EN/DE/FR УКР/РУС KONTAKT
tik tok

Czy wzrost płac prowadzi do inflacji?

(źródło: Wikimedia Commons)
(źródło: Wikimedia Commons)

Dyskusja na ten temat wybuchła kilka miesięcy temu na liście Inicjatywy Pracowniczej. Kwestia inflacji ma dla wszystkich pracowników duże znaczenie. Wzrost inflacji oznacza bowiem spadek realnego wynagrodzenia. Czy jest jednak tak groźny jak rysują to neoliberalni ekonomiści?

Jeżeli wynagrodzenie nominalnie jest na tym samym poziomie, a wzrasta inflacja, to oznacza, że faktycznie realna pensja spada. Za tę samą wypłatę, możemy nabyć coraz mniej dóbr. Mówimy wówczas, że nasze wynagrodzenie zżera inflacja. I odwrotnie: kiedy mamy deflację (przy procentowy wskaźniku pojawia się minus) teoretycznie realne wynagrodzenia rosną, nawet jak na rękę dostajemy tyle samo. Jednak deflacja jest zjawiskiem groźnym z ekonomicznego punktu widzenia. 

wzrost / spadek liczone rok do roku Rządy PO Rządy PiS
2009 2010 2011 2012 2013 2014 2015 2016 2017 2018 2019
inflacja 3,5% 2,6% 4,3% 3,7% 0,9% 0,0% -0,9% -0,6% 2,0% 1,6% 2,3%*
ceny żywności 4,1% 2,8% 5,6% 4,3% 2,2% -0,9% -1,8% 1,0% 4,6% 2,6% 6,1%*
wynagrodzenia 5,4% 3,9% 5,6% 3,7% 3,7% 3,2% 3,5% 3,7% 5,7% 5,8% bd.

 */szacunek

Wersja liberalna

Od czego zależny inflacja? Jak to zauważył – podczas dyskusji którą tu relacjonuję – Jakub Grzegorczyk, w koncepcji ekonomii liberalnej pojawiają się najczęściej dwa wyjaśnienia: (1) inflacja bierze się ze tego, że pracownicy są zbyt roszczeniowi (presja płacowa); (2) albo że rząd prowadzi błędną politykę (bądź drukuje za dużo pieniędzy wydając je m.in. na pensje dla sfery budżetowej, czy ogólnie na biurokrację, bądź podejmuje takie decyzja jak radykalny wzrost płacy minimalnej). Notabene ciekawe jest porównanie w tym kontekście inflacji i wzrostu średniego wynagrodzenia w gospodarce za czasów PO i PiS (patrz tabela).

W bardziej zakamuflowanej formie – ale w dalszym ciągu opierając się raczej na liberalnych koncepcjach ekonomicznych – przekonuje się, że wzrost wynagrodzeń nie jest problemem pod warunkiem, że nie jest większy od wzrostu wydajności czy produktywności. Inaczej mówiąc – jak pracuje ktoś za dwóch, a dostaje jedną pensję (tylko trochę wyższą) to wszystko jest w porządku. Ale dla kogo? Kto pokrywa np. koszty zdrowotne większej wydajności pracownika? Jak przekonywał w jednej z gazet przedstawiciel związków pracodawców, jeżeli produktywność wzrasta realnie o 3,7 proc., a inflacja wynosi 2,4 proc., „to wzrost wynagrodzeń, w tym płacy minimalnej oraz płac w państwowej sferze budżetowej, nie powinien przekraczać 6,1 proc.” (3,7 proc. + 2,4 proc.).

Inaczej mówiąc – przeważnie jednak łączy się inflację ze wzrostem wynagrodzeń. Są jednak teorie, które pokazują, że dużo większy wpływ na inflację (zwłaszcza długookresową) ma np. stopień koncentracji kapitału. Im bardziej poszczególne rynki są monopolizowane przez coraz większe podmioty, których jest coraz mniej, tym bardziej otwiera im to możliwość podwyższania cen (o co trudno w sytuacji gdy mamy dużą liczbę mniejszych podmiotów). Ale to – twierdzi Jakub Grzegorczyk – jest bardziej skomplikowane od wyjaśnienia, oferowanego przez doktrynę liberalną: „wyższe płace zmuszają pracodawców do podniesienia cen”.

Giełdy i spekulacje

Pytam też o to ekonomistę dr Mikołaja Iwańskiego: „Kwestia inflacji ciągle jest żywo dyskutowana przez ekonomistów. Straszenie inflacja jest często używanym argumentem przy debacie na temat transferów socjalnych czy waloryzacji płac. Historia rozwiniętych gospodarek nie potwierdza jednak tych obaw dotyczących np. 'drukowania pieniędzy'. Od lat 80 np. w krajach Europy Zachodniej czy w USA mamy do czynienia z coraz niższą i stabilną inflacją, której beneficjentem są rynki finansowe – niska inflacja zapewnia stabilność handlu aktywami finansowymi i bezpieczeństwo depozytów. Interesy pracowników leżą jednak gdzie indziej i na pewno nie są zbieżne z interesami globalnej finansjery”.

