Efekt domina. Zwolnienie 1,5 tys. osób to wielka strata dla Rybnika
- Dział: Walki pracownicze

„Rozumiem, że my nie możemy pracować do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej. Mamy tego świadomość, że potrzeba transformacji, ale ta transformacja musi być ewolucyjna, nie rewolucyjna. Nie możemy zamknąć się w 15 miesięcy, rozdać jakieś tam pieniądze ludziom i niech idą”. Wywiad z Ireneuszem Oleksikiem, przewodniczącym Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność w PGE GiEK. Reprezentuje także pozostałe związki w zakładzie. Elektrownia jest w ¾ uzwiązkowiona.
26 września delegacja z naszego związku wspierała protest pracowników Elektrowni Rybnik. Energetycy zaskoczeni decyzją o przyspieszeniu zamknięcia elektrowni o 5 lat przyszli do ratusza, by powiedzieć głośne NIE. PGE GiEK chce, aby elektrownia produkowała prąd do końca 2025 r., a ciepło do końca sierpnia 2026 r., choć zgodnie z porozumieniem sprzed 4 lat elektrownia miała działać do 2030 r.
Patryk Szynkowski: Spotykamy się w związku z planowaną redukcją miejsc pracy w elektrowni Rybnik, z 500 miejsc pracy ma zostać 60. Może Pan wytłumaczyć, dlaczego nagle zmienia się ilość miejsc pracy?
Ireneusz Oleksik: Nie licząc firm współpracujących (1200 osób), Elektrownia Rybnik zatrudnia dziś 500 pracowników i pracownic. Kiedyś zatrudnialiśmy nawet 1800 ludzi. Inwestora zagraniczny, EDF, zredukował załogę. Tym sposobem u nas jest najniższy wskaźnik zatrudnienia na megawat wytworzonej energii ze wszystkich elektrowni w Polsce. Produkujemy też mniej energii. Elektrownia Rybnik była elektrownią systemową, czyli elektrownią składającą się z 8 bloków i 1800 MW energii zainstalowanej. Po wyłączeniu 4 bloków zostaje 900 MW. Teraz postawiono na budowę bloku gazowego 900 MW. Do pracy w niej ma być zatrudnionych 60 osób, z czego 20 jest już zatrudnionych w budowie bloku gazowego. To oznacza, że zwolnionych zostanie gdzieś ok. 440 osób, nie licząc redukcji we wcześniej wspomnianych firmach współpracujących.
Patryk Szynkowski: Odbyliście ok. 200-osobowy protest pod urzędem miasta w sprawie zamknięcia elektrowni węglowej. Dlaczego wybraliście taką formę? Nie próbowaliście się z prezesem dogadać?
Ireneusz Oleksik: Próbowaliśmy, to jest w tej całej sprawie bulwersujące. [podpisana została umowa społeczna gwarantująca działanie elektrowni do co najmniej 2030. -red] Właściciel naszej elektrowni; grupa PGE S.A., linia biznesowa PGE GiEK, udzielił nam z końcem sierpnia informację o zleceniu dyrektorowi wypowiedzenia umowy koncesyjnej na dostawy ciepła. Czyli, automatycznie rzecz biorąc, również produkcję prądu. Weszliśmy w posiadanie dokumentów, nieprzedstawionych stronie społecznej, które mówiły o zakończeniu produkcji energii z końcem roku 2025, a dostarczanie energii dla tej części Rybnika miało się skończyć od sierpnia 2026 roku. W związku z tym, jako wspólna reprezentacja związkowa, podjęliśmy działania w nagłośnieniu tej sprawy. Nikt z nami nie chciał rozmawiać. Prezes ogłosił, że jesteśmy elektrownią nierentowną i jest zmuszony nas zgłosić do wyłączenia. Energetyka w Polsce ma zabezpieczyć potrzeby energetyczne naszego państwa. Nie musi być koniecznie rentowna.
