Jak tylko dowiedziałem się, że pod Budrykiem jest organizowana demonstracja wsparcia, to od razu naszły mnie myśli, aby tam pojechać i wesprzeć strajkujących górników. Pomyślałem też, że może udałoby się nagłośnić problem nierównych płac w innych branżach? Dawno już nurtuje mnie ten problem, bo jest mi szczególnie bliski i bolesny z własnego pocztowego podwórka. Państwowa Inspekcja Pracy czy Prokuratura nic nie pomogły. Dopiero potem zacząłem się zastanawiać, jak to jest daleko od Gdańska i jeszcze, że to środek tygodnia, że trzeba wziąć urlop itd. Włączyły się zwyczajne ludzkie cechy jak lenistwo, wygodnictwo, marudzenie i wyszukiwanie przeszkód, które prowadzą w konsekwencji do bierności.
Dodatkowo wstecznym biegiem były rozmowy z pokrewnymi duszami, które zapytywałem, czy są skłonne ze mną pojechać pod Budryk. Ten niestety nie mógł, tamtego nie było stać na podróż, a reszcie się zwyczajnie nie uśmiechało. Tak można popaść w apatię. Wiedziałem już, że jeśli zdecyduję się wyruszyć na południe, to będę podróżował samotnie. Zawsze z kimś to raźniej. Zwłaszcza, jeśli trzeba pojechać 12 godzin pociągiem. Jednak udało mi się nie poddać i przede wszystkim wygrać z sobą. Podjąłem ostateczną decyzję, że jadę do Ormontowic. Jadę pod Budryk! Czułem, że jestem tam potrzebny, że choć trochę postaram się ogrzać serca tych już wtedy utrapionych, zestresowanych i zmęczonych strajkiem górników. Wiedziałem, że jak dowiedzą się, że komuś chciało się przyjechać do nich 640 km w jedną stronę, choć tylko na demonstracje, to mocniej odczują mój, nasz związkowy, całego społeczeństwa symbol solidarności, niż jakiś list wsparcia. Oczywiście wszystkie te listy, są w takich sytuacjach bardzo, bardzo ważne, ale rzeczywiste ciepłe słowo, czy uściśnięcie ręki, to znacznie więcej. A przecież to tak niewiele. Nie ma co się zastanawiać, a tylko ruszyć tyłek i być tam gdzie to jest potrzebne i na co nas stać. Dlatego warto było tam być z tymi odważnymi, prawdziwymi ludźmi, którzy potrafią zdecydowanie walczyć o swoje. Ich postawa jest godna naśladowania i czuję jeszcze więcej sił oraz determinacji dzięki ich bliższemu poznaniu.
Górnicy Budryka przybliżyli przyszły strajk na Poczcie, który zdaje się być nieuchronny. Nasze wynagrodzenia też muszą być równe! Jestem pewien, że walka górników jest naszą walką i ich przyszły, mam nadzieje, sukces, będzie w przyszłości sukcesem wszystkich tych, którzy dążą do zlikwidowania dysproporcji płacowych i w ogóle walczą o godne wynagrodzenia. Tylko strajkiem możemy to sobie wywalczyć! To też przekazałem górnikom w wystąpieniu na wiecu w Budryku. Pomimo, że jest to sprawa ewidentna i gwarantowana przez Kodeks Pracy i prawa Unijne, to w dalszym ciągu nierówne wynagrodzenia za taką samą pracę, lub pracę o jednakowej wartości są normą w naszym cudownym kraju. Dziękuję kolegom z Sierpnia 80, za ciepłe przyjęcie, opiekę i gościnę. Dzięki też kolegom ze śląskiej IP za przybycie na demonstrację. To nic, że prosto z pociągu po kolejnych 12 godzinach podróży szedłem prosto do pracy, bo co to za wysiłek w porównaniu tym wyczerpującym strajkiem w Budryku. Solidarność naszą bronią!
Bartosz Kantorczyk