Robotnicy i rynek pracy w Rosji w dobie wojny oraz sankcji
- Dział: Gospodarka

Wybuch wzmożonych działań wojennych w Ukrainie w lutym 2022 roku spowodował, że światowa opinia publiczna zaczęła się na nowo interesować sytuacją ekonomiczną Federacji Rosyjskiej (FR) – zwłaszcza w kontekście eksportu ropy i gazu, finansowania zbrojeń i konsekwencji nałożonych przez Zachód sankcji. Warto jednak zapytać o to, jak zmieniła się sytuacja rosyjskich pracowników i pracownic? Jak prezentuje się ich strukturalna i organizacja siła przetargowa? I czy obecny kryzys nie spowoduje masowych wystąpień przeciw wojnie i władzy Putina.
Trzeba sobie uzmysłowić, że od momentu rozpadu Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR) gospodarka rosyjska zdecydowanie „skurczyła się”. ZSRR stanowił w swoim szczytowym momencie o blisko 13% globalnego PKB, a do tego dochodziły państwa tzw. bloku socjalistycznego. Współcześnie FR to raptem 1,7% światowego PKB, co stawia jej ekonomię na dalekim miejscu poza pierwszą dziesiątką największych gospodarek – po USA, Chinach, Japonii, Indiach, niektórych krajach Unii Europejskiej itd. Mamy zatem do czynienia z pewną niespójnością wyobrażeń nt. pozycji rosyjskiej ekonomii w globalnym kontekście. Pierwotnie Rosja jawiła się jako pretendentka do światowej hegemonii, a została zredukowana do peryferyjnych w istocie rozmiarów. Aspiracje przetrwały, ale realnie z mocarstwowego charakteru niewiele pozostało.
Jednocześnie FR to ciągle ogromny i zróżnicowany w sensie ekonomiczno-geograficznym kraj, którego rynek pracy jest 4–5 razy większy od polskiego. Oddziałuje on także na sytuację pracowników w państwach Azji Środkowej, z których pochodzi kilka milionów imigrantów zarobkowych funkcjonujących na rosyjskim rynku pracy.
Krach i dezindustrializacja
O specyfice dzisiejszego rosyjskiego rynku pracy zadecydowało kilka istotnych zmian strukturalnych, jakie dokonały się jeszcze za czasów późnego ZSRR. Po intensywnej industrializacji okresu stalinowskiego radzieckie elity władzy coraz większe znaczenie zaczęły przypisywać sektorowi energetyczno-wydobywczemu (węgiel, ropa, gaz). Pozwalały na to przede wszystkim zasoby Syberii. Jednocześnie dotrzymanie kroku Zachodowi w wyścigu technologicznym na innych polach było coraz trudniejsze. W miarę jak wzrastało znaczenie wydobycia węglowodorów i pieniędzy wpływających do kasy państwa z ich eksportu, rosło także uzależnienie pozostałej części radzieckiego wytwórstwa przemysłowego od importu (technologii, podzespołów, maszyn itd.). Znaczny spadek cen ropy naftowej w II połowie lat 80. XX w. przysporzył dodatkowych problemów ekonomii ZSRR i przyczynił się do rozpadu Związku.
Lata 90. i transformacja w Rosji zostały zapamiętane jako kompletna ekonomiczna katastrofa. Oprócz radykalnego spadku PKB i realnych wynagrodzeń (na co nałożyła się zmora ogromnych zaległości w wypłatach pensji), powstała szeroka sfera ubóstwa oraz pojawiła się powszechna korupcja, przestępczość, alkoholizm. Nastąpiła żywiołowa dezindustrializacja kraju, co spowodowało, że od 1990 do 2015 roku zatrudnienie w rosyjskim przemyśle spadło o 11 mln pracowników. W rolnictwie dodatkowo pracę straciło 4 mln osób. Zatrudnienie w nieformalnych sektorach rynku pracy (bez umów kodeksowych) wzrosło do 14,6 mln pracowników (co stanowi dziś ok. 1/5 całego rynku pracy). Liczby te – zwróćmy uwagę – są zbliżone do wielkości całego polskiego rynku pracy.
