Sekretariaty Kobiet w CGT i IWW
- Dział: Strategie związkowe
Poniższe teksty zostały nadesłane przez członkinie sekratariatów kobiet ze związków zawodowych IWW (głównie z USA/Wielkiej Brytanii) oraz CGT (z Hiszpanii), które wzięły udział w "I międzyzakładowym spotkaniu kobiet z Inicjatywy Pracowniczej" 21-22 kwietnia 2012 r. Pełna relacja ze spotkania ukaże się wkrótce.
Hiszpania: Wolne Kobiety i Sekretariat Kobiet w CGT
W 2010 r. obchodziliśmy stulecie ruchu anarchosyndykalistycznego. Kobiety zawsze były jego częścią, jeszcze przed założeniem CNT w 1910 roku. Już gdy w 1868 r. Fanelli, wybitny uczeń Bakunina i Masona, poparł postulaty anarchistów z Półwyspu Iberyskiego, kobiety były zaangażowane w hiszpański ruch wolnościowy.
Rola społeczna kobiet pod koniec XIX w. w Hiszpanii była w dużej mierze ograniczona do roli gospodyni domowej i matki. Kobiety nie miał dostępu do edukacji, a wzorce patriarchalne były mocno zakorzenione. Wraz z rozwojem procesu industrializacji wzrosła obecność kobiet na rynku pracy: kobiety, również te bardzo młode, aby przeżyć musiały zatrudnić się w zakładach produkcyjnych, np. w fabrykach przemysłu tekstylnego w Katalonii, spożywczego w Andaluzji czy produkującego cygara w Alicante. Kobiety dalej pracowały też na roli w Kastylii.
Od samego początku wśród pracowników były kobiety, które chciały wspólnie walczyć o lepszy świat, w tym o walkę o emancypację kobiet. Od samego początku w fabrykach i na wsiach obecne były te, które chciały się organizować, edukować i działać wraz z innymi kobietami, by wzywolić się od podwójnego wyzysku – wyzysku ich jako kobiet i jako pracownic w zakładach pracy.
Choć kobiety w tamtym czasie wychowano w taki sposób, aby przestrzegały ścisłych zasad, znalazły się takie, które ośmieliły się je złamać i żyć pełnią życia. Nie wiemy o nich zbyt wiele, jako że historycy – dawniej głównie mężczyźni – często nie odnotowywali, choćby częściowo, doświadczeń wielu kobiet. Dopiero od niedawna historycy i historyczki zajmują się odzyskiwaniem pamięci i wiedzy historycznej z feministycznej perspektywy.
Libres Mujeres (Wolne Kobiety) to organizacja zrzeszająca kobiety, która istniała od kwietnia 1936 r. do lutego 1939 r., podczas wojny domowej w Hiszpanii. Obok CNT – Krajowej Konfederacji Pracy, była jedną z najistotniejszych organizacji hiszpańskiego ruchu wolnościowego.
Mimo, że postulat równości płci podnoszony był przez CNT od samego początku, wiele kobiet, które były aktywne w ruchu, uważało, że niezbędne jest powołanie niezależnej organizacji kobiet, aby w pełni rozwijać swoje zdolności i uczestniczyć w walce politycznej. Zaczęły pojawiać się pierwsze grupy. W 1934 r. w Barcelonie powstała Kobieca Grupa Kulturalna, która wraz z redaktorkami gazety „Mujeres Libres” z Madrytu stały się zalążkiem przyszłej organizacji, która zaczęła szybko rosnąć – według szacunków w październiku 1938 r. liczyła ponad 20 tys. członkiń. O jej sile i żywotności świadczy to, że podczas pierwszego Kongresu, 20 sierpnia 1937 roku, zadecydowano o tym, że organizacja będzie działać na zasadzie wolnościowego federalizmu, w oparciu o oddolną samoorganizację lokalnych grup. Powołany komitet krajowy miał za zadanie jedynie koordynować działalność lokalnych grup poprzez powoływanych rotacyjnie sekretarzy. Na kongresie zadecydowano o tym, że celem organizacji jest budowanie świadomej i silnej organizacji kobiecej, poprzez otwieranie szkół samokształceniowych, konferencji i kursów, mających na celu emancypację kobiet i wyzwolenie od podwójnego ucisku: od podporządkowania kobiet i od wyzysku w miejscu pracy.
