Związkowa rzeczywistość
- Dział: Walki pracownicze
Obecnie większość Związków Zawodowych jest oderwanych od rzeczywistości, tworzy własny zamknięty świat i stwarza pozory działania, a na dodatek uważa, że skutecznie broni praw pracowniczych czy osłon socjalnych.
Pracownicy stracili już jakiekolwiek nadzieje w tym, że związki zawodowe potrafią skutecznie walczyć i domagać się respektowania od pracodawców praw pracowniczych. Podczas styczniowego wiecu pod stocznią, protestujący stoczniowcy obrzucali jajami zarówno zarząd stoczni jak i przedstawicieli związków zawodowych. Ostatnie wydarzenia w Stoczni Szczecińskiej pokazały, co tak naprawdę sądzi załoga stoczni o związkach zawodowych. Pracownicy zarzucali wtedy związkom układowość z zarządem oraz brak jakichkolwiek postępów w negocjacjach. O to, o co związki walczyły od wielu tygodni, sami pracownicy wywalczyli w ciągu dwóch dni. Związkowcy mówili wtedy, że sytuacja wymknęła się spod kontroli, i wszystkie działające w Stoczni Szczecińskiej Związki Zawodowe "jak jeden mąż" skrytykowały protesty pod siedzibą zarządu, zrzucając odpowiedzialność za to na niezidentyfikowaną organizację, twierdząc, że sami robotnicy nie potrafiliby się tak zorganizować. Skoro związkowcy uważają, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Warto postawić pytanie czy związki zawodowe są po to, aby utrzymywać pozory walki o pracowników, czy mają utrzymywać porządek w zakładach i czyich tak naprawdę chronią praw, skoro nie pracowników.
Przewodniczący Związków Zawodowych unikają mediów jak ognia. Praktycznie niemożliwe było umówienie się telefonicznie na rozmowę z Mieczysławem Jurkiem przewodniczącym Zarządu Regionu NSZZ Solidarność Pomorza Zachodniego, albo właśnie wyszedł na ważną naradę, albo wyjechał w teren, albo nie wiadomo gdzie jest i tak przez ponad pół dnia. Podczas wizyty w pałacyku przy alei Wojska Polskiego, gdzie Zarząd Regionu NSZZ Solidarność Pomorza Zachodniego ma swoją siedzibę, zastaliśmy pana wiceprzewodniczącego Wiesława Borguńskiego pijącego kawę w swoim gabinecie. Na nasz widok oderwał się od zajęcia i stwierdził, że: "teraz nie ma czasu na rozmowy, i właśnie wychodzi załatwiać ważne sprawy" i prosi kontaktować się telefonicznie, najlepiej z przewodniczącym, ponieważ tylko on może udzielać informacji mediom na temat działalności Solidarności. Niestety nie mieliśmy okazji umówić się z panem Markiem Jurkiem, bo albo go nie było albo nie miał czasu, bo załatwiał ważne sprawy i prosi kontaktować się później, bo nie wie kiedy znajdzie dla nas czas. Później sytuacja się powtarzała, ale jak widać czas u naszych związkowców to pojęcie bardzo względne, ciekawi nas czy podejście przewodniczących do przedstawicieli mediów jest takie same jak podejście do pracowników. Dużo trudności sprawiło nam skontaktowanie się z Kazimierzem Gąsiorem, przewodniczącym Związku Zawodowego 'Stoczniowiec' działającym w Stoczni Szczecińskiej. Kazimierz Gąsior, jako jeden z niewielu związkowców zauważył, że związki zawodowe działające w stoczni nie mają dobrego kontaktu z jej załogą, ciekawe czy wniosek ten wysunął dopiero wówczas gdy podczas wiecu został obrzucony jajami przez pracowników stoczni. Przewodniczący Stoczniowca stwierdził stanowczo, że to nie ten związek wyprowadził związkowców na wiec, on dążył do kompromisu. Najwyraźniej pracownicy Stoczni