Pracownicy! Licytujcie się!
- Dział: Społeczeństwo
Jesteśmy jednym z wielu kandydatów czy kandydatek. Możemy założyć, że każda z osób zgłaszających się na rozmowę o pracę otrzymała takie pytanie. W takim przypadku domyślamy się, że nie pytają nas o naszą prawdziwą samowycenę rynkową, ale o najniższą stawkę, jak bardzo w stanie jesteśmy zaniżyć żądania płacowe, by pracę otrzymać. Pracodawcy przy okazji dyskusji o pracę urządzają aukcję: kto najniżej sprzeda swoje zdolności i czas.
Podczas mojej pierwszej rozmowy o pracę, gdy padło pytanie ile chcę zarabiać stwierdziłem, że ok. 3000. Dodając prawie zaraz, że chyba pani nie o to chodziło. Przytaknęła. Nikt nie zarabia 3000 w danej branży. Musiałem urealnić mojej pragnienia, podając najwyższą stawkę jaka ponoć jest do osiągnięcia. Pracy nie dostałem, za słabe kwalifikacje, podobno. Później wiedziałem, że trzeba licytować jak najniżej.
Nie, nie posiadam dowodów na powyższy zarzut. Opieram się na subiektywnym doświadczeniu, rzec można, że na intuicji. Wiem też, że inni koledzy bez pracy, również mieli takie pytania. Zastanawiam się na ile nasza, dość wysoka wycena, wpłynęła na fakt, iż dalej jesteśmy bez pracy. Tego się niestety nie dowiemy.
Dziś przeglądając Centrum Informacji Anarchistycznej natknąłem się na tekst, w którym informowano, że użytkownicy portalu pracuj.pl domagają się danych o pensjach w ofertach pracy. Rzeczywiście - tylko nieliczni pracodawcy podają szacunkowe liczby, reszta zadowala się tekstem: "dobre wynagrodzenie" i różnymi mutacjami tegoż sloganu. Postulat jak najbardziej słuszny, mógłby tą tajną licytację zlikwidować, jednocześnie ukazując realną wartość pracy w danych branżach. Wtedy pracodawcy pisali by: "Ciekawe zarobki - 1200 brutto". Tak, bardzo ciekawe.
Przejdźmy do wniosków. Zakładając, że nie jawność pensji sprzyja pracodawcom, że opisany proceder ma miejsce, warto zastanowić się, czy, jak chce jeden z redaktorów Centrum Informacji Anarchistycznej, związki zawodowe nie powinny domagać się głośno jawności zarobków. Żebyśmy nie musieli podczas każdej rozmowy o prace zastanawiać się za ile przetrwamy, i ile najmniej "chcemy" zarabiać.
Można spróbować bardziej utopijnej praktyki - takiej co unieważnia licytację. Nie bierzemy pracy za mniej niż 3000 zł. Taki strajk bezrobotnych.