Przegrana wojna i dyktatura Franco rozbiła ruch. Wiele z działaczek zostało zmuszonych do emigracji, równie wiele opuściło Hiszpanię dobrowolnie, wiele też pozostało w kraju w ukryciu, na tzw. wygnaniu wewnętrznym. Przykładowo, Lucia Sanchez Saornil, założycielka ruchu, zmarła anonimowo w Walencji w 1970 r. i nikt nie wiedział o jej sekrecie.
W latach 70. pojawiły się plany odtworzenia organizacji; powstało kilka grup, m.in. w Asturii i Barcelonie, ale zawiesiły swoją działalnosć. Po kongresie w 1984 r. nastąpił podział na CNT i CGT. CGT powstała jako odpowiedź na pasywność biurokratycznych związków zawodowych, które w latach 60. i 70. porzuciły walkę na poziomie zakładów pracy. W CGT również zawiązały się grupy kobiet – ich pierwsze spotkanie odbyło się w 1985 r. pod hasłem „Kobiety i Praca”. Uczestniczyło w nim wiele grup, które razem stworzyły pismo o tej samej nazwie. Ukazało się łącznie 15 numerów, ostatni z nich w 1993 roku.
W 2001 roku CGT powołał sekretariat kobiet, i od tego czasu ma miejsce intensywny wzrost liczby spotkań, kampanii i publikacji. Obecnie członkinie sekretariatu promują walkę o równość we wszystkich dziedzinach: w zakładach pracy, np. poprzez programy równościowe, jak też w całym społeczeństwie, poprzez podnoszenie świadomości w kwestiach takich jak język, tożsamość płciowa, wolność decydowania o macierzyństwie, na polu opieki i w kwestii pracy domowej.
Jesteśmy w CGT zorganizowane w grupy robocze pracujące nad tematami dotyczącymi kobiet, jak też działamy w lokalnych komisjach zakładowych, podnosząc kwestię równości na lokalnym poziomie.
Jako sekretariat kobiet, co roku prowadzimy dwie kampanie: z okazji 8 marca – Międzynarodowego Dnia Kobiet, oraz z okazji 25 listopada, Międzynarodowego Dnia Przeciwko Przemocy Wobec Kobiet. Aby przygotować te wydarzenia, spotykamy się trzy razy w roku: we wrześniu dyskutujemy o kampanii w dniu 25 listopada, w styczniu przygotowujemy się na 8 marca, a w czerwcu mamy spotkanie szkoleniowe, na którym debatujemy o pozostałych kwestiach. Podnosimy również takie kwestie jak dostęp do aborcji, opieka, praca domowa, równość w miejscu pracy. W tej chwili przygotowujemy biuletyn na temat pracy domowej, w związku ze zmianą prawa w tej dziedzinie. Przygotowujemy również kampanię w sprawie dostępu do aborcji, jako że obecny rząd planuje zmienić przepisy i ograniczyć to prawo. Publikujemy również kolumnę w gazecie CGT, pt. “Red and Black”, o nazwie Axis Violet.
Jesli chodzi o problemy działaczek, na poziomie walki w zakładzie pracy ich problemy są takie same jak członków naszej organziacji, choć dochodzą do nich problemy typowe dla kobiet, takie jak m.in. gorsze warunki zatrudnienia. Jeśli chodzi o działanie w ramach organizacji, niezwykle trudne jest pogodznie działalności, pracy zarobkowej i pracy w domu, stąd widoczne jest mniejsze zaangażowanie kobiet. Konsekwecją nierównego podziału obowiązków jest też to, że część osób pełni dane funkcje przez długi okres czasu, co rodzi kolejne problemy.
