Sosnowiec: Ludzkie mięso
- Dział: Społeczeństwo

Tragedia ludzi, z którymi stykamy się codziennie dotyczy nas mocniej i jednocześnie każe się zastanowić nad rolą ludzkiej wspólnoty we współczesnej Polsce, i zadać pytanie: co to znaczy być dzisiaj obywatelem, mieszkańcem miasta, oraz jaką rolę powinien odgrywać samorząd w kreowaniu i obronie lokalnych wspólnot?
W opisanym gazetowym przypadku moich sąsiadów potraktowano jak „ludzkie mięso”, jak rzecz, którą dowolnie można przestawiać z miejsca na miejsce bez pytania o zdanie. (Tym bardziej, że mieszkania jako zakładowe były wypracowane rękami zamieszkujących je lokatorów). Tymczasem Centrala Zaopatrzenia Górnictwa, dotychczasowy właściciel budynków przy ul. Lipowej, mimo zapewnień o chęci sprzedaży mieszkań obecnym najemcom, tuż po otrzymaniu gruntów od miasta na własność, bez konsultacji sprzedał budynki prywatnemu inwestorowi. Nowy właściciel, nie jest bynajmniej czułym na socjalne potrzeby biznesmenem, ale klasycznym wytworem obecnego w Polsce neoliberalnego systemu, dla którego jedyną zrozumiałą wartością wydaje się być wyłącznie czynnik o nazwie zysk.
Ta smutna historia wpisuje się jednak w szerszy kontekst, o którym dziś dyskutujemy w naszym kraju, a którym jest debata i spór o rolę i znaczenie ruchu „Solidarności”, oraz tego, co pozostało z jej szczytnych idei. W chwili obecnej istnieją dwie strony medalu w tym sporze.
Pierwsza strona to osoby z elit „Solidarności”, którym zawdzięczamy obalenie chorego systemu, ale też, zapewne z braku odpowiedniego doświadczenia, ale również po części z wypaczenia istotnych zasad pierwotnej „Solidarności”, jakimi było zapewnienie pewnych socjalnych postulatów robotniczych, oraz wolności, jaką oferował zdrowy liberalizm społeczny. Do tejże strony medalu doliczyć można ponadto elity poprzedniego systemu, które na bezkrwawej społecznej rewolucji zyskały najwięcej, i które wykorzystały nowy kierunek nie tylko by przetrwać, ale by dalej kreować wizje polskiego społeczeństwa (tzw. nomenklatura).
Druga strona zaś to ludzie współtworzący robotniczy ruch, którzy jednak wyparci zostali z oficjalnego dyskursu publicznego i zepchnięci na margines w okresie transformacji ustrojowej, a którzy wraz z dojściem do władzy PiS-u ujawnili się, oraz własne głęboko ukryte frustracje. Efektem tego ujawnienia było stworzenie utopijnej koncepcji IV RP „Polski Solidarnej”, a w gruncie rzeczy idei Państwa, które w dobie globalizacji i nowych wyzwań na świecie, stało się anachronicznym tworem narodowej papki w sosie uprzedzeń i podejrzeń. Państwa, jakie nie miałoby żadnych szans znaleźć sobie miejsca w nowoczesnej Europie.
To właśnie za ich sprawą doszło do czytelnego manichejskiego podziału wśród obywateli RP, który to podział dziś skutecznie udaremnia budowę nowego społeczeństwa. Tak, więc z braku możliwości porozumienia i zasypania stworzonego już podziału, nie jesteśmy na chwilę obecną w stanie sprostać współczesnym zagrożeniom, oraz bez kompleksów i energicznie szukać rozwiązań na lepsze i bardziej sprawiedliwe jutro.
Niewypał o nazwie IV RP tak jak szybko powstał, tak też szybko zaczął obumierać, choć do dziś czujemy jeszcze jego „śmierdzące bąki” w postaci ubeckich akt i IPN-owskich przecieków. I mimo, iż zdemolował on i wywrócił do góry nogami wartości i osiągnięcia kilkunastoletniej polskiej demokracji, to ponadto wywlekł także na światło dzienne wszystkie brudy i śmieci przez lata zamiatane pod dywan. Dzięki naruszeniu dotychczasowych struktur państwa - i tych złych i tych dobrych - zmobilizował aktywność społeczną i w gruncie rzeczy przyczynił się do rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Inną pozytywną stroną tego nieudanego przewrotu IV RP, było ujawnienie się i pełna mobilizacja w obronie własnych zagrożonych interesów wszelkiej maści „chciwców”, którzy bez umiaru korzystali z systemu, który sami konserwowali i stymulowali. Ujawnienie tego procesu jest jak wykrycie i zdefiniowanie groźnego wirusa, dla którego od tej chwili można zastosować odpowiednie leki w celu jego usunięcia. Wiedząc już jak wiele przez lata stworzyliśmy „głodnych duchów”, czyli ludzi o ogromnych brzuchach i wąskich gardłach, których głód i pożądanie nigdy nie będzie mógł być nasycony, a jedynym celem ich istnienia jest „mieć więcej”, możemy od teraz zastosować antidotum w postaci szczodrości i prawdziwej ludzkiej „Solidarności”. Solidarności, którą odbudować możemy jedynie poprzez rozwój zdrowego społeczeństwa obywatelskiego i więzi międzyludzkich, oraz poprzez oddolne działania na poziomie lokalnym gminy, czy miasta, a nie jak to zakładał projekt IV RP - odnowy moralnej wydumanej koncepcji narodu.