Szczecińskiej nie chcieli takiego kompromisu. Rzeczywistość pokazuje, że związki zawodowe istnieją tylko z nazwy i w żaden sposób nie są reprezentantami pracowników. Związki Zawodowe funkcjonują z pieniędzy osób zrzeszonych w nim, czyli składek członkowskich. Pieniądze te są odciągane z pensji zrzeszonych w danym związku pracowników. Suma ta dla indywidualnego pracownika jest niewielka, jednak jeśli pomnoży się ją przez ilość zrzeszonych osób, zamieni się w sporą liczbę, w samej Stoczni Szczecińskiej do 'Stoczniowca' zrzeszonego w OPZZ należy tysiąc sześćset osób. Zwykli szeregowi członkowie zrzeszeni w związku zawodowym nie mają prawie żadnego wpływu na jego działalność. Sytuacja w naszych związkach przypomina sytuację w polskim parlamencie. Najczęściej wybory do zarządów związków zawodowych odbywają się raz na cztery lata, w głosowaniu tajnym uczestniczą wyłącznie delegaci, a nie cała załoga zakładu lub wszyscy związkowcy regionu w wypadku wyborów do zarządu regionu. W takim wypadku niepoważne jest twierdzenie, że związki zawodowe działają w imieniu całej załogi. Pan Gerhard Kuligowski, przewodniczący rady OPZZ województwa Zachodniopomorskiego powiedział nam, że jest zadowolony z działalności OPZZ, i że inaczej w tej firmie by nie pracował. Bardzo ciekawe stwierdzenie, skoro sam przewodniczący uważa związek zawodowy za firmę, ciekawe jak inni związkowcy go traktują.
W Stoczni Gdyńskiej trwa strajk okupacyjny. Prezes tej stoczni zwolnił w ciągu trzech dni 90 osób za organizowanie strajku, tylko jeden z działających w Stoczni Gdyńskiej związek zawodowy poparł strajk, i przeciwstawił się bezprawnym zwolnieniom. W obronie tych ludzi nie stanął ani OPZZ, ani Solidarność.
Prawda jest taka, że najliczniejsze Związki Zawodowe działające w Polsce są przybudówkami partii politycznych. Gdy SLD jest u władzy, aktywność związkowców z OPZZ jest nikła, natomiast gdy AWS był u steru rządu, o działalności Solidarności wtedy było cichutko. Pod koniec zeszłego roku przed Urzędem Wojewódzkim protestowali związkowcy Solidarności, którzy nie zgadzali się z cięciami wydatków socjalnych wprowadzanych przez SLD. Na tablicach i transparentach mieli szczytne hasła w stylu 'W obronie ludzi niech się OPZZ obudzi'' czy 'Precz z Bezrobociem'. Wszystko to jest niezłą farsą, ponieważ ludzie ci nie kiwnęli palcem gdy u władzy byli ich partyjni koledzy. Po tej demonstracji w jednym ze szczecińskich dzienników pojawiła się opinia, że jeden z organizatorów tej demonstracji, pan Filarowicz rozpoczął swoją kampanię samorządową, bo nie jest to typ człowieka, który staje w obronie ludzi pracy, siedział cicho gdy likwidowano Wiskord, Unikon, Gryf czy Polmo. Podobną demonstrację zorganizowało OPZZ, tylko że w kwietniu zeszłego roku, wytykając wtedy bierność Solidarności. Na zadane pytanie dlaczego OPZZ obecnie nie protestuje, Gerhard Kuligowski, przewodniczący rady OPZZ województwa zachodniopomorskiego odpowiedział: OPZZ nie jest od tego, aby protestować na ulicy, tylko spełniać swoje zadania statutowe. Najwyraźniej przewodniczący zapomniał, co jego organizacja robiła pod urzędem wojewódzkim w kwietniu zeszłego roku. Cała sytuacja przypomina sceny z kiepskiej komedii, a nie rzeczywistości. Ale najwyraźniej w Polsce nikt i nic nie może działać zgodnie z założeniami, skoro nawet związki zawodowe są na usługach władzy.
(GB)