Objęcie w 1999 roku sterów władzy przez Władimira Putina nałożyło się na wysoki wzrost cen paliw na międzynarodowych rynkach, co z kolei wpłynęło na poprawę sytuacji ekonomicznej – zwłaszcza budżetu federalnego. W ostatnim okresie od 30% do 60% wpływów do kasy państwa było związanych ze sprzedażą, na rynek wewnętrzny i zewnętrzny, węglowodorów (odsetek ten zależy m.in. od cen na międzynarodowych rynkach oraz sposobu liczenia: tylko korzyści bezpośrednich czy też pośrednich). Choć pierwsze lata putinowskich rządów łączą się ze znaczną poprawą – względem lat 90. – położenia materialnego i wzrostem konsumpcji Rosjan i Rosjanek, a także spadkiem bezrobocia, niskimi podatkami i zachowaniem niektórych świadczeń socjalnych wprowadzonych za czasów ZSRR, to ceną tego było utrzymanie hierarchicznej struktury władzy i rosnących nierówności społecznych. Procesy demokratyzacji systemu politycznego, uruchomione za Jelcyna, zastały zatrzymane. W odniesieniu do świata pracy zaostrzono np. prawo strajkowe, zmieniono kodeks pracy. Dużego znaczenia nabrała rządowa propaganda. I tak dalej.
Napływające szerokim strumieniem pieniądze ze sprzedaży ropy naftowej i gazu, a także niektórych innych surowców naturalnych (np. metale, węgiel) były akumulowane w rękach wąskiej klasy rosyjskich oligarchów i decydentów. Jednak nagromadzonych środków (rezerw finansowych) nie przeznaczano w dostatecznej ilości na szerokie inwestycje w podupadły w latach 90. sektor przemysłowy i rozwój technologiczny. Ostatecznie okres putinowskiej prosperity nie przełożył się też na radykalne zmiany strukturalne na rynku pracy. Prekaryzacja – na poziomie podobnym lub nawet przekraczającym to, co zaobserwować można było w Polsce – stanowiła jego dominującą cechę.
Czym charakteryzuje się rynek pracy w Rosji?
ZSRR związany był z ekonomią pełnego zatrudnienia, stabilności, aż po chroniczny niedobór rąk do pracy i przymus zatrudnienia. Po transformacji i wprowadzeniu kapitalizmu zaszła w Rosji tendencja dokładnie odwrotna. Charakterystyczne dla rynku pracy zaczęły być nieformalne i niepewne formy zatrudnienia. Choć pojęcie „prekaryzacja” nie jest ścisłe i zależy także od prawnych ram ustroju pracy w poszczególnych krajach, to niektóre rosyjskie opracowania podają, że nawet ponad połowa najemnej siły roboczej w Rosji jest sprekaryzowana, lub – mówiąc językiem Marksa – obraca się w szeregach „rezerwowej armii pracy”.
Po pierwsze należą do niej zwolnieni z restrukturyzowanych i likwidowanych państwowych zakładów przemysłowych, którzy musieli się zatrudnić w innych sektorach rynku pracy (np. w usługach), często poniżej swoich kwalifikacji i na zdecydowanie gorszych warunkach. Do tego dochodzi niemała grupa osób, które utraciły pracę w rolnictwie; na Syberii i na Dalekim Wschodzie ubytek ten dotyczył nawet 60–80% miejsc pracy.
Po drugie na rosyjskim rynku pracy relatywnie duży udział (10–11%) mają migranci zarobkowi, przede wszystkim z krajów Azji Środkowej. Dodatkową cechą jest migracja wewnętrzna (kolejnych 10,6%) spowodowana dużymi różnicami ekonomicznymi pomiędzy poszczególnymi regionami Rosji.
Po trzecie – bezrobotni i niepełne zatrudnienie. Trzeba zaznaczyć, iż zwłaszcza w czasach Putina rosyjski rynek pracy charakteryzuje się wyjątkowo niskim poziomem bezrobocia rejestrowanego (obecnie ok. 4%). Jednak w przypadku pogorszenia się koniunktury przyjęte jest w tym systemie nie zwalnianie, ale kierowanie pracowników i pracownic na niepełne zatrudnienie, bezpłatne urlopy, wreszcie obniżanie wypłat, co jest tym łatwiejsze, że w wielu branżach stałe składniki wynagrodzenia stanowią tylko 50–60% całości poborów.