Dobitnie to widzimy jeszcze na innym przykładzie – spekulacji giełdowych. W związku z kryzysem 2007-2008 roku i krachem na międzynarodowych giełdach finansowych, szereg inwestorów je porzuciło. Spekulanci pojawili się ze swoimi kapitałami natomiast na międzynarodowych rynkach towarowych, powodując radykalny wzrost, a potem wahania cen przede wszystkim ropy naftowej i żywności. Odbiło się to negatywnie na gospodarce i sytuacji wewnętrznej wielu krajów. Na wykresie widzimy, jak gwałtownie wzrosły ceny żywności na świecie po krachu 2007-2008. Są one dziś w dalszym ciągu zdecydowanie wyższe, niż jeszcze pod koniec lat 90.

 FAO Index page 001

Ceny żywności

Jeżeli gospodarka danego kraju jest mocno związana z międzynarodowymi rynkami towarowymi (w tym przypadku żywnościowym), wpływa to na ceny i ogólną sytuację na jego rynku wewnętrznym. I to zarówno jeżeli dane państwo jest dużym importerem żywności (trzeba sprowadzać żywność po wyższych cenach), jak też dużym eksporterem (bardziej opłaca się producentom sprzedać towary na rynkach międzynarodowych niż na wewnętrznym, chyba że w na rynku krajowym ceny wzrosną). Polska jest np. bardzo poważnym eksporterem (np. mięsa, zwłaszcza drobiowego), ale też i importerem produktów żywnościowych. W efekcie ceny żywności w ciągu 10 lat wzrosły o 27,1 proc. Z perspektywy zwyżki cen na światowych rynkach to nie dziwi. Nie musimy się odwoływać do wzrostu wynagrodzeń. Zaznaczmy, że skumulowana ogólna inflacja w latach 2009-2018 wyniosła w Polsce 18,3 proc. Wynagrodzenia w tym czasie wzrosły o 54 proc.!

Za te same zakupy spożywcze o wartości 100 zł po 10 latach mielibyśmy płacić 127,10 zł. Tylko, że dokładnie tak się nie dzieje, bowiem jako konsumenci „dostosowujemy się” – na ile to możliwe, biorąc pod uwagę nasze zapotrzebowanie na kalorie i białko – do zmian cen. Zastępujemy produkty droższe (drożejące) tańszymi. W pierwszej kolejności redukujemy spożycie mięsa, słodyczy i owoców. Dlatego, gdyby wierzyć badaniom budżetów domowych GUS, nasze wydatki na artykuły spożywcze, w przeliczeniu na głowę, zwiększyły się w ostatnich 10 latach mniej – o 22,6 proc.

Z drugiej strony musimy zaznaczyć, iż spadły np. ceny ubrań, które dosłownie „za pół darmo” sprowadza się z Chin, Bangladeszu czy Indii. Ważniejszym jednak wydatkiem dla gospodarstw domowych jest użytkowanie mieszkania (czynsze) i nośniki energii, a ten nie wydają się rosnąć tak gwałtownie, jak ceny żywności (wydajemy na mieszkanie – wg GUS – o 15,6% więcej niż 10 lat temu).

Odpowiedź

Oczywiście powinniśmy pamiętać, iż wskaźniki inflacji (jak też inne statystyki) nie zawsze dobrze oddają sytuację ekonomiczną poszczególnych grup społecznych. Czasami radykalnie nie przystają do naszych indywidualnych spostrzeżeń i doświadczeń. Tym niemniej warto je ocenić chłodnym okiem.

Czy zatem wzrost płac (w tym wynagrodzenia minimalnego) prowadzi do inflacji? Jak widzieliśmy inflację można wyjaśnić inaczej, niż poprzez wzrastające wynagrodzenia. Mikołaj Iwański podsumowuje, że przynajmniej od lat 70. i „kryzysu naftowego” inflacja ma coraz mniejszy związek z wysokością płac. Zmiany cen artykułów spożywczych czy dóbr z koszyka inflacyjnego zależą w największym stopniu od kondycji rynków towarowych i relacji walutowych a w zdecydowanie mniejszym od siły popytu wewnętrznego. „Wyższe pensje dla pracowników stanowią impuls inflacyjny o nieporównywalnie mniejszej mocy niż chociażby ceny energii czy poziomów kursu dolara, które mogą się zmieniać z miesiąca na miesiąc”.

Jarosław Urbański

OZZ Inicjatywa Pracownicza
Komisja Krajowa

ul. Kościelna 4/1a, 60-538 Poznań
514-252-205
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
REGON: 634611023
NIP: 779-22-38-665

Przystąp do związku

Czy związki zawodowe kojarzą ci się tylko z wielkimi, biurokratycznymi centralami i „etatowymi działaczami”, którzy wchodzą w układy z pracodawcami oraz elitami politycznymi? Nie musi tak być! OZZIP jest związkiem zawodowym, który powstał, aby stworzyć inny model działalności związkowej.

tel. kontaktowy: 514-252-205
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Kontakt dla prasy

tel. kontaktowy: 501 303 351
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

In english

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.