Jesteśmy przekonane, że włączenie kobiet do aktywnej działaności związkowej jest niezywkle ważne, w tym włączenie ich do procesu decyzyjego nie tylko w sprawie tego, co trzeba zrobić w pracy lub na demonstracji, ale w same struktury organizacyjne naszego związku. Musimy tam być! Musimy uświadamiać naszych kolegów i ogół społeczeństwa, że to, co robimy i jak działamy, musi brać pod uwagę obowiązki rodzinne, aby ułatwić uczestnictwo kobietom w różnych działaniach. Trzeba kontynuować podnoszenie świadomości na temat korzyści płynących z podziału prac domowych, zarówno wśród działaczy naszego związku, jak i poza nim.
Rewolucja będzie z udziałem kobiet, albo nie będzie jej wcale!
Isabel Pérez Ortega
Sekretariat Kobiet, CGT
“IWW – związek dla wszystkich pracowników?”
Po pierwsze, muszę podkreślić, że nie jest to oficjalne stanowisko IWW. Wezmę udział w spotkaniu „Kobiet z Inicjatywą” jako obserwatorka, ale mimo to chcę coś do niego wnieść i podzielić się z Wami tym, co robi IWW odnośnie kwestii kobiet w naszym związku w ostatnich latach i moimi refleksjami na ten temat.
Mimo że, jak się zdaje, IWW było jednym z pierwszych związków zawodowych w Stanach Zjednoczonych, który umożliwił równy udział kobiet i czarnoskórych pracowników dawno temu, i mimo że w historii IWW można odnotować słynne, wybitne działaczki (w naszym amerykańskim miesięczniku „Industrial Worker” ukazuje się na ich temat regularna kolumna), obecnie – jak i w przeszłości – większość członków IWW stanowią biali mężczyźni i to oni zajmują większość funkcyjnych stanowisk.
Dobrą wiadomością jest to, że dość dużo się o tym mówi w IWW i że wiele osób włożyło wiele wysiłku, by to zmienić. Mogę mówić tylko o ostatnich latach, jako że przystąpiłam do IWW w 2006 roku. Około 2008 r. powołaliśmy międzynarodowy Komitet Kobiet [IWW działa w kilku krajach, m.in., USA, Wielkiej Brytanii, Australii, Niemczech – przyp.]. Ta nieformalna grupa działaczek – ale też osób, które nie identyfikują się jako kobiety – zaczęła analizować sytuację kobiet i osób nieheteroseksualnych (LGBTQ) w IWW. W 2009 r. przeprowadzono wstępne wywiady z członkami i członkiniami IWW, aby ustalić jak członkinie IWW odczuwają własną sytuację i jakie są ich doświadczenia jako kobiet w IWW. Komitet kontynuował prace w postaci grupy dyskusyjnej w internecie, stworzył raport, a w trakcie corocznego zjazdu IWW przedstawił go na osobnej sesji, co wywołało wiele emocji. Sądzę też, że w IWW istnieją również grupy kobiet i inne, które podnoszą kwestie płci i rasy na szczeblu lokalnym.
Następnie na zjeździe w 2010 r., w odniesieniu do konkretnego przypadku molestowania, który miał miejsce w jednej komisji, powołano formalny komitet do opracowania polityki IWW w sprawach związanych z molestowaniem i dyskryminacją w IWW, a także by zastanowić się, co można zrobić, aby związek był mniej zdominowany przez mężczyzn. Moja praktyka w dzieleniu się pomysłami, refleksjami i doświadczeniami, a także w pracy w ramach IWW dotyczącej dostrzeżenia kobiet oraz osób nieheteroseksualnych i ich walki, wiąże się z tym komitetem.