Badacze i badaczki rosyjskiego rynku pracy są zgodni, że jego ważną cechą są także bardzo niskie wynagrodzenia. W przeliczeniu na złotówki wynoszą one w małych i średnich przedsiębiorstwach ok. 2208 zł miesięcznie brutto (27,6 tys. rubli), a w średnich i dużych 3496 zł miesięcznie brutto (43,7 tys. rubli). Niewiele nam to jednak mówi, jeżeli nie znamy relacji cen. Jest natomiast niezaprzeczalnym faktem, że nie tylko istniejąca klasa oligarchów zaświadcza o wysokim poziomie nierówności społecznych w Rosji. Istnieją duże różnice w zarobkach pomiędzy pracownikami najemnymi – pomiędzy prekariatem i salariatem, pomiędzy regionami, stanowiskami, wreszcie branżami. Wysokość płac 10% najlepiej i najgorzej zarabiających w Rosji różni się 13–16 razy! W Polsce (wg danych GUS-u za 2020 r.) to „tylko” 3,5 raza. Robotnicy i robotnice w Rosji, w porównaniu z innymi krajami europejskimi (i nie tylko) dłużej pracują – 1983 godz. rocznie (w Polsce 1848 godz.; w Niemczech 1574 godz.). Przy czym sytuacja ta w porównaniu z początkiem lat 90. nie tylko się nie poprawia, ale nawet pogarsza.
Wreszcie zwraca się uwagę, że postępująca dekapitalizacja środków produkcji (dezindustrializacja), równolegle wpływa na pogorszenie warunków pracy. Wskaźnikiem jest tu liczba wypadków przy pracy i ich rejestracja. Jak zwraca się uwagę, w Rosji wiele wypadków nie jest wykazywanych. Na 22 wypadki bez śmiertelnych konsekwencji przypada 1 wypadek śmiertelny (które trudno ukryć). W większości krajów europejskich jest to od 400 do 2000 wypadków na 1 śmiertelny (w Polsce w 2021 r. wg GUS – 315). Wg Międzynarodowej Organizacji Pracy, uwzględniając różnice prawne i definicyjne, ten stosunek powinien wynosić 500–1000 przypadków na 1 śmiertelny. Nieoficjalnie szacuje się zatem, że w Rosji dochodzi rocznie do 455 tys. wypadków przy pracy, gdy w 1990 roku były to 432 tys. (oficjalnie podaje się 23,3 tys., w tym 1060 śmiertelnych – w 2019 r.).
Związki zawodowe
Wraz z rozpadem ZSRR, dezindustrializacją, a następnie prekaryzacją, nastąpił gwałtowny spadek uzwiązkowienia. W systemie państw bloku wschodniego związki zawodowe – jak pisze Juliusz Gardawski – skupiały się na zadaniach socjalnych-bytowych, ochronnych i produkcyjnych. „Stały się instytucją, za której pośrednictwem państwo autorytarnego socjalizmu realizowało wiele zadań welfare state”. Uległy odpolitycznieniu i de facto straciły niezależność, choć w niektórych przypadkach organizowały protesty i konkurowały z zakładowymi ogniwami partyjnymi. W ich szeregach funkcjonowała zdecydowana większość robotników i robotnic najemnych, ze względu choćby na kwestie zabezpieczenia niektórych potrzeb bytowych.
W Rosji spadkobierczynią postradzieckich związków była Federacja Niezależnych Związków Zawodowych Rosji (FNPR), „odziedziczywszy” po poprzedniej centrali cały majątek (nowa centrala otrzymała 21% majątku, jej regionalne struktury pozostałe 79%). W połowie lat 90. pojawiły się organizacje konkurencyjne: Konfederacja Pracy Rosji (KTR), Wszechrosyjska Konfederacji Pracy (VKT), Federacja Związków Zawodowych Rosji (FPR), które po pewnym czasie zaczęły się konsolidować. Zjednoczenie nastąpiło w 2010 roku (pod szyldem KTR). W kolejnych latach powstał jeszcze Związek Związków Zawodowych Rosji (SPR).
