Pracownicy i pracownice III sektora – organizujcie się!
- Dział: Strategie związkowe

Cieszymy się, że podjęto badanie warunków pracy w organizacjach pozarządowych. To kwestia, która dotyczy 28 tys. organizacjii ponad 100 tys. osóbii. Ten raport to sygnał, że trzeci sektor wciąż stwarza szansę na krytyczną i otwartą samorefleksję. [raport PDF: http://popop.org.pl/raport-trzecia-strona-medalu-sytuacja-osob-pracujacych-w-polskich-organizacjach-pozarzadowych/]
Wiele zjawisk, które zebrały i opisują autorki raportu, pokrywa się z diagnozą Komisji Pracujących w Organizacjach Pozarządowych OZZIP. Z doświadczenia naszych członkiń i członków, ale też osób spoza naszego związku, znamy historie o warunkach pracy w organizacjach pozarządowych, podobne do tych zgromadzonych w ramach niniejszego badania.
Niskie i niepewne wynagrodzenia (od których czasem jeszcze trzeba odprowadzić „daninę” na potrzeby wkładu własnego do projektów), mobbing, brak poczucia stabilności zawodowej, niskie standardy BHP, niepłatne nadgodziny, oczekiwana pełna dyspozycyjność (bo przecież konferencje i inne „eventy” odbywają się zwykle wieczorami lub w weekendy), wygórowane ambicje zarządów, a jednocześnie brak przestrzeni na realizację własnych ambicji, wyzysk wolontariuszek czy zmuszanie do naginania i łamania przepisów prawa (z narażaniem na sankcje karne) – to wszystko patologie sektora, które stały się – w końcu! – przedmiotem debaty publicznej w 2015 roku. Zanim przejdziemy do szczegółowej analizy i rekomendacji, chcemy zauważyć, że zjawiska te w istotnej części są konsekwencją szerszego mechanizmu „outsourcingu”, w którym Państwo zleca ważne zadania publiczne do realizacji organizacjom pozarządowym. Argumentem koronnym na rzecz tego działania staje się „oszczędność”, rzadziej natomiast mówi się, że dokonuje się ona kosztem spychania pracowników i pracownic w nisko płatne prekaryjne formy zatrudnienia. Jako przykład można podać liczne fundacje edukacyjne, prowadzące szkoły i placówki oświatowe, finansowane ze środków publicznych, jednak zatrudniające kadrę na umowy śmieciowe i z pominięciem Karty Nauczyciela, czy sfery opieki społecznej.
Ale samo wskazanie objawów nie wystarcza do dokonania rzetelnej analizy problemu. Co uderzające dla nas, w wielu dyskusjach dotyczących warunków pracy w organizacjach pozarządowych brakuje perspektywy genderowej i klasowej, co nie pozwala wyartykułować istotnych nierówności. W konsekwencji dyskurs pozornej równości pomiędzy pracownikami i kadrą zarządzającą („jedziemy na tym samym wózku”) przyczynia się do pogłębiania problemów, narzucając knebel tym, którzy chcą o tych nierównościach czy przemocy mówić i z nimi walczyć. Dlatego, mimo że patologie, opisane w ramach raportu, są podobne do tych, które rozpoznaje Komisja NGO, to jednak rozwiązania proponowane przez nas zmierzają w innym kierunku.
Sytuacja pracowniczki (lub wolontariuszki) w organizacji pozarządowej jest inna niż pracodawczyni, członkini zarządu czy prezeski. Nie jedziemy na tym samym wózku. W naszej opinii ta różnica jest immanentną cechą stosunków pracy (także tych, które dotyczą pracy nieodpłatnej) i trzeci sektor nie różni się tu zasadniczo ani od budżetówki, ani od sektora prywatnego. Osoby pracujące i osoby zatrudniające nie ponoszą tych samych konsekwencji, nie mają takich samych obowiązków, inna jest ich odpowiedzialność i wpływ na decyzje. Dotyczy to całego zróżnicowanego spektrum sytuacji, z jakimi spotykamy się w organizacjach pozarządowych. Niezależnie od tego, czy zarząd pobiera za swoją pracę wynagrodzenie, czy robi to społecznie, to zawsze pozostaje w sytuacji uprzywilejowanej wobec pracowników i pracownic. To członkinie i członkowie zarządów są osobami, które podejmują decyzję o swoich warunkach pracy i stopniu zaangażowania, jak i warunkach zatrudnienia innych. Rozróżnienie to jest fundamentalne dla podjęcia skutecznych działań na rzecz poprawy swojej sytuacji przez pracowników i pracownice, wolontariuszki i wolontariuszy. Jako ważną rekomendację widzimy zatem spojrzenie na organizację pozarządowąiii jako miejsce pracy, a nie niehierarchiczną wspólnotę, w której wszyscy na takich samych prawach działają na rzecz jednej misji.
