Strajki i protesty pracownicze w Polsce w pierwszej połowie 2017 r.
- Dział: Walki pracownicze

Pierwsze półrocze 2017 r. przyniosło znaczny wzrost liczby akcji strajkowych w porównaniu do lat ubiegłych. To chyba pierwszy symptom kryzysu społecznego na polu stosunków pracodawcy-pracownicy w okresie, kiedy zarówno płace, jak i zatrudnienie rosną, a rządy sprawuje partia uznawana za „pro-społeczną”. Co ważne, dokładniejsza analiza aktywności strajkowej wskazuje, że coraz częstsze stają się praktyki organizowania protestów pracowniczych poza prawnymi regulacjami Ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych – okupacji zakładów pracy, strajków włoskich, czy spontanicznych pikiet i demonstracji.
Ponieważ strajk jest w naszej opinii kluczowym środkiem do realizacji celów ruchu pracowniczego, zdecydowaliśmy i zdecydowałyśmy w kilkuosobowej grupie osób z warszawskich komisji Inicjatywy Pracowniczej rozpocząć monitorowanie aktywności strajkowej w Polsce. Nasz monitoring jest oparty na analizie danych Głównego Urzędu Statystycznego oraz medialnych wzmianek na temat protestów pracowniczych (wyszukiwanych w mediach ogólnopolskich i lokalnych za pomocą usługi Google Alerts). W ten sposób chcemy uzyskać pełniejszy obraz protestów pracowniczych w Polsce i uwzględnić nie tylko strajki organizowane przez związki zawodowe w ramach restrykcyjnej Ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, ale także inne formy odmowy pracy stosowane przez pracowników i pracownice. Strajki definiujemy więc szeroko – jako „zorganizowane wystąpienia pracownicze polegające na organizacji nacisku na przedsiębiorców lub organy państwowe w formie całkowitego lub częściowego przerwania pracy albo zakłócenia normalnego przebiegu procesu produkcji lub dostarczania usług, mającego na celu spowodowanie strat u przedsiębiorcy lub zamanifestowaniu stanowiska wobec posunięć organów państwa”. Tak zaprojektowane badanie oraz wykorzystane w nim metody inspirowane są badaniami World Labor Group na Uniwersytecie w Binghamton z lat 80. (na podstawie których powstała między innymi książka Beverly Silver "Globalny Proletariat").
Według raportu GUS dotyczącego sytuacji społeczno-gospodarczej w kraju w pierwszym półroczu ub. r., w okresie od stycznia do końca czerwca 2017 r. odnotowano 1,5 tysiąca strajków w których łącznie wzięło udział 29,3 tysiąca osób. Dla porównania w całym roku 2016 według GUS odbyły się tylko 4 strajki w których łącznie wzięło udział 700 pracowników i pracownic. Dane z poprzednich lat wyglądają podobnie (2015 – 4 strajki, 2014 – 3 strajki, 2013 – 93 strajki). Możliwe, że pierwsza połowa ubiegłego roku była więc momentem przełamania długookresowej tendencji utrzymującej się od połowy lat 90 zgodnie z którą strajków w Polsce jest niewiele.
Co ważne, ten skokowy wzrost liczby strajków i osób uczestniczących w odmowie pracy miał miejsce w okresie, kiedy przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło o 4,4% a przeciętne nominalne wynagrodzenia brutto o 6%. W analogicznym okresie roku 2016 wzrost obu tych wskaźników był dużo niższy i wynosił odpowiednio 3% i 3,9%. Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której pracownicze niezadowolenie rośnie w sytuacji względnej poprawy warunków życia i przy niezmienionym poziomie uzwiązkowienia. Można by to uznać za paradoks, ponieważ zdaniem wielu socjologów, protesty nasilają się w warunkach krytycznych dla pracowników (jak uważa np. prof. Juliusz Gardawski z SGH) a niski poziom strajków wynika wprost z niskiego poziomu uzwiązkowienia (tak np. prof. Henryk Domański z Polskiej Akademii Nauk tłumaczył niewielką liczbę strajków w 2016 r.) .
Wzrost liczby strajków w pierwszej połowie ubiegłego roku trzeba więc wyjaśnić w inny sposób. Naszym zdaniem kluczowe znaczenie dla dynamiki protestów pracowniczych w tym okresie miał ogólnopolski jednodniowy strajk generalny zorganizowany 31 marca przez Związek Nauczycielstwa Polskiego w proteście przeciwko reformie edukacji likwidującej gimnazja. ZNP domagał się gwarancji zatrudnienia dla wszystkich pracujących w szkołach do 2022 roku oraz 10% podwyżek płac – Ministerstwo Edukacji Narodowej nie wycofało się jednak z reformy, deklarując, że nikt nie straci pracy w związku ze zmianami oraz zapowiadając przedstawienie harmonogramu podwyżek w kwietniu. Pomimo, że strajk nie zatrzymał reformy to był pokazem zdolności mobilizacyjnych Związku. Ze względu na obowiązujące prawo, akcja ZNP wymagała przeprowadzenia procedury sporu zbiorowego w każdej ze szkół z osobna, co bezpośrednio przełożyło się na liczbę akcji strajkowych w ubiegłym roku. Wg. szacunków ZNP akcje strajkowe 31 marca odbyły się w 40% placówek edukacyjnych w całym kraju (czyli ponad 11 tys. szkół) , natomiast Ministerstwo Edukacji Narodowej ogłosiło, że strajk objął zaledwie 11% placówek (czyli niewiele więcej niż 3 tys. szkół) – niezależnie jednak od tego, które dane weźmie się pod uwagę, liczba szkół objętych strajkiem jest wyższa niż wszystkie akcje strajkowe, które zarejestrował GUS, co potwierdza nasze przypuszczenie, że statystyki Urzędu nie są same w sobie miarodajne jeśli chodzi o aktywność strajkową.