Na początku nowego stulecia do głównej centrali (FNPR) – która u swojego zarania odżegnywała się od marksizmu-leninizmu, a następnie poparła Putina oraz wojnę na Ukrainie – miało należeć jeszcze 31,1 mln osób, a inne związki zawodowe skupiały w swoich szeregach prawdopodobnie ok. 3 mln członków. Jednak liczby te były prawdopodobnie zawyżone. W reprezentatywnych badaniach w latach 2006–2009, w których brałem udział (EUREQUAL), przynależność do rosyjskich związków zawodowych deklarowało 12,4% dorosłych osób. Gdyby podawane liczby dotyczące członkostwa były prawdziwe – musiałoby to być ok. 25%. Uzwiązkowienie (odsetek członków związków wśród pracowników najemnych – wg deklaracji) wynosiło wówczas w FR 18,4%, kiedy w tych samych badaniach dla Polski było to 11,3%. Ostatnie dane mówią, że do FNPR należy ciągle 20 mln osób, a do innych organizacji – ponad 3 mln.
Rządy Putina wiązały się także ze spadkiem znaczenia legalnych strajków jako broni przeciw wyzyskowi. Związkowcy przekonują jednak, iż zmieniły się także formy walki i oficjalne dane nie odzwierciedlają realnej skali protestów. Podaje się np. mniej strajków, niż realnie ich wybucha. Prowadzony jest nawet niezależny monitoring protestów pracowniczych (przez Centrum Praw Socjalnych i Pracowniczych).
Dlaczego wybuchła wojna?
Druga dekada rządów Putina związana była z narastającymi trudnościami ekonomicznymi. W rosyjską gospodarkę i eksport węglowodorów uderzył najpierw kryzys 2008 roku, który doprowadził nawet do krótkotrwałego wzrostu bezrobocia (z poziomu 5,5% do ok. 9%). Recesja spowodowała obniżenie popytu na paliwo, a zatem spadły jego ceny. Kiedy zaczęły ponownie rosnąć (choć zaczęły następować także duże ich wahania), sytuacja się poprawiła, ale większość analityków jest zgodna, że rosyjską gospodarkę od tego momentu opanowała stagnacja. Nasiliły się naciski na ograniczenia w sferze socjalnej, które wywołały masowe protesty społeczne. Coraz częściej zaczęto domagać się reform politycznych.
Już w latach 2004–2005 dochodziło do wystąpień z powodu ograniczeń pewnych świadczeń socjalnych (tzw. monetaryzacja), a w 2006 roku protestowano przeciw podwyżce cen usług komunalnych. Był to jednak tylko początek wielkiej fali niezadowolenia, która zaczęła narastać od protestów w 2008 roku z powodu pogarszającej się sytuacji ekonomicznej w kraju. Do tego dochodziły wystąpienia o charakterze stricte politycznym (2011–2012) przeciwko fałszowaniu wyborów, korupcji i domagające się uwolnienia więźniów politycznych. Wreszcie szczególnym zarzewiem konfliktów była kwestia podniesienia wieku emerytalnego. Masowe wystąpienia w tej sprawie miały miejsce w latach 2017–2019. Ostatecznie zadecydowano, że wiek emerytalny wzrośnie etapami: dla kobiet z 55 do 60 lat i dla mężczyzn z 60 do 65 lat. Notabene deputowani FNPR głosowali za tą ustawą i wbrew interesowi świata pracy.
Wobec obaw o poparcie dla putinowskich rządów i niepewności co do dalszego eksportu węglowodorów (dekarbonizacja) oraz rosnących naprężeń socjalno-ekonomicznych rosyjskie elity obrały kurs na nacjonalistyczną politykę, wspierając separatystów donieckich i ługańskich w Ukrainie, a także dokonując aneksji Krymu w 2014 roku. Odwołując się do wielkoruskich resentymentów i dzięki propagandzie, zdołano utrzymać względnie wysokie notowania Putina w sondażach, ale trudności ekonomicznych – zwłaszcza w kontekście wybuchu pandemii COVID-19 w 2020 roku – nie udało się przezwyciężyć. Notabene na koronawirusa w Rosji zmarło do tej pory ponad 390 tys. osób (w laboratoryjnie i klinicznie potwierdzonych przypadkach), choć realnie liczba zgonów jest co najmniej 3 razy większa. Wywołując pełnowymiarową wojnę 24 lutego 2022 roku, Rosja liczyła też na umocnienie swojej pozycji przetargowej w relacjach gospodarczych z Europą i całym światem. Sukcesu jednak nie odniesiono i nie powtórzono łatwego zwycięstwa z 2014 roku. Przedłużający się konflikt zbrojny pogłębił natomiast wszystkie już istniejące trudności społeczno-ekonomiczne i wywołał nowe.
Jak wojna i sankcje wpływają na rosyjski rynek pracy?