Zgodnie z uzyskanym mandatem, pracowaliśmy razem poprzez internetową listę dyskusyjną i wypracowaliśmy propozycje dotyczące sposobów radzenia sobie z molestowaniem i dyskryminacją oraz narzędzi zwiększenia udziału pracownic i osób queer. Szczegółowe zmiany międzynarodowego statutu IWW związane z molestowaniem i dyskryminacją zostały przegłosowane w trakcie ostatniego referendum.
Te zapisy zostały stworzone w szczególności pod wpływem procesów opisanych w broszurze opublikowanej później w postaci książki pt: „Rewolucja zaczyna się w domu. Naprzeciw nadużyciom ze strony partnerów w środowisku działaczy” ('The Revolution Starts at Home. Confronting Partner Abuse in Activist Communities'), dostępnej na: http://zinelibrary.info/revolutionstarts-home-confronting-partner-abuse-activist-communities; mogę podzielić się z Wami wiele dłuższą listą tekstów, na których bazowaliśmy), która skupia się na temacie mediacji i odpowiedzialności ze strony całej społeczności. W międzyczasie komitet został przekształcony w stałą komisję przy IWW, by dalej kontynuować tą pracę.
Toczą się ożywione dyskusje na liście komitetu, począwszy od dyskusji formalnych, takich jak praca nad materiałami edukacyjnymi oraz określenie funkcjonowania specjalnego funduszu IWW w celu wspierania podróży kobiet na ważne dla IWW wydarzenia („Sato Fund”, fundusz utworzony ku pamięci pracownicy Charlie Sato), a skończywszy na dzieleniu się osobistymi doświadczeniami i poradach z nimi związanymi. Toczyły się także dyskusje na temat queer i doświadczeń osób transpłciowych, które osobiście otworzyły mi oczy na wiele spraw. W Ameryce Północnej kładziemy również coraz większy nacisk na oferowanie opieki nad dziećmi podczas spotkań związkowych, począwszy od zjazdów ogólnych, po spotkania lokalne. Na ostatnie zjazdy zostały wyprodukowane specjalne zabawki dla dzieci, została też reaktywowana „młodzieżówka” przy niektórych gałęziach IWW. Lokalne oddziały również powołały własne komitety, takie jak „Komitet Oporu wobec Patriarchatu” w USA, Portland, w stanie Oregon.
W międzyczasie staramy się – jest to pole mojej działalności w tym roku – zapewnić możliwość rozwoju umiejętności wśród wszystkich naszych członków, aby ułatwić radzenie sobie z molestowaniem i dyskryminacją zgodnie z polityką, jaką przyjęliśmy, a w szczególności w celu opracowania wytycznych i przeprowadzenia szkoleń w zakresie mediacji. Odbyłam też szereg nieformalnych rozmów z kilkoma współpracownikami podczas naszego corocznego zjazdu i przy okazji innych kluczowych dla IWW wydarzeń związkowych, na temat tego, jak zachęcić komisje do powoływania jako delegatów większej ilości kobiet, osób nieheteroseksualnych (LGBTQ) i nie-białych. Komitet ds. Analiz i Badań (część naszego wydziału organizacyjnego) także włączył pytania dotyczące płci i pochodzenia etnicznego do swojej ostatniej ankiety online, która jest wykorzystywana do rozwoju naszej organizacji.
W Wielkiej Brytanii członkinie Sekcji Pracowników Zdrowia (IU610) zorganizowały w 2010 r. konferencję (tylko dla kobiet). To było wielkie wydarzenie, na którym przemawiały w fantastyczny sposób Betty Cook i Anne Scargill z ruchu „Kobiety przeciwko zamykaniu kopalń” ('Women Against Pit Closures') [ruch wspierający górników i ich rodziny podczas strajków w latach 1984–85 – przyp.], choć frekwencja była bardzo niska (mogę przesłać zainteresowanym krótką relację z tej konferencji). Na konferencji działaczki opracowały projekt utworzenia stanowiska ds. kobiet, który został przyjęty na następnym zjeździe sekcji brytyjskiej. Mimo, że powołano osobę na to stanowisko, z tego co wiem, nie udało się jej zbyt wiele zdziałać i zaprzestano podejmować działania na tym polu.
