Jaka droga do rewolucji?
- Dział: Teorie

Nie od dziś wiadomo, że społeczeństwo dzieli się na warstwy, stany i klasy. Lud jest kategorią, która znajduje swoje miejsce w każdej z wymienionych zbiorowości. Warstwami są te części społeczeństwa, które różnią się między sobą pod względem relacji władzy i panowania. Można zatem powiedzieć, że w społeczeństwie istnieją warstwy rządzone i rządzące. Gdy mowa o stanach, ma się na myśli różnice w przypisanym lub posiadanym prestiżu społecznym. Jedne cieszą się uznaniem, inne natomiast nie posiadają go wcale. Klasy natomiast dotyczą stosunków własnościowych, zwłaszcza w obrębie środków produkcji. Nie ma potrzeby zagłębiania się dalej w te rozważania, aby spostrzec, że lud zajmuje nieuprzywilejowaną, upośledzoną pozycję w stosunku do pozostałych zbiorowości. Lud nie jest przecież podmiotem regulującym zasady funkcjonowania społeczeństwa, mimo że taką rolę przypisano mu w 'umowie społecznej' zwanej konstytucją. Lud nie cieszy się także prestiżem czy choćby uznaniem społecznym. Wręcz przeciwnie uważany jest za kompletne 'dno', plebs,... Podobnie jest także jeśli idzie o relacje własnościowe. Szeroko rozumiany lud nie akumuluje kapitału w takiej ilości, jak robią to właściciele środków produkcji. Sytuacja ta jest utrwalana poprzez fakt, iż wartości takie jak: władza, prestiż i pieniądze stanowią nierozdzielną całość. Władza pozwala zdobyć pieniądze i choćby chwilowy prestiż. Prestiż daje szansę na zagarnięcie sporej części bogactwa społecznego oraz władzy, natomiast pieniądze bez wątpienia umożliwiają osiągnięcie wszystkich pozostałych.
Czy można pokusić się definicję współczesnego ludu? Jeśli tak, kogo zaliczymy do tej kategorii? Najłatwiejszą a jednocześnie nie wskazującą na istotne błędy poznawcze drogą jest pytanie o to, kto obecnie nie posiada żadnego z powyższych atrybutów? W sferze władania jest to 99% społeczeństwa, któremu formalnie dano prawo głosu. W praktyce jednak głos ten jest odbierany poprzez brak dostępu do źródeł przekazu, akcje dezinformacyjne, szantaż, przemoc, mord. To właśnie my 'zwykli obywatele' jesteśmy ludem. Jesteśmy ludem również poprzez nieposiadanie prestiżu. To my 'zjadacze chleba' nie mamy szans na zdobycie szacunku, uznania, ponieważ jesteśmy robolami, wyrobnikami, prostakami,... Właśnie dlatego 1%, który rządzi społeczeństwem ogłasza wszem i wobec, iż jesteśmy jedynie bezkształtną masą, która nie robi nic innego niż rości sobie prawo co cudzej własności. Kto jednak dał tej mniejszości to prawo do tej własności? My sami pozwalając na grabież dobra wspólnego poprzez uwłaszczenie się na własności publicznej i poprzez przymykanie oka na codzienny wyzysk. Czy można zmienić ten układ? Jakie są przesłanki, które wskazują, że będzie to korzystne dla wszystkich?
Władza w ręce ludu
Utarło się przekonanie, że jeden właściciel, który posiada armię urzędników jest zdolny przyczynić się do wytworzenia lepszych warunków społecznych, w których każdy zaspakaja swoje potrzeby. Czy jest tak jednak rzeczywiście? Fakty wydają się przeczyć tym tezom. Nie wieżą w to nawet główni protagoniści kapitalizmu.
Jack Walsh były główny dyrektor General Electric niejednokrotnie stwierdzał, iż umożliwienie robotnikom, szeregowym pracownikom partycypacji w zarządzaniu przedsiębiorstwem jest najlepszym co można zrobić, aby poprawić sytuację firmy. (1) Właśnie dlatego jednym ze sposobów radzenia sobie z silną konkurencją jest delegowanie w dół uprawnień do podejmowania decyzji. Praktyka ta sprawdza się nie tylko w GE, gdzie pracownika uważa się za główny zasób firmy. (2) Reguła ta dobrze funkcjonuje także w setkach innych przedsiębiorstw na całym świecie. Firmy te biją na głowę swoich konkurentów w takich dyscyplinach jak: zysk, rozwój, inwestycje, perspektywy na przyszłość, zdobywanie nowych rynków.
