Siódmy rok bez etatu w szpitalu

"Od 2009 r. pracuję jako położna w Szpitalu Wojewódzkim w Gorzowie Wielkopolskim w oparciu o umowę cywilnoprawną. Ponieważ byłam bez pracy i bez prawa do zasiłku, podpisałam właśnie tego rodzaju umowę, nie mając wielkiego wyboru. Wcześniej pracowałam kilkanaście lat w oparciu o umowę o pracę w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Kostrzynie nad Odrą.
Niestety na początku 2007 r. komornik zajął konto szpitala z powodu gigantycznego zadłużenia, sięgającego 70 milionów złotych. Przestano wypłacać nam pensje choć nadal pracowaliśmy. Na tym nie koniec: w połowie 2007 r. placówkę sprywatyzowano (stałą się spółką prawa handlowego), a część personelu, w tym mnie, zwolniono.
Przez 7 lat walczyłyśmy o zaległe wynagrodzenia. Chodziło łącznie o około 7 milionów złotych, których ani starostwo powiatowe (organ założycielski szpitala), ani prywatny zarządca nie chcieli wypłacić. Dzięki protestom, demonstracjom i okupacjom oraz ciągłej presji wywieranej przez nas na urzędników udało się odebrać ukradzione nam zarobki.
Dlaczego przyjęłam elastyczne, niewolnicze warunki pracy w gorzowskim szpitalu? Z dwóch względów: po pierwsze, aż dwa lata szukałam pracy w zawodzie, po drugie – nie chciałam być bezrobotna. Zreszta wówczas wszystkie nowe pielęgniarki i położne przyjmowano na takich warunkach. Mówiono nam poza tym, że etatów, nie będzie. Na kontrakcie dostałam dobrą stawkę – 28 zł na godzinę – i miałam do zapłacenia mały ZUS.
Przyznaję że, na początku taka praca opłacała się. Żeby się utrzymać, wystarczyło abym dobierając czas pracy wypracowała etat, czyli ok. 168 godzin w miesiącu. Niestety działało to tylko przez pierwszy rok. Już od 2010 r. dostawałam do podpisów kolejne aneksy, obniżające moją stawkę godzinową do 24 zł. Od kwietnia bieżącego roku zawierane były nowe kontrakty i moja stawka wzrosła... o złotówkę. Obecnie mam do wypracowania czternaście 12-godzinnych dyżurów. Zarabiam 4200 złotych brutto.
Kontrakt już dawno przestał się opłacać, mam 4200 zł wynagrodzenia brutto ale 1100 zł płacę na ZUS, 100 zł księgowej, odliczamy jeszcze podatek, do tego dochodzą dojazdy do Gorzowa. Na rękę otrzymuję nieco ponad 2000 zł. Od 7 lat nie byłam na urlopie.
Pracuję na oddziale infekcyjnym, więc kilka razy musiałam być na zwolnieniach lekarskich. Zdarzyło mi się też raz wziąć mniej godzin – miałam dwa tygodnie wolnego, ale tego rodzaju wolne się nie opłaca, bo nie zarobię wówczas nawet na bieżące opłaty, które przecież cały czas są mniej więcej takie same. Nie mam siły, żeby, tak jak inne moje koleżanki, wypracować swoje godziny w krótszych okresach czasu, a potem mieć wolne na jakiś wyjazdy na wczasy, bo to wiąże się z 24-godzinną harówką co drugi dzień. Żeby zarobić więcej pieniędzy, niektóre pielęgniarki i położne pracują ponad zakontraktowane dyżury, nawet 300-400 godzin w miesiącu! Odbywa się to kosztem ich zdrowia – braku snu i wypoczynku, braku czasu dla dzieci i rodzin.
Rok temu wystąpiłam do prezesa szpitala z prośbą o umowę o pracę. Otrzymałam negatywną odpowiedź. Powiedziano mi, że nikogo nie przyjmują na etat. Co ciekawe, kilka miesięcy później na mój oddział została przyjęta pielęgniarka, też na umowę cywilnoprawną. Od maja dostała jednak etat – czyli da się – ma średnie wykształcenie medyczne, 3-letni staż pracy i 16 lat przerwy w zawodzie. Postanowiłam zatem raz jeszcze napisać podanie o umowę o pracę. Na odpowiedź prezesa czekałam ponad miesiąc. Mój wniosek znowu został rozpatrzony negatywnie. Prezes argumentował swoją decyzję tym, że w szpitalu brakuje pielęgniarek, a położnych jest za dużo. W rzeczywistości na oddziale dziecięcym, na którym pracuję od 7 lat, mogą pracować zarówno pielęgniarki jak i położne, wykonujemy te same czynności, mamy taki sam zakres obowiązków. Mam licencjat i 27-letni staż pracy. To, że zmusza się mnie i inne moje koleżanki do pracy na kontrakcie, w sytuacji, gdy część personelu ma umowy o pracę, uważam za dyskryminację w miejscu pracy. Jest to świadoma praktyka zarządzających szpitalem, która ma na celu cięcie kosztów i dzielenie załogi.
Jestem działaczką związkową Lubuskiej Komisji Międzyzakładowej Inicjatywy Pracowniczej i nie poddam się, nadal będę walczyć o lepsze warunki pracy – dla siebie iinnych pielęgniarek i położnych. Złożyłam sprawę do sądu pracy o ustalenie istnienia stosunku pracy. Apeluję do innych pracowników służby zdrowia zatrudnionych na śmieciówkach, żebyście zrobili to samo. Tylko kiedy będzie nas więcej i głośno będziemy mówić o naszych warunkach pracy, uda nam się zmienić tę chorą sytuację w służbie zdrowia. Organizujmy się i walczmy o swoje!"
Barbara Rosołowska
Co możesz zrobić?
– Przeczytaj odezwę do pracowników służby zdrowia zatrudnionych na śmieciówkach, skopiuj ją i rozdaj swoim koleżankom i kolegom w miejscu pracy.
– Poprzyj naszą odezwę i opisz swoją Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., opublikujemy to – każde wyrazy solidarności nas wzmacniają!
Galeria
https://ozzip.pl/informacje/lubuskie/item/1972-siodmy-rok-bez-etatu-w-szpitalu#sigProGalleria005561cba8