Uniwersytety w ręce studentek! Protest na UW
- Dział: Mazowieckie

Warszawskie Koło Młodych Inicjatywy Pracowniczej w poniedziałek (26 marca 2024 roku) w trakcie debaty rektorskiej protestowało przeciwko antyspołecznej polityce Uniwersytetu Warszawskiego. Studentki i studenci zrzeszeni w kole młodych domagają się poprawy sytuacji socjalnej na UW oraz żądają uznania ich jako podmiotu reprezentującego sprawy studenckie. Protestujący wygłosili następujące stanowisko w trakcie debaty rektorskiej (oryg. tekst przemowy):
Od ubiegłego października na Uniwersytecie Warszawskim toczy się otwarta walka. Nie, uprzedzając pytania, nic się nie stało. Władze uniwersytetu niczego studentom nie zrobiły. Samorząd studentów też nic nie zrobił. I to właśnie problem, z którym musimy się dziś zmierzyć.
Ostatnie 30 lat historii Uniwersytetu Warszawskiego to historia wyprzedawania mienia publicznego, oszczędzania na infrastrukturze socjalnej oraz na świadczeniach. Antyspołeczne bzdury głoszone i uprawiane przez włodarzy wielu uczelni w kraju odbijają się na naszych realiach życia. Jak śmiecie mówić nam, że uczelnia nie ma obowiązku zapewniać nam jedzenia? Zamknęliście nam stołówki i wpuściliście prywatnych ajentów. Może nie wy, ale wasi poprzednicy. Na was, tu zebranych, ciąży odpowiedzialność. Jak śmiecie odwracać wzrok, gdy właściciele mieszkań dwoją i troją nasze czynsze? Jak śmiecie nazywać się wspólnotą, universitas, jednocześnie robiąc absolutne ustawowe minimum, by umożliwić studiowanie każdemu, nie tylko dzieciom arystokracji? Jak śmiecie mówić o niemerytorycznych strajkach i wycierać sobie twarz zarzucając nas równoważnikami zdań o tym, czego to wy dla nas nie robicie? Frazesy i przyzwyczajenia rodem z działu HR zostawcie przed bramą uniwersytetu. Chcemy konkretów i konkretnych działań. To wstyd i hańba biadolić o doskonałości badawczej, gdy studenci mają na co dzień do czynienia z uniwersytetem zimnym i bezradnym wobec ich problemów. Twarzą tego, ani żadnego innego uniwersytetu nigdy nie byli i nigdy nie będą biznesmeni w garniturach. Twarzą tego uniwersytetu jesteśmy teraz my, bo to nam zależy na tym, żeby Uniwersytet Warszawski był miejscem, a nie załącznikiem do CV, czy trampoliną do kariery politycznej. Uniwersytet, który nie troszczy się o swoich studentów i pracowników to uniwersytet bez przyszłości.
Walczymy o to, żeby nasza uczelnia przestała ignorować nasze potrzeby. Polska ludowa zapewniła nam zaplecze akademików i stołówek, które jest sumiennie zaniedbywane, wyprzedawane i niedofinansowane. Możecie mówić o tym jak bardzo nowocześnie wyposażony jest uniwersytet. Co z tego, skoro w tych wspaniałych nowych budynkach student musi siedzieć głodny? To absolutnie niedopuszczalne, żeby włodarze największej uczelni w Polsce mówili nam, że nie ma pieniędzy i się nie da. Nazwijmy to wprost: tchórzostwo i niekompetencja. Zrzeszamy się w związku zawodowym, bo władze zgotowały nam instytucję samorządu, która pałuje nas za samą chęć zmiany. Samorząd samemu nie robi nic na rzecz poprawy warunków społeczności studenckiej, a nawet utrudnia działania osobom, którym zależy na poprawie losu studiujących tu osób. Będziemy wznosić sprzeciw i walczyć, nieważne jak bardzo lobby w garniturach będzie próbowało nas zagłuszyć i zdyskredytować, w zmowie z biznesem.
Zrzeszamy się w związki zawodowe, bo wbrew narracji władz — musimy studiować i pracować. Tak samo jak jesteśmy studentkami, tak samo jesteśmy pełnoprawnymi pracownikami. Brak wsparcia socjalnego, rozpędzony bezduszny kapitalizm i prekarność naszego zatrudnienia sprawia, że po uczelni harujemy. Albo na uczelni — jeśli nasza praca może być wykonywana zdalnie. Zrzeszamy się w związki zawodowe jako studentki, bo potrzebujemy alternatywy. W murach uczelni potrzebujemy organizacji, która będzie uwzględniała naszą sytuację. Która będzie mówić o problemach nieuprzywilejowanej masy z rodzin pracujących, która nie zasiada w samorządzie. Bo albo nie ma na to czasu, albo już nie jest na studiach — mimo swojej chęci dalszej edukacji.
To my, studentki i studenci jesteśmy uniwersytetem. To bez studentek i studentów nie ma uniwersytetu. Możecie zostawić sobie drogą wydmuszkę — przedmioty o startupach i szanownych gości w garniturach, ale nie będzie ona uniwersytetem. Uczelnia to nie korporacja — choć bardzo chcecie to zmienić. Nie mamy przynosić zysków, a przynajmniej nie takich jak Wy byście sobie to wyobrażali. Zyskiem ma być wspólnota w produkcji wiedzy — i do tego mamy mieć godne warunki. My studentki, my doktorantki i my pracownice — te akademickie i nie.
Przez ostatnie pół roku walki zrozumiałyśmy, że uniwersytet jest właśnie tutaj. Uniwersytet to nie są zajęcia, zaliczenia, prace i nudne wykłady. Uniwersytet to branie spraw w swoje ręce. To krytyczne myślenie i zabieranie głosu tam, gdzie ktoś próbuje nas uciszyć.
Dość bierności uniwersytetu! Dość fałszywych reprezentantów! Uniwersytet to nie korporacja!