Najprościej tę nierówność zobaczyć, gdy zabraknie pieniędzy na pensje kadry zarządzającej (w tych organizacjach, w których mamy do czynienia z taką płatną funkcją). Nikt z zarządzających się nie zwolni, to koordynatorka, pracująca za wynagrodzenie niepozwalające odłożyć na czarną godzinę, musi pożegnać się ze swoim źródłem utrzymania. Będzie miała szczęście, jeśli dostanie (żenująco niski) zasiłek dla bezrobotnych, bo wymaga to zatrudnienia przez min. rok na oskładkowanej umowie, a w NGO często zatrudnia się na krótszy okres lub na umowę o dzieło. W tym kontekście nie dziwi wypowiedź jednej z respondentek niniejszego badania: „My się czasami zastanawiałyśmy: po co nam ten zarząd? Obalmy go! Bo po co? My i tak wszystko robimy. Rekrutujemy pracowników, piszemy strategie rozwoju, piszemy projekty. Ten zarząd nam tylko przeszkadza i kupę kasy zabiera z budżetu, bo zarabia, kurczę, dziesięć razy więcej od nas (…)” (14-PN-F-NOPP-DM).
Musimy też podkreślić, że naszym postulatem nie jest zastąpienie każdej umowy, w każdej sytuacji umową o pracę czy wymaganie etatów w regulaminach grantowych – mówimy wyłącznie o sytuacji, gdy zachodzi stosunek pracy, który niezgodnie z przepisami kodeksu pracy, dla wygody zarządu lub dla zwiększenia kwoty netto, ukrywany jest pod postacią zlecenia, dzieła czy wolontariatu. Tak, umowa o pracę nie rozwiąże wszystkich problemów pracowniczych, ale da podstawę do bardziej zrównoważonych relacji między zarządzającymi a pracownikami i pracownicami. W tak skonstruowanej partnerskiej debacie można będzie wypracować rozwiązania konkretnych problemów, na przykład mobbingu, czy złych warunków BHP.
Drugim istotnym elementem zmiany jest debata publiczna i bardzo nas cieszy, że nastąpił w niej, w ubiegłym roku znaczący przełom. Ale przypominamy, że ta debata nie może być tłamszona w imię tzw. interesu sektora, zwłaszcza gdy interes ten jest definiowany tylko przez jedną, dominującą, grupę. Dążenie do „zgody narodowej za wszelką ceną”, która ma się odbyć kosztem słabszych uczestniczek i uczestników życia społecznego, jest problemem, z którym borykają się wszystkie środowiska progresywne, wybrzmiewa także w dyskusjach dotyczących obecnej sytuacji politycznej. Prawa kobiet, lokatorów, kwestie socjalne, czy zmiany klimatu – to wszystko tematy, na które ma przyjść czas później. Podobnie na kwestie pracownicze w NGO. Tylko że ten właściwy czas nigdy nie nadchodzi.
Przede wszystkim jednak ta dyskusja musi być oparta na faktach, dlatego badania, takie jak wywiady przeprowadzone przez Fundację Inicjatyw Społecznych „Się Zrobi!”, mogą przyczynić się do poprawy sytuacji pracujących w NGO. Mogą, pod warunkiem, że opinie pracownic i pracowników nie będą odrzucane, jako „niesłuszne”, czy zagrażające wizerunkowi sektora właśnie. Dlatego też mamy nadzieję, że takich badań powstanie więcej. Ważne jest też by różnicy perspektyw pracodawcy i pracownika ani w metodologii, ani w analizie nie zamazywać.
W trosce o tę debatę apelujemy także do pracownic i pracowników o ujawnianie wszelkich konfliktów, przypadków przemocy, czy łamania praw pracowniczych. Niech przykładem będzie dla nas odważna postawa jednego z pracowników Fundacji Bęc Zmiana, który ujawnił, że przez wiele miesięcy pracował w ramach umowy o dzieło, choć domagał się umowy o pracę, słusznie uznając, że jego praca wypełnia kryteria stosunku pracy (świadczył pracę w jednym miejscu, w wyznaczonym czasie, w sposób ciągły i podlegając decyzjom przełożonej). To dzięki temu we wspomnianej organizacji zaprzestano patologicznej praktyki (zgodnie z naszą wiedzą kilku osobom zmieniono umowę o dzieło na umowę o pracę, co w polskiej rzeczywistości III sektora należy uważać za sukces). Co więcej, odwaga tej osoby uruchomiła szerszą dyskusję na temat statusu pracy i praw pracowniczych w organizacjach pozarządowych.
Kluczową kategorią, jaką posługujemy się w działalności związkowej, jest pojęcie budowania swojej siły przetargowej, rozumianej jako źródło siły pracowników i pracownic w negocjowaniu swoich interesów i możliwość kształtowania przez nich stosunków pracy. W strategii tej niezmiernie istotna jest „stowarzyszeniowa siła przetargowa”iv, czyli taka, którą tworzą skoordynowane działania grupy zatrudnionych.
