Mjanma – pracownice przemysłu tekstylnego na pierwszej linii frontu walki z wojskową dyktaturą
- Dział: Walki pracownicze

1 lutego 2021 w Mjanmie (Birmie) miał miejsce wojskowy zamach stanu w wyniku którego wojsko przejęło kontrolę nad państwem uniemożliwiając planowane na następny dzień zaprzysiężenie nowego parlamentu (po wyborach z listopada 2020). Na społeczną reakcję nie trzeba było długo czekać. Już w początku lutego w całym kraju na ulice wyszły miliony protestujących.
Od początku tych wydarzeń związki zawodowe pełniły kluczową rolę jednogłośnie i bezapelacyjnie wzywając do strajku generalnego. Jako pierwsze strajk ogłosiły pracownice i pracownicy ochrony zdrowia i edukacji, dołączyli kierowcy ciężarówek i portowcy. Unieruchomione zostały koleje i lotnictwo cywilne, produkcję wstrzymały zakłady petrochemiczne. Jednak do największych i najbardziej radykalnych wystąpień doszło w przemysłowych dzielnicach Rangunu. To tam również najsilniej uderzyły wojskowe represje. W całym kraju w protestach zginęło ponad 200 osób, a ponad 2 tysiące zostało aresztowanych (stan na 24 marca).
Z początkiem lutego, pochodzący z powszechnych wyborów rząd Narodowej Ligii na rzecz Demokracji został odsunięty od władzy, parlament rozwiązany a kluczowe osoby z nim związane zostały internowane. Kontrolę nad państwem przejęło wojsko, a najważniejszym człowiekiem w państwie został generał Min Aung Hlaing. Ogłoszono stan wyjątkowy na okres roku, wprowadzono blokadę informacji oraz zakaz zgromadzeń. Wydarzenia te przerwały dekadę względnej demokratyzacji (stanu zwanego również quasi-demokracją) po pięciu dekadach wojskowej dyktatury. Od 1962 r. Mjanmą rządziła wojskowa junta, której przywódcy, wobec masowych protestów i gospodarczego załamania zaczęli wprowadzać w 2011 roku ograniczone reformy. W 2015 roku odbyły się wybory wygrane przez opozycyjną Narodową Ligę na rzecz Demokracji pod przewodnictwem laureatki Pokojowej Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi. W listopadzie 2020 NLD ponownie wygrała wybory.
Rząd NLD wzbudzał dużo krytyki w kraju i za granicą, a jego poparcie nie było bezwarunkowe. Partię i jej liderkę oskarżano o, nepotyzm, nacjonalizm, szowinizm i przyzwolenie na represję wobec ludu Rohindżów w 2016 roku. To jednak w okresie względnej demokratyzacji po 2011 roku wywalczono kodeks pracy, płacę minimalną i przepisy BHP oraz prawo do zakładania niezależnych związków zawodowych (wcześniej pracodawcy mogli według własnego uznania zwalniać z pracy i decydować o wynagrodzeniu). Pamiętając nie tak odległe czasy wojskowej dyktatury, pracownicy zdawali sobie sprawę że pod rządami nowej junty, ich sytuacja może być tylko gorsza. To upadek dyktatury umożliwił pracownikom organizowanie się w miejscu pracy i konfrontowanie się z pracodawcami. Dziś przywrócenie liberalno-demokratycznego porządku to dla związków zawodowych kwestia być albo nie być bynajmniej nie dlatego, że do niedawna ich sytuacja była bezproblemowa. Doświadczenia zdobyte w walce o poprawę warunków pracy w konkretnych przedsiębiorstwach okazały się również przydatne gdy walka z zakładów pracy przeniosła się na ulice. Już w pierwszych dniach po zamachu stanu powstały komitety strajkowe i pojawiły się wezwania do strajku generalnego.
Szczególną aktywnością podczas protestów wykazały się organizacje skupiające pracownice sektora tekstylnego. Branża ta przeżywa bezprecedensowy rozwój odkąd dekadę temu Mjanma otworzyła się na zagraniczne inwestycje. Przemysł tekstylny zatrudnia obecnie około 700 000 osób, głównie kobiet pochodzących z prowincji. Tekstylia odpowiadają za 30% eksportu w kraju. Z tutejszych fabryk korzystają między innymi Adidas, H&M, Zara, C&A i Fruit of the Loom oraz mniej znane w Europie firmy chińskie i południowo-koreańskie. Głównym skupiskiem przemysłu tekstylnego, a także spożywczego, chemicznego i metalurgicznego, jest miasto Rangun (największe miasto w kraju, dawna stolica). Jego przemysłowa dzielnica Hlaingthaya, w której znajduje się około 300 fabryk, stanowi epicentrum protestów. W ostatnich latach dochodziło tu do wielu wystąpień pracowniczych, zarówno zorganizowanych, jak i spontanicznych. Fala spontanicznych strajków wezbrała w w 2019 roku. Pracownice (pamiętajmy, że są to głównie kobiety) domagały się podwyżek oraz poprawy bezpieczeństwa w pracy. W 2020 roku, za sprawą epidemii koronawirusa rosnące wskaźniki uzwiązkowienia zaczęły spadać, podobnie jak „bojowa” działalność pracownic i pracowników. Jak na całym świecie, przedsiębiorcy wykorzystali epidemię jako narzędzie do uciszania protestów, także w sprawie większego bezpieczeństwa sanitarnego w fabrykach. W większości zakładów udało się jednak nie dopuścić do masowych zwolnień.
W lutym b.r., zaraz po puczu, w wielu fabrykach odbyły się spotkania nieformalnych sztabów kryzysowych i trwająca od kilku lat walka w zakładach pracy przeniosła się na ulice. Do, wciąż aktualnych, żądań podwyżek i poprawy bezpieczeństwa doszły postulaty swobody zgromadzeń i prawa do wyrażania swoich poglądów oraz odmowa pracy w warunkach wojskowej dyktatury. Odwaga, determinacja i stopień zorganizowania młodych robotnic stały się inspiracją dla innych grup zawodowych i społecznych w całym kraju. Pod koniec marca b.r. większość fabryk w regionie Rangunu wstrzymała produkcję. Zakłady i hotele robotnicze zostały wzięte na cel przez resorty siłowe, tysiące osób straciły dach nad głową, tysiące wróciły w rodzinne strony, kilkadziesiąt liderek i liderów związkowych ukrywa się przed policją i wojskiem. W połowie marca sześć fabryk zostało podpalonych w niejasnych okolicznościach. Nie wiadomo czy były to akty pracowniczego sabotażu, prowokacja służb czy próby wyłudzenia odszkodowań przez właścicieli. Media donoszą również o wojskowych rajdach na robotnicze dzielnice i otwieraniu ognia do przypadkowych osób. Protesty jednak nie gasną, a kraj pozostaje sparaliżowany. Zorganizowany ruch pracowniczy pozostaje kluczowy dla walki z reżimem i dla politycznej przyszłości kraju. Wiele wskazuje na to, że pracownice i pracownicy sektora tekstylnego oraz instytucji państwowych będą stanowiły wzór dla klasy pracującej Mjanmy oraz ostatnią deskę ratunku dla całego społeczeństwa.
Jak powiedziała Ma Tin Tin Wai z Federacji Pracowników Mjanmy w wywiadzie dla portalu „Jacobin”: Walczymy za cały kraj. Jeżeli wygra wojsko, nie będzie związków zawodowych, a jeżeli będą, nie będą prawdziwymi związkami: rząd zrobi swoje, a związki będą tylko na pokaz.
Ignacy Jóźwiak