Pierwsza faza konfliktu na Ukrainie (2014–2016) i wprowadzenie wobec FR zachodnich sankcji nie spowodowały wielkiego wstrząsu. Nie nastąpiła fala bezrobocia i radykalne pogorszenie warunków życia. Jednak systematycznie zaczęły spadać realne wynagrodzenia, co mogło być rezultatem wielu czynników, w tym zachodnich restrykcji. Zarobki spadły do dziś o przynajmniej 10%, choć istnieją analizy mówiące o większych obniżkach. Wzrastała destabilizacja zatrudnienia, wyzysk i łamanie praw pracowniczych. W 2020 roku, wraz z pandemią COVID-19, sytuacja zaczęła się w tym zakresie jeszcze pogarszać. Przepisy sanitarne wykorzystywano w zwalczaniu protestów społecznych.
Wybuch nowych działań zbrojnych 24 lutego 2022 roku i wprowadzenie radykalnych sankcji gospodarczych przez Zachód nie spowodowały gwałtownego załamania się rosyjskiej gospodarki, czego spodziewali się niektórzy eksperci. Jednak w dłuższej perspektywie pogorszenie ekonomicznego stanu rzeczy jest nieuniknione. Spadek PKB Rosji na koniec roku osiągnie ok. 5%, choć wcześniej wieszczono skurczenie się gospodarki nawet o kilkanaście i więcej procent. Kreml stara się przekonywać, iż kontroluje sytuację ekonomiczną, czego dowodem mają być silny kurs rubla i ciągle małe bezrobocie. Z drugiej strony systematycznie utajnia się coraz większą część gospodarczej statystyki. W istocie oficjalne bezrobocie utrzymuje się na niskim poziomie, ale nie możemy np. dziś stwierdzić (kiedy piszę te słowa, dostępne są dane za wrzesień), jak wzrosły niepełne formy zatrudnienia. Dane te przestano publikować. Nawet ogłaszane statystyki i analizy nie pozostawiają jednak złudzeń, że w wielu branżach odnotowuje się radykalne spadki produkcji, jak np. w metalurgii czy w przemyśle samochodowym. Wyraźnie spadł popyt wewnętrzny. I tak dalej. Ekonomiczne prognozy dla Rosji na rok 2023 są gorsze niż na obecny.
Istotne znaczenie dla sytuacji na rynku pracy będzie też miała przeprowadzona mobilizacja pod broń 300 tys. osób. Setki tysięcy innych – z reguły najlepiej wykształconych – uciekły przed poborem do wojska za granicę. Uszczerbek dla rynku pracy jest zatem widoczny, zwłaszcza w jego zmaskulinizowanych sektorach. Choć Kreml deklaruje, że mobilizacja jest zakończona i nie będzie dalej prowadzona, to sytuacja nie jest pewna. Władzom nikt w tym zakresie nie dowierza. Niektórzy opozycjoniści mówią wprost o nieuniknionej drugiej fali poboru na wiosnę przyszłego roku.
Wnioski polityczne
Rosja, podobnie jak inne państwa tzw. bloku wschodniego, po upadku ZSRR została zepchnięta do roli kraju peryferyjnego: dostarczyciela surowców naturalnych po atrakcyjnej cenie, rezerwuaru taniej siły roboczej, rynku zbytu dla towarów z Zachodu i Chin itd. Rynek pracy w całej wschodniej Europie uległ głębokim przeobrażeniom i prekaryzacji. Rosja, jak i inne postsocjalistyczne kraje tego regionu, zapłaciła ogromną cenę za transformację lat 90. i choć winą za to obciążono poprzedni system, to jednak kluczowe były w tym przypadku formy wyzysku, pierwotna akumulacja kapitału i pogłębienie nierówności ekonomicznych, jakie nastały wraz ze wskrzeszeniem systemu kapitalistycznego. Choć w istocie gospodarka radziecka i państw bloku wschodniego nigdy nie stała się całkowicie niezależna od globalnego systemu kapitalistycznego. (Pisał o tym np. już Paul M. Sweezy w 1949 roku w swojej „Teorii rozwoju kapitalizmu”).
