W ostatnim czasie rozważania dotyczące kultury i sztuki często osadza się w kontekście tzw. gospodarki kreatywnej. Mówi się, że współczesna produkcja dóbr i usług kulturalnych zaczęła wymagać istnienia nie elity, ale całych kreatywnych klas, nowych znaczeń i środków przekazu oraz nowych form (intelektualnej) własności. Optymizm towarzyszący rozwojowi gospodarki kreatywnej wiązano z pojawianiem się nowoczesnych technologii. Komputery, internet, telefony komórkowe itd. mają być nowymi środkami przekazu i wciągać szerokie rzesze ludzi (zarówno twórców, jak i odbiorców sztuki) w poszerzający się krwioobieg współczesnej kultury. Jak pisał Michael Huntter, „sektor kultury trafił z peryferii gospodarki do jej centrum” (1), a wraz z nim jego pracownicy. Kulturalny boom miał ich usytuować bliżej władzy, nadać prestiż i zapewnić lepsze warunki materialne. Artystyczna bohema, „połknięta” przez klasę kreatywną, miała przestać kojarzyć się z biedą.