Protest z prywatyzacją w tle
- Dział: Społeczeństwo
Trudno nie rozumieć pielęgniarek, kiedy walczą o podwyżki płac, ich praca jest trudna i nisko opłacana. Nie jest jednak zrozumiałe to, że stanęły w jednym szeregu z lekarzami-prywatyzatorami, a nie z technikami medycznymi, ratownikami, laborantkami czy też salowymi. Protest pielęgniarek jest od samego początku bezczelnie rozgrywany przez liberałów i zwolenników całkowitej prywatyzacji służby zdrowia, mimo, że spora jej część, nawet 60 proc., jest już prywatna. Są to przychodnie lekarzy rodzinnych, różnego rodzaju gabinety, stacje dializ, ośrodki medycyny pracy, nawet stacje pogotowia ratunkowego oraz kilkadziesiąt szpitali.
Główny inicjator protestów w służbie zdrowia - Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy jest tworem niespotykanym. To skrajnie liberalna organizacja, którego przewodniczący, Krzysztof Bukiel, jest wieloletnim działaczem politycznym związanym z Unią Polityki Realnej Janusza Korwina-Mikke. Mówi on oficjalnie, że chce rozwalić bezpłatną, publiczną służbę zdrowia. Lekarze nie chcą być pracownikami, ale pracodawcami.
Wbrew temu co się mówi, płace średniego personelu medycznego w prywatnych placówkach medycznych wcale nie są wyższe niż w państwowych. Umowy o pracę są zastępowane umowami zleceniami oraz samozatrudnieniem, a o działaniach związków zawodowych nikt tam nie słyszał. Pytam więc: dlaczego organizatorki protestu pielęgniarek nie odcinają się zdecydowanie od pomysłów i działań Bukiela i jego kolegów, oraz dlaczego tak zdecydowanie odrzuciły pomysł wyższego opodatkowania bogatych na rzecz służby zdrowia? Chyba chcą, aby na nich spadły wszystkie problemy związane z jej prywatyzacją. To wszystko sprawia wrażenie że panie-biurokratki z centrali OZZPiP biorą udział w politycznej grze obalenia braci Kaczyńskich i wprowadzenia do władzy liberałów z PO i LiD. Wiele z nich w ostatnich wyborach startowało z list SLD i PSL (dziś sojusznika PO). Wszystkie te wydarzenia to dobry przykład jak upolitycznienie działań związkowych, przez ludzi znanych z antyspołeczych i antypracowniczych poglądów, niszczy sens walki o prawa pracownicze.
Jacek Rosołowski