Jednak konferencja na temat strategii związku zorganizowana przez naszych działaczy i działaczki z Wielkiej Brytanii w marcu tego roku również poruszała kwestie związane z płcią i równością (niektórzy zaproponowali konkretne propozycje, ja przedstawiłam tekst członkini, która nie mogła uczestniczyć w spotkaniu). Konferencja, która nie miała mocy decyzyjnej, zaleciła utworzenie stanowisk funkcyjnych ds. równości na poziomie lokalnym i utworzenia stanowiska lub komitetu na poziomie regionu.
Jestem jedną z osób, która bardzo chce budować w oparciu o te podstawy i widzieć, jak „robimy wszystko co możliwe” na tym polu. Jednak w codziennej działalności nie jest to zawsze łatwe, jak zapewne dobrze wiecie. Nasze towarzyszki nadal spotykają się z jawnie lekceważącą postawą ze strony niektórych towarzyszy, którzy wskrzeszają dawno zdezaktualizowane argumenty na rzecz nadrzędności klasy nad „zaledwie polityką tożsamości”; inni nadal nie mają odwagi mówić głośno i nie chcą wystawić się na ryzyko tego, że będą postrzegani jako osoby tworzące podziały i odciągające nas od „ważnych spraw”. Ale kiedy myślę o wszystkich członkach i członkiniach IWW, którzy budują na tym, o czym piszę i wspierają się nawzajem, bardzo dodaje mi to odwagi.
Wciąż pozostają jednak pytania nie tylko o rażący seksizm czy lekceważące postawy, ale także o to, kto podejmuje się jakich zadań i co my, jako cała organizacja, uważamy za priorytety. Bardzo niechętnie zostałam przewodniczącą naszego komitetu ds. płci, jako że przeczuwałam, że będzie to problematyczne, jeśli te kilka kobiet z naszego związku zostanie przesuniętych do pracy w „kwestiach kobiecych”. Na szczęście nie miało to miejsca, a ja bardzo wiele się nauczyłam, czując, że cała komisja wspiera się wzajemnie i ma również poparcie całej organizacji. Ale czuję, że warto o tym rozmawiać. Wykorzystując modny i w pewnym sensie technokratyczny język, myślę, że musimy postawić problematykę gender, płci i rasy w głównym nurcie („mainstream” the gender, sex and race) naszej organizacji opartej na walce klasowej, musimy umieścić je w samym środku tego, co robimy (i jak to robimy), i poświecić na to czas i zasoby. I musimy zrobić to w oparciu o nasz ulubiony slogan: „Agituj, Edukuj, Organizuj!” (Agitate, Educate, Organize!).
Myślę, że wyzwania, przed którymi stoimy, ilustruje fakt, że żadna z członkiń naszej organizacji, która jest zatrudniona jako sprzątaczka w Londynie lub pracuje dla Starbucks sprzedając kawę w USA, nie przyjedzie na spotkanie „Kobiet z Inicjatywą”. Mam nadzieję, że następnym razem, kiedy spotkają się nasze organizacje, to się zmieni, a pracownice, które organizują pikiety przed zakładami pracy z naszych komisji zakładowych, będą mogły bezpośrednio dyskutować z innymi pracownicami z innych krajów!
Aby dołączyć głosy niektórych naszych członkiń, które nie mogą tu być, chciałbym również podzielić się z Wami dwoma napisanymi niedawno tekstami autorstwa pracownicy Liberté Locke (który był już szeroko publikowany – hurra!) i Ildi Siposa, na temat ich bardzo konkretnych doświadczeń jako członkiń IWW.