Nasza rekomendacja wypływa właśnie z tej, znanej ruchowi pracowniczemu (a także innym ruchom społecznym dążącym do systemowej zmiany) od dawna prawdy, że podstawowym zaleceniem dla słabszych uczestników gry społecznej jest: organizujcie się!
Bądźmy solidarne i solidarni z koleżankami i kolegami z pracy, gdy znajdą się w konflikcie z przełożonymi.
Wesprzyjmy tych, którzy – mimo obawy o ostracyzm środowiskowy i trudności w znalezieniu kolejnej pracy – opowiadają publicznie o patologiach.
Solidaryzujmy się z innymi grupami zawodowymi, bo kiedyś będziemy potrzebować ich wsparcia. Pamiętajmy też o pracownikach i pracownicach z innych krajów, zwłaszcza pozaeuropejskich, gdzie częstokroć warunki pracy są znacząco gorsze, a szansa przebicia się do świadomości społecznej jeszcze mniejsza.
Ujawniajmy swoje zarobki i warunki zatrudnienia, pamiętając, że aby tę „stowarzyszeniową siłę przetargową” zbudować musimy zneutralizować potencjalnie konfliktogenne kwestie w zespole.
Domagajmy się faktycznej demokracji w naszych miejscach pracy. Niektóre organizacje pozarządowe na swoich sztandarach mają hasła związane ze zwiększeniem partycypacji społecznej, niektóre realizują projekty na rzecz współudziału obywateli i obywatelek w życiu publicznym – niech stowarzyszenie lub fundacja będzie tym miejscem, gdzie proces ten ma swój początek. Dążmy do przywrócenia idei stowarzyszenia, gdzie najwyższą władzą jest walne zebranie członków i członkiń, a zarząd jest podmiotem, który wdraża decyzje. Zmierzajmy do tego, abyśmy jako pracownicy i pracownice miały faktyczny wpływ na nasze miejsce pracy – zarówno w aspekcie warunków pracy, celów strategicznych, jak i merytorycznych zadań realizowanych przez organizację.
Korzystajmy z przysługujących nam praw pracowniczych – wywalczyły je dla nas pokolenia działaczy i działaczek. Domagajmy się adekwatnej płacy za wykonywaną pracę, umów etatowych na czas nieokreślony, respektowania prawa do czasu wolnego, godnych i bezpiecznych warunków pracy. A gdy to zawiedzie – odważmy się artykułować nasze interesy. W razie potrzeby możemy także zgłaszać sprawy do Państwowej Inspekcji Pracy (PIP), Wojewódzkich Stacji Sanitarno-Epidemiologicznych lub do właściwych miejscowo sądów pracy i ubezpieczeń społecznych.
Ale przede wszystkim włączmy się w szerszy ruch na rzecz zmiany, zakładajmy komisje zakładowe, międzyzakładowe i regionalne, wstępujmy do już istniejących komisji środowiskowych. „Solidarność naszą bronią”, to nie tylko hasło, to też skuteczna strategia zmiany w mocno sprekaryzowanym świecie NGO.
Komisja Pracujących w Organizacjach Pozarządowych OZZIP
i Wg danych prezentowanych przez Klon/Jawor stałe zatrudnienie miało miejsce w 2015 r. w 35% z 80 tys. aktywnych NGO (Źródło: http://fakty.ngo.pl/wiadomosc/1889267.html)
ii Dane GUS za 2012 r. wskazują, że w NGO zatrudnienia na umowę o pracę wypełniało wolumen 72,2 tys. etatów (jeden etat może oznaczać kilka osób zatrudnionych w cząstkowym wymiarze czasu pracy). Umowy cywilnoprawne wypełniały wolumen 33.4 tys etatów, z tego dla 25.8 tys osób było to jedyne źródło utrzymania. (Źródło: Trzeci sektor w Polsce. Stowarzyszenia, fundacje, społeczne podmioty wyznaniowe, organizacje samorządu zawodowego, gospodarczego i pracodawców w 2012 r., GUS, Warszawa 2014)
iii W całym tekście mówimy o organizacjach, w których dochodzi do stosunków pracy, czyli mniej więcej 1/3 sektora (por. przypisy 1 i 2).
iv Por. Beverly J. Silver (2009). Globalny Proletariat. Ruchy pracownicze i globalizacja po 1870 r., s 35–39. Samego pojęcia „stowarzyszeniowej siły przetargowej”, jak pisze Silver, użył po raz pierwszy Erik Olin Wright w artykule „Working-Class Power; Capitalist Class Interests, and Class Compromise”. W: American Journal of Sociology. 105 (4) January, 957-100.