Najsłynniejsza na świecie korporacja, która pokazała jedno z najbardziej skrajnych rozwiązań nadających pracownikom prawo do zarządzania firmą, jest Semco, która działa na brazylijskim rynku w trzech takich gałęziach przemysłu jak: stocznie i przemysł okrętowy, przemysł elektroniczny oraz inwestycje kapitałowe. Od ponad trzydziestu lat wartość firmy wzrasta co roku średnio o 34%. Obecnie jest to firma, której samej trudno określić liczbę pracowników i współpracowników, ponieważ w razie potrzeby waha się ona od 2500 do 4000 osób. Co ciekawe początkowo był to podmiot, który zatrudniał około stu osób.
Co zapewniło taki rozwój temu przedsiębiorstwu? Zdaniem głównego udziałowca było włączenie pracowników proces podejmowania strategicznych dla przedsiębiorstwa decyzji. Firma ta cechuje się bardzo poziomą strukturę wewnętrzną, w której wyróżnia się 3 poziomy. Na samym dole są robotnicy, którzy są podzieleni na kilka grup po 100 lub 200 osób. Podczas codziennych spotkań decydują oni o krótkoterminowych i długoterminowych celach firmy. Nad nimi pieczę trzyma koordynator, który został wybrany przez robotników spośród ich samych. Natomiast koordynatorzy w liczbie ośmiu osób współpracują z piątką osób, która przygląda się ruchom dokonywanym na samym dole przedsiębiorstwa, a które ważą na losach firmy. Zatem jak widać firmy tego typu prosperują i radzą sobie nie najgorzej. Może dlatego podobnych podmiotów jest o z roku na rok coraz więcej.
Tego typu sposób funkcjonowania okazuje się doskonałym rozwiązaniem dla właścicieli, którzy chcą pozbyć się uciążliwego balastu i pragną jednocześnie przyglądać się rozkwitowi firmy. W zamian za przyjęcie na siebie obowiązku współzarządzania, pracownicy otrzymują z reguły niewielki udział w zyskach. Jednak nawet ten niewielki udział jest znaczący, ponieważ według badań przeprowadzonych wśród amerykańskich przedsiębiorstw przez National Center for Employee Ownership firmy, w których pracownicy posiadają choćby niewielki procent udziałów w kapitale przedsiębiorstwa osiągają dużo lepsze wyniki finansowe i są o 150% bardziej zyskowne niż pozostałe przedsiębiorstwa. Co więcej tworzą trzykrotnie więcej miejsc pracy niż pozostałe podmioty i rzadko dochodzi w nich do strajków. Ponadto dostarczają na rynek dwukrotnie więcej dóbr niż inne firmy, które nie dopuściły do udziału pracowników. W ten sposób firmy, które zwykle służą jako narzędzie umożliwiające czerpanie wyłącznych profitów przez ich właścicieli, przyczyniają się do realizacji szerszych, społecznie korzystnych celów.
Czy chodzi jednak o to, aby pracownicy byli częścią systemu, który jedynie w mniej perfidny sposób korzysta z siły roboczej? Odpowiedź jest jednoznaczna – Nie! Samozorganizowane i zarządzane oddolnie firmy powinny być jedynie wskazówką ujawniającą, że możliwe jest społeczeństwo wolne całkowicie od aparatu represji. Społeczeństwo bez wyzysku państwowego, właścicielskiego, religijnego, seksualnego,... i wielu innych.
Czy można jednak żądać, że robotnicy, którzy doświadczyli konsekwencji różnego rodzaju nowinek, będą skłonni podjąć raz jeszcze ryzyko? Nie pozostaje nic innego niż próbować i edukować lud w taki sposób, aby nabrał wiary w siebie i zaczął realizować także własne cele i zaspokajać swoje potrzeby. Właśnie poprzez wskazanie tej drogi, która wydawała się do tej pory nierzeczywista, może okazać się najwłaściwszym sposobem kreowania nowego sumienia, które sprawi, że stworzone zostanie nowe, lepsze społeczeństwo.
Edward Mucha