26 września podczas sesji rady miasta przedstawiłem problemy i zagrożenia dla nas, pracowników, jak i również dla miasta czy powiatu. Zwolnienie 1500 ludzi (z elektrowni i firm z jej otoczenia) równa się wielkiej stracie dla miasta i dla regionu. Poprosiłem o wsparcie tego wystąpienia poprzez manifestację poparcia, co spotkało się z dużym zaangażowaniem pracowników elektrowni, firm współpracujących, jak również mieszkańców Rybnika.
Patryk Szynkowski: Dużo w przestrzeni publicznej mówi się o tym, że elektrownie węglowe są nieekologicznie, zatruwają powietrze. Czy istnieje taka możliwość, żeby nie pozbawić ludzi pracy, a jednocześnie przebudować elektrownię na taką, która by nie zatruwała środowiska?
Ireneusz Oleksik: Pracodawca dbający o społeczeństwo i swoich pracowników, jeśli nosi się z zamiarem zamknięcia danej jednostki, to stwarza możliwości przekwalifikowania, nowe miejsca pracy, ma nowy pomysł na zamykane przedsiębiorstwo. My mamy tutaj olbrzymi majątek, w postaci nieruchomości, ziemi, potencjału ludzkiego. Pracownicy elektrowni to bardzo dobrze wykształceni ludzie z wieloletnim stażem pracy. Dlaczego chcemy to zaprzepaścić decyzją o zamknięciu? My postulujemy ewolucyjne, a nie rewolucyjne zamknięcie elektrowni. W ciągu 15 miesięcy jakie nam zostały do zamknięcia, nie mamy szans na stworzenie czegoś nowego, potrzebny jest nam czas. Mamy wiele pomysłów, w odpowiedzi na moje naciski ma zostać stworzony zespół, który ma tworzyć nowe rozwiązania dla Elektrowni Rybnik.
Patryk Szynkowski: Mi się wydaję, że nie brakuje czasu, a woli politycznej. Znamy z opowiadań naszych rodzin i znajomych krajobraz Szczecina sprzed ok. 15 lat, po likwidacji Stoczni Szczecińskiej. Tysiące ludzi z dnia na dzień utraciły swe miejsca pracy. Pojawiły się przypadki samobójstw, szerzył się alkoholizm, a wraz z nim przemoc. Duża część wyjechała na Zachód, pozostali próbowali zmienić zawód. Rządząca wówczas PO proponowała stoczniowcom przebranżowienie na florystów lub psich fryzjerów. Dotąd Szczecin świeci pustkami, jest mocno zgentryfikowany. Wspominał Pan, że nie chcę drugiego Wałbrzycha, może Pan powiedzieć, co to znaczy?
Ireneusz Oleksik: To jest efekt domina. Planowane jest również zamknięcie elektrowni w Dolnej Odrze w Gryfinie, to są kolejne cztery bloki. My spalamy około półtora miliona ton węgla rocznie. To jest wielkość jednej dużej kopalni. Jeśli nie będzie rynku zbytu na ten węgiel, co produkują kopalnie, to będzie pretekst do ich zamknięcia. W regionie górnośląskim w przemyśle wydobywczym i energetycznym, wokół firm obsługujących tych wytwórców jest zatrudnionych ok. półtora miliona ludzi. To będzie efekt domina, jeśli zamykają rynek zbytu na węgiel, to będą zamykać również producentów węgla. Bez mądrej polityki państwa, zarządów tych spółek, będziemy mieli bardzo wielkie kłopoty.
Patryk Szynkowski: Jaki był odbiór protestu i co wnieśliście na radzie miasta?
Ireneusz Oleksik: Ja miałem wystąpienie na radzie miasta z apelem o pomoc. Mój apel został odebrany ze zrozumieniem i rada miasta również udzieliła nam poparcia. Wystosowała postulat do Premiera Donalda Tuska, jak również do Wojewody, Marszałka województwa śląskiego i minister Czarneckiej o przemyślanie decyzji o wcześniejszym zamknięciu elektrowni. Mamy pełne poparcie miasta. Moje wcześniejsze starania w starostwie przyniosły taki efekt, że mamy również uchwałę popierającą apel o zmianie decyzji o wcześniejszym zamknięciu elektrowni poprzez wszystkie zarządy gmin i powiatów subregionu zachodniego. Okoliczne miasta również będą podejmowały takie apele o niezamykaniu tego przedsiębiorstwa w tak krótkim czasie. Rozumiem, że my nie możemy pracować do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej. Mamy tego świadomość, że potrzeba transformacji, ale ta transformacja musi być ewolucyjna, nie rewolucyjna. Nie możemy zamknąć się w 15 miesięcy, rozdać jakieś tam pieniądze ludziom i niech idą. To jest po prostu produkcja klientów urzędu pracy, a nie o to nam chodzi. Likwidując jedno miejsce pracy, to likwidujemy też 2 lub 3 miejsca wokół – trzeba mieć tego świadomość.
