrekcję. Nikt na przykład nie śmie spytać o łikend majowy – ile dni mamy wolnych, ile odpracujemy, ile ma przepaść, bo nie chce być posądzony o „leniwy stosunek do pracy”. Ci doświadczeni, po 15 - 20 latach pracy, zarabiają magiczną kwotę 1500 – 2000 tysięcy złotych i spokojnie przyjmują wszystko, czekając na emeryturę. U mnie w szkole nikt nie powiedział słowa na temat demonstracji 17 marca.
Jaka zatem widzisz swoją przyszłość w tym zawodzie?
Uczenie polskiego i literatury, a więc życia, w tej szkole, w której pracuję, nie ma nic wspólnego z moimi ideami, planami i marzeniami. Mam kilkoro z 218 uczniów, którzy chcą przyswoić wiedzę i dowiedzieć się ciekawych rzeczy. Reszta to w większości sympatyczni i weseli młodzi ludzie, którzy zasilą rzeszę przeciętnych, średnio lub mało szczęśliwych obywateli tego kraju (lub innych, bogatszych krajów Europy). Ostatnio dziewczyny w technikum (chłopcy również) nie miały najmniejszej ochoty zapamiętać nazwiska Magellana, pierwszego człowieka, który opłynął świat. „Po co nam to?!” – piszczały z niesmakiem. „Po co nam to?!”. Myślę, że nie tylko szkoła powinna dać im odpowiedź na to pytanie.