Monika (X354612), na podstawie własnych doświadczeń
„Musimy im pokazać, że naprawdę potrafimy latać!” - list od Ildi Sipos z 19 marca 2012 r., dołączony do prezentacji Moniki ze związku zawodowego IWW z USA
To, co robicie, jest wyjątkowe! Jesteście wspaniałe! Chcę się z Wami podzielić moimi refleksjami. Choć trudno wyrazić wyzwania, przed jakimi stajemy jako pracujące matki (choć większość pracujących mam nie powiedziałaby tego głośno, bo wiadomo, że „pracujące kobiety” powinny przecież znosić swój los, prawda?) :) :)
Jestem kobietą, która z zawodu jest programistką. Pracuję codziennie od 8 rano do 17. Moim szefem jest kobieta. Nie lubi ludzi, którzy mają dzieci. Sądzi (i wyraziła to wielokrotnie przy różnych okazjach), że na kobietach, które mają dzieci, nie można polegać i że wykorzystują one innych w pracy i że nie pracują tak ciężko, jak pozostali.
Moje dziecko obudziło się dziś o 3:30 rano i nie mogło dłużej spać. Ma tylko 3 latka, więc powinno spać dłużej, w tym wieku to ważne. Chodzi do przedszkola, bo ja pracuję na cały etat. Nie pracuję dla zabawy. Muszę pracować, by przetrwać. Tak jak my wszyscy. Przedszkole jest świetne, ale bardzo przeludnione. Mają tam wiele zajęć, ale 9 godzin w jednym miejscu to paskudnie długo dla trzylatka. Wiec o 3 rano myślę jedynie o tym, że muszę zapewnić mu więcej snu, bo inaczej nie zniesie tego dnia. Ale się nie udało, już więcej nie mógł zasnąć.
Więc wyjeżdżam do pracy trochę wcześniej mając nadzieję, że może synek zaśnie w samochodzie w drodze do pracy.
Oczywiście jako że mój aniołek nie spał od 3:30, trudno sobie z nim poradzić. Marudzi. Więc proste zadania, takie jak poranny prysznic, śniadanie, ubranie nas obu i wyjście z domu jest nie lada wyzwaniem, który z trudem, ale jednak udaje mi się sprostać. Udaje nam się siąść w samochodzie, choć towarzyszy temu dużo płaczu i marudzenia, i mojego stresu. Jest już 7.
Synek jest zmęczony, nieszczęśliwy i marudny, więc i ja taka jestem. Płacze i mówi, że chce zostać w domu. Chce zostać z mamą. Nie chce iść do przedszkola. Łamie mi to serce. Jak wytłumaczyć mojemu trzyletniemu skarbowi, że mamusia musi iść do pracy i musi zostawić go w przedszkolu? Ale do diabła, dlaczego muszę??? Wzdycham, całuję go w czółko i obiecuję deser waniliowy mając nadzieję, że to przyniesie mu trochę radości.
Sztuczka się udała, rozwesela się. Nawet uśmiecha. Jedziemy. Jest 7:40, zasypia w samochodzie. Całe szczęście trochę odpocznie zanim zacznie dzień w przedszkolu. Ja mam 20 minut, by dostać się do pracy.
Co robię? Dzwonię do pracy i mówię, że się spóźnię. I jeszcze trochę jeżdżę samochodem, by mały dłużej się zdrzemną. Myślę, że półgodzinna drzemka jest lepsza niż nic. Jakoś przeżyje do następnej, o 1 po południu w przedszkolu.
Ok. 8:15 wjeżdżamy na parking i budzę go delikatnie. Wyjmuję go z krzesełka i pozwalam przytulić się, zanim się obudzi. Siedzimy tak razem przez chwilę i wtulając się przygotowujemy oboje do tego, by sprostać temu dniu.