Patryk Szynkowski: Czy po proteście pod urzędem miasta macie też jakieś dalsze plany?
Ireneusz Oleksik: Oczywiście, że tak, jak mówiłem na moim wystąpieniu na radzie miasta. Mamy porozumienie pomiędzy stroną rządową a stroną społeczną, która mówi nam wyraźnie w punkcie 9, że Elektrownia Rybnik ma pracować do 2030 roku, a w 2029 ma być poddana analizie dalszej pracy. Na tę chwilę zarządy PGE GiEK S.A. w Warszawie i PGE S.A. w Bełchatowie łamią umowę społeczną. Nie wiem, czy oni wiedzieli o tym, czy nie, trudno mi powiedzieć, w każdym razie na tę chwilę umowy nikt nie wypowiedział. 14 października będzie spotkanie sygnatariuszy umowy w Katowicach, jestem w stałym i bliskim kontakcie z Dominikiem Kolorzym szefem Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności. Na pewno padnie pytanie, czy umowa jest w mocy? Jeżeli dojdzie do złamania porozumienia, region Śląsko-Dąbrowski NSZZ „Solidarności” podejmie dalsze kroki.
Patryk Szynkowski: Jeżeli ta umowa zostanie faktycznie złamana to jakie są perspektywy?
Ireneusz Oleksik: Będziemy na pewno dążyć raz do zaskarżenia, dwa do protestów, trzy do poinformowania szerokich rzesz społeczeństwa. To są w gruncie rzeczy decyzje rządowe i zobowiązanie rządowe. Ministerstwo aktywów państwowych powinno zająć stanowisko.
Patryk Szynkowski: Proszę powiedzieć, jak wygląda praca w elektrowni? Dlaczego pracownicy elektrowni są „niezastępowalni”?
Ireneusz Oleksik: Elektrownie to bardzo specyficzny pracodawca i specyficzna praca. Mamy bardzo dobrze wyszkoloną kadrę, osoby które są operatorami bloków energetycznych i obchodowymi turbin, kotłów. To są wysoko wyspecjalizowane pozycje, przez wiele lat trzeba było i praktyką i umiejętnościami dochodzić do tych stanowisk. Jednakowoż, te stanowiska na rynku zewnętrznym praktycznie rzecz biorąc, nie mają racji bytu. Poza elektrownią nie ma takich urządzeń i taki pracownik pracujący 20 albo nawet 30 lat ma olbrzymie doświadczenie, ma olbrzymią wiedzę, ale na bloku energetycznym. Tych bloków poza bramą elektrowni nie ma nigdzie. To są też specyficzne rzeczy.
Patryk Szynkowski: Dlaczego żądacie dodatkowych 5 lat?
Ireneusz Oleksik: Chcemy emerytur stażowych. Średnia wieku w elektrowni to ok. od 50 do 53 lat. W ciągu 15 miesięcy będą mieli max. 54 lata. Prezes nam przekazał, że jesteśmy objęci ustawą z sierpnia 2023. Ustawowo, taka emerytura się należy 4 lata przed „zwykłą emeryturą”, czyli dla mężczyzn 61 lat, dla kobiet 56. Za 5 lat osoby, które mają teraz 52 lata, będą mogły z takiej możliwości skorzystać. Jeśli nie da nam się szansy, by z tego skorzystać, produkujemy bezrobotnych 50+. Takim osobom jest bardzo ciężko znaleźć inną pracę. Dlatego chcemy dodatkowych 5 lat, by móc skorzystać z urlopów energetycznych.