Statystyka GUSowska nie uwzględnia także protestów ratowników medycznych, taksówkarzy i dzikich strajków organizowanych przez pracowników i pracownice bez udziału związków zawodowych. Protest w ratownictwie medycznym rozpoczął się 24 maja ub. r. i polegał na oflagowaniu budynków oraz wożeniu wszystkich pacjentów karetkami na sygnale. Ratownicy domagali się czterech podwyżek po 400 zł. (w lipcu i wrześniu 2017 r. oraz w styczniu 2018 r. i styczniu 2019 r.). Ministerstwo zdrowia pod którym 30 czerwca odbył się demonstracja zaproponowało ostatecznie dwie podwyżki po 400 zł – w lipcu 2017 r. i w lipcu 2018 r., co doprowadziło do tymczasowego zawieszenia akcji. 5 czerwca 2017 r. w Warszawie, Poznaniu i Łodzi. przeciwko niezgodnej z prawem działalności firmy „Uber“ oraz innych nielicencjonowanych przewoźników, protestowali taksówkarze. W samej Warszawie ponad 2 tysiące kierowców zorganizowało przejazd w stronę centrum, rozpoczynający się w pięciu punktach na obrzeżach miasta. Akcję koordynował związek zawodowy „Warszawski Taksówkarz“. Poza protestami o zasięgu ogólnopolskim, w pierwszej połowie ubiegłego roku odbyło się także co najmniej kilka spontanicznych akcji w poszczególnych zakładach pracy: 3 lutego Ukraińcy i Ukrainki zatrudnione przez podwykonawcę ubojni Pini Polonia w Kutnie zablokowali bramy zakładu pracy domagając się zapłaty zaległych wynagrodzeń; 21 marca dwugodzinny spontaniczny strajk przeprowadzili pracownicy fabryki Kirchhoff Automotive (domagając się wyższych dodatków za pracę w weekendy); 27 marca pielęgniarki ze szpitala w Staszowie (woj. świętokrzyskie) przeprowadziły okupację gabinetu dyrektora domagając się spełnienia postulatów płacowych wysuniętych przez OZZPiP; 25 kwietnia pracownicy firmy Transgór SA (transport zbiorowy) blokowali rondo w Rybniku domagając się podwyżek;
Ogółem, w I półroczu ub. r. na podstawie monitoringu mediów udało się nam zarejestrować 102 konflikty pracownicze, z czego 42 miały charakter formalnego sporu zbiorowego, a 10 zakończyło się różnymi formami akcji strajkowej (przerwania pracy) – pozostałe miały formę albo negocjacji albo pikiet ulicznych. Jest to dużo niższa liczba niż ta podana przez GUS – różnica wynika najprawdopodobniej z tego, że w relacjach medialnych strajk generalny w edukacji przedstawiany był jako „jedna akcja strajkowa”. Niemniej jednak, tak poprowadzony monitoring pozwolił na dostrzeżenie wyżej opisanych dzikich strajków i wyodrębnienie ważnych strajków organizowanych przez związki zawodowe: trzytygodniowy strajk w odlewni żeliwa w Zawierciu (zakończony porozumieniem odnośnie płac), dwugodzinny strajk ostrzegawczy w elbląskich tramwajach, strajk w Operze Bałtyckiej w Gdańsku oraz w szpitalach: staszowskim i im. Jana Pawła II w Krakowie.
Co ciekawe, większość konfliktów o których informacje udało nam się zebrać dotyczyło kwestii płacowych – niezależnie od tego czy toczyły się one w sektorze publicznym czy w firmach prywatnych, to poziom wynagrodzeń był czynnikiem motywującym pracowników i pracownice do zbiorowego nacisku na pracodawców. Prawdopodobnie ma to dwie przyczyny: po pierwsze, nie wszyscy odczuwają wzrost płac (lub uznają go za niewystarczający), a po drugie – zwiększenie poziomu bezpieczeństwa socjalnego spowodowane wzrostem płacy minimalnej, zmniejszeniem stopy bezrobocia oraz wprowadzeniem świadczeń socjalnych w postaci programu Rodzina 500 plus mogło przyczynić się do ośmielenia pracowników i pracownic do walki o swoje prawa.
Opracowanie: Szymon Siermiński, współpraca: Jakub Grzegorczyk