Zostawiam go w przedszkolu, mówię opiekunce, że wstał o 3:30 i że będzie zmęczony, więc proszę, by się o niego zatroszczyła. Ściskam go i całuję. Biegnie się bawić, ja stoję w drzwiach. Nie spałam od 3:30, więc to był piekielnie stresujący poranek. Martwię się jak mały zniesie dzień. Muszę o tym zapomnieć, bo moja szefowa się wścieknie, że się spóźniam.
Idę do pracy, wchodzę. Wylewają się na mnie pomyje, jak zawsze ostatnio: „gdybyś tylko wyszła z domu 30 minut wcześniej i przewidziała, że może zdarzyć się coś po drodze...”, zanim urodziłaś dziecko nie miałaś nigdy takich problem...”. Gadaj sobie. Mówi to osoba, która nie ma dzieci. Ale krytyka nie pochodzi tylko od szefa, ale też od współpracowników. „Nie może ona stawić się na czas?”, „inni rodzice zawsze są na czas”, „jestem za tym, abyśmy wszyscy przychodzili 15 minut wcześniej” – mówi kobieta po pięćdziesiątce, która ma już dorosłe dzieci.
Siadam za biurkiem, wiedząc, że jestem otoczona przez szefa i współpracowników, którzy mają w dupie moje dziecko i poranek, który przeżyłam.
Więc co się dzieje w mojej głowie? Myślę o tym, co mogę zrobić, aby mój związek zawodowy rósł w siłę. Bo mimo tego wszystkiego, jestem członkinią związku w moim miejscu pracy razem z kilkoma... zaledwie... pracownikami, i dzięki temu jesteśmy silniejsi. Staramy się, aby inni otworzyli oczy i dostrzegli, jaka jest rzeczywistość. Bo pracownicy czasami mają gdzieś siebie nawzajem, dopóki nie przeszkolą się i nie zorganizują się w pracy i nie otworzą oczu na to, co się dzieje wokół nich.
Moja teoria na ten temat jest taka, że dzieje się tak, bo pracownicy są czasami jak orły, którym całe życie mówiono, że są kurczakami. Musimy im pokazać, że naprawdę mogą latać, bo całe życie im mówiono, że nie potrafią.
Ale nie jest to łatwe. A z powodu fałszywej iluzji bogactwa, jakiej dostarcza karta kredytowa... cóż, większość pracowników raczej stara się o możliwość bogacenia się, niż o sprostaniu temu, że są biedni. Nie obchodzi mnie tutaj to, że jestem kobietą. Nie obchodzi mnie teraz to, że jestem pracująca matką i że większość ludzi ma to gdzieś, nie chce wiedzieć, nie rozumie lub myśli, że coś jest ze mną nie w porządku, dlatego że tak troszczę się o mojego synka. Chrzanię to wszystko. Zależy mi na tym, żeby moje dziecko przeżyło dzisiejszy dzień. I na tym, co muszę zrobić, by poprawić naszą sytuację. Dla mnie, dla mojej rodziny, moich współpracownik i wszystkich tych, którzy próbują przetrwać.
Czytam informacje o Was i jestem zainspirowana. Dobrze wiedzieć, że ludzie naprawdę chcą spróbować zrozumieć się nawzajem. Że nie nie poprzestają na teoriach i organizują się tak, jak chcą. Czy nie byłoby fantastycznie gdybyśmy mieli miejsce, gdzie my, pracownicy, moglibyśmy rozmawiać ze sobą o tym, co to znaczy być pracującą kobietą albo lesbijką lub kimkolwiek innym, kto próbuje działać w IWW? Zdaję sobie sprawę, że komitet ds. kobiet został powołany do tego, by wykonać konkretną pracę, zgodnie z nadanym mandatem, i może to nie jest miejsce, by mówić o tym, jak wygląda nasza walka, ale osobiście bardzo doceniam rozmowy takie jak te, możliwość podzielenia się z Wami i usłyszenia, przez to przechodzą inni.