Piszę tą analizę celowo, gdyż ów szerszy kontekst i spór ideowy o rolę i znaczenie wartości „Solidarności” ma bezpośrednie przełożenie na to, co stało się przy ul. Lipowej. Zwykli, szarzy mieszkańcy, którzy czasem 50 lat pracowali na własne „M” i godny styl życia, są właśnie takimi poszkodowanymi. To właśnie ich robotnicze idee i wartości zostały zdradzone, a oni sami zdani na łaskę tychże „głodnych duchów”.
Na chwilę obecną obie strony monety okazały się drogą donikąd. Jedna strona zawiodła nas na coraz większą frustracje, podziały i kompleksy, a druga strona dalej konserwuje system neoliberalnej chciwości i koncepcje społeczeństwa „wyścigu szczurów”, oraz naczelnej idei, że liczy się jedynie „zysk dla samego zysku”, bez uwzględnienia jakości życia i zwracania uwagi na socjalne potrzeby najsłabszych. Dziś bez przeszkód możemy sprzedać wszystko – stołek dla członka rodziny lub kolesia, albo mieszkańca razem z blokiem - nieważne - liczy się tylko to, kto więcej zapłaci i czym w zamian się może odwdzięczyć.
Mimo tej nieciekawej sytuacji i wypaczonej przez lata prania mózgu mentalności, że ważne jest tylko „mieć”, a nie, w jaki sposób „być”, to moim zdaniem właśnie teraz istnieje silny potencjał do dokonania rewolucyjnych i jakościowych zmian w naszym systemie społecznym, o czym świadczy fakt, że społeczeństwo próbowało, choć może w niewłaściwy sposób dokonać wyraźnej zmiany ustrojowej. Ta nowa wizja nowoczesnego społeczeństwa - jak sądzę - oparta powinna być na budowaniu „aktywnej wspólnoty”, na szczeblach lokalnych, czyli takiego tworu społecznego, który ma poczucie wpływu na to, co dzieje się wkoło nas i ma poczucie przynależności, a także dumy ze swojej społeczności. Co istotne, my nie musimy tego budować od początku, bo Polska historia obfituje w wiele przykładów w jaki sposób tworzyć tolerancyjne społeczeństwo obywatelskie. Jednym słowem: wystarczy tylko wrócić do dawnych tradycji i wzorców.
Kreowanie nowej wizji rzeczywistości może zacząć się tu i teraz, tak na ul. Lipowej jak i w każdej innej ulicy w dowolnym mieście, czy gminie. Narzędziami budowania nowej wizji powinny być wszelkiego rodzaju wspólnoty polityczne, ekonomiczne, społeczne i inne. Sektor pozarządowy, jakim jest tworzenie rozmaitych fundacji, komitetów obywatelskich, stowarzyszeń, spółdzielni socjalnych i innych tworów, które realnie zaczną oddziaływać na przestrzeń publiczną danego miasta lub wsi. Dobrych wzorców warto szukać także w Europie i Świecie. Obrażanie się na politykę i oddawanie rad miast w ręce partyjnych kacyków i koniunkturalistów, sprawi, że nic się nie zmieni. Warto wreszcie uświadomić sobie, że sama działalność polityczna nie jest niczym złym i samemu aktywnie brać w niej udział. (Świetnym przykładem są np. niemieckie fundacje polityczne - różnych opcji politycznych, finansowane przez Państwo, które poprzez działania programowe umiejętnie lokują środki finansowe w propagowanie praw obywateli, ich uświadamianie i zapoznawanie z problemami społecznymi, politycznymi, czy ekorozwoju i które to fundacje budzą ich zainteresowanie tymi kwestiami.)
Przykładów pozytywnego działania organizacji można by mnożyć, a my w historycznych korzeniach mamy już zakodowaną „obywatelskość”. Teraz powinna nadejść pora ponownie ją przywołać. Jako społeczeństwo mamy wtłoczoną do serca ideę „Solidarności”, ale o niej zapomnieliśmy.
Namawiam zatem do kreowania nowej wizji i to nie odległych, wydumanych „szklanych domów”, ale mojego miasta, wsi, gminy, bo tylko na tym poziomie jesteśmy w stanie coś zdziałać jako jednostka. Wtrącanie się w sprawy publiczne to najważniejszy z elementów miejskiej demokracji. Właśnie przez taką działalność będziemy w stanie obronić wartość Solidarności. Sytuacje takie jak z ulicy Lipowej, mogą pobudzić ludność do stowarzyszania się, a to pomaga dać odpór „chciwcom”. Lokalna opinia społeczna, która poddaje ostracyzmowi nieetyczne i biznesowe zapędy tych, którym nigdy dość, jest skuteczniejsza niż regulacje prawne. Warto nauczyć się nieakceptowania tego kapitału finansowego, który nie szanuje jednostek, oraz dobra wspólnego, jakim jest przyroda, oraz tego, co służyć będzie następnym pokoleniom. Warto też nauczyć się wspierać „czysty biznes”, czyli taki, który jest odpowiedzialny społecznie i ekologicznie.
Adrian Kołodziejczyk
Tekst nadesłany przez autora niekoniecznie reprezentuje we wszystkim poglądy Inicjatywy Pracowniczej, drukujemy go jednak jako kolejny głos w dyskusji nad ważnymi dla nas wszystkich kwestiami. Sprawa mieszkańców z ulicy Lipowej nie jest jeszcze przesądzona. Potrzebują wsparcia. (JU)