Awans materialny, jakiego po transformacji ustrojowej miały doświadczyć społeczeństwa w tej części Europy, z biegiem czasu staje się coraz mniej oczywisty. Trzy dekady globalizacji i neoliberalizm doprowadziły ostatecznie do nowego głębokiego kryzysu. Świat w dzisiejszym kształcie jest trawiony szeregiem problemów: ekologicznych, epidemicznych i ekonomicznych, w tym wysoką inflacją, głodem i spadkiem średniej długości życia. Nastąpiła delegitymizacja i destabilizacja systemu neoliberalnego spowodowana redukcją wydatków socjalnych i na ogólnospołeczne cele (edukację, służbę zdrowia, system emerytalno-rentowy itd.). Wreszcie świat został popchnięty w kierunku globalnego konfliktu, być może nawet nuklearnego. Narody Europy Wschodniej zostały przeciwstawione sobie przez rządy sprawowane przez konserwatywnych i liberalnych nacjonalistów. Napędza się machina zbrojeń. W toku wojny w Ukrainie umierają żołnierze i żołnierki rekrutujące się przede wszystkim z najniższych warstw społecznych. Giną niewinni cywile. Trwa de facto bratobójcza walka.
W Rosji co rusz pojawia się pytanie, czy obecna sytuacja zakończy się tak jak w 1917 roku, kiedy w przededniu rewolucji robotnicy rozpoczęli strajk, a żołnierze skierowali swoje karabiny przeciwko „własnym” władzom. Rok później to samo zrobił proletariat niemiecki. Rewolucja ogarnęła cały Stary Kontynent. Nie możemy na razie przeceniać niektórych symptomów, ale wiele wskazuje, że na froncie po stronie rosyjskiej buntują się zmobilizowane oddziały, panuje dość powszechne niezadowolenie, szerzy się defetyzm i dezercja. Jednocześnie w społeczeństwie rosyjskim umacniają się postawy pacyfistyczne. W trakcie antywojennych protestów – przypomnijmy – aresztowano ponad 17 tys. osób. Masowo palono wojskowe komendy uzupełnień. Dokonywano pojedynczych zamachów na życie przedstawicieli władz wojskowych.
Nie wszystkie rosyjskie związki zawodowe poparły wojnę w Ukrainie. W numerze 50. naszego Biuletynu Związkowego opublikowaliśmy wywiad z działaczem Niezależnego Związku Zawodowego Dziennikarzy i Dziennikarek oraz Osób Pracujących w Mediach. Latem tego roku organizacja została zdelegalizowana przez władze pod zarzutem dyskredytacji armii rosyjskiej. W czerwcu tego roku na stronach ozzip.pl informowaliśmy o strajku kurierów rowerowych w Moskwie, głównie migrantów, którzy jako jedni z pierwszych odczuli skutki sankcji i wojny. Jeden z działaczy związku, Kirill Ukraincev, od tamtego czasu nadal jest przetrzymywany w więzieniu, podobnie jak inni aktywiści pracowniczy. Wiele osób z opozycji, w tym działaczy i działaczek antyputinowskiej lewicy, musiało uciekać z kraju z obawy przed prześladowaniami. Część związkowców została wcielona do armii.
Hasło dotyczące konieczności łączenia sił wszystkich pracowników i pracownic na świecie zyskało dziś znowu na swoim znaczeniu. Wbrew podżeganiu konserwatystów i liberało-nacjonalistów do bratobójczej wojny na wyniszczenie powinniśmy żądać: (1) natychmiastowego zakończenia wojny w Ukrainie i innych regionach świata; (2) wycofania kremlowskich wojsk z terytorium Ukrainy; (3) otwarcia granic dla uchodźców wojennych i ekonomicznych; (4) całkowitego rozbrojenia nuklearnego; (5) zwiększenia publicznych wydatków zamiast na zbrojenia – na służbę zdrowia, edukację i wzmocnienie systemu emerytalno-rentowego; (6) wprowadzenia polityki gospodarczej, która zahamowałaby spadek realnych wynagrodzeń; (7) zwiększenia nakładów na ochronę środowiska naturalnego i przeciwdziałanie ociepleniu klimatu; (8) zagwarantowania dla każdego i każdej godnej emerytury po osiągnięciu wieku 60 lat; (9) zapewnienia powszechnego dostępu do bezpłatnej służby zdrowia i edukacji.
Świat pracy nie tylko nie chce płacić za kryzys systemu neoliberalnego, ale przede wszystkim nie chce w związku z nim umierać – ani wskutek bomb, ani chorób czy niedożywienia i głodu.
Jarosław Urbański