EN/DE/FR УКР/РУС KONTAKT
tik tok

Policja nie zabija bogatych – siódma rocznica zabójstwa Maxwella Itoyi

Maxwell Itoya był zwykłym człowiekiem – miał żonę, trójkę dzieci, pragnął zwykłego, spokojnego życia bez niedostatku. Pracował ciężko jako handlarz obuwia na targowisku w okolicach Stadionu Narodowego. Nie doczekał jednak otwarcia największej areny sportowej w Polsce. Zginął śmiertelnie raniony w tętnicę udową 23 maja 2010 roku. Zabił go policjant Artur Brzeziński.

Czytaj dalej...

Stanowisko OZZ IP przy Zespołach Żłobków w Poznaniu w związku z nowelizacją ustawy o opiece nad dziećmi do lat 3.

Pod koniec kwietnia br roku resort rodziny, pracy i polityki społecznej skierował projekt nowelizacji niektórych ustaw związanych z systemami wsparcia rodzin w tym ustawy o opiece nad dziećmi do do lat 3 do konsultacji społecznych. Poniżej publikujemy uwagi do projektu rządu.  

1. Proponowana nowelizacja rodzi z naszej strony szczególny sprzeciw wobec zmian zapisów dotyczących liczby dzieci przypadających na jedna opiekunkę. 10 dzieci na jedną opiekunkę - co proponuje nowelizacja ustawy - stwarza zagrożenie dla życia i zdrowia dzieci, jak również obniżenia poczucia bezpieczeństwa, a co się z tym wiąże, uniemożliwia dziecku prawidłowy, harmonijny rozwój. 

Już dziś 8 dzieci przypadająca na jednego opiekunkę rodzi wiele problemów. Mówimy tutaj o dzieciach od 1 r.ż. do 3 r.ż.. Są to dzieci niesamodzielne, nie potrafią się najeść, ubrać, rozebrać, już nie mówiąc o załatwianiu potrzeb fizjologicznych. 75% dzieci używa pieluch. Wyobraźcie sobie Państwo co np. z wyjściem na spacer? Jedna opiekunka zanim ubierze 10 dzieci minie pół godziny, pierwsza piątka dzieci będzie już spocona, a na drugi dzień chora i nie przyjdzie już do żłobka. Tak samo jest z porą drzemki. Trzeba rozłożyć leżaki, rozłożyć pościel, rozebrać dzieci i ubrać je w piżamy. A jak się obudzą trzeba zdjąć dzieciom piżamy (żadne 2 letnie dziecko nie przeciągnie samodzielnie bluzki przez głowę), założyć rzeczy, zwinąć pościel, schować, poskładać leżaki. Nawet jeżeli dziecko np. 2,5 letnie potrafi założyć skarpety, spodnie i buty, to nie złoży pościeli, nie poskłada leżaków i nie zmieni sobie pieluchy.

W przedszkolu dzieci nie korzystają z pieluch, same chodzą do toalety, same myją sobie ręce i buzie, samodzielnie spożywają posiłki, nikt dzieci nie czesze, nie poprawia koszulek, nie podciąga spodni. W żłobku dziecku we wszystkich czynnościach musi towarzyszyć opiekun. 

Inną kwestią jest konieczność poświęcenia uwagi indywidualnie każdemu dziecku, co przy zaproponowanym wzroście liczby dzieci na opiekunkę będzie utrudnione. Każde małe dziecko wymaga szczególnej opieki. Jedne dzieci są nadpobudliwe, nadaktywne ruchowo, inne wycofane, nieśmiałe, nie rozumieją i nie wykonują poleceń. Dzieci mają różnego rodzaju alergie, diety pokarmowe, mają choroby genetyczne, upośledzenia, bywają dzieci z niedorozwojem, z rozszczepem wargi i podniebienia. Bardzo często bywają to zaburzenia jeszcze nie zdiagnozowane. Często dopiero opiekun zgłasza rodzicom, że coś go niepokoi w zachowaniu, czy w rozwoju dziecka. Często są to złożone problemy i trudne do wychwycenia. Tylko przez poświęcenie uwagi każdemu z dzieci można problem zdiagnozować. Nie nakarmi się szybko dziecko z rozszczepem wargi i podniebienia trzeba mu poświęcić czas i skupić się w tym momencie tylko na nim. 

Uważamy zatem przeciwnie, że liczba dzieci przypisywanych jednej opiekunce powinna być mniejsza, dla polepszenia opieki nad nimi. Powinno to być maksymalnie 5 dzieci na opiekunkę.

2. Kolejna sprawa to liczba dzieci w grupie. Trzeba zaznaczyć, że w żłobkach nierzadko grupy są przepełnione, sięgają nawet do 40 dzieci. Jest czasami bardzo głośno, przez co dzieci są rozdrażnione, opiekunowie również. Nabór do żłobka trwa cały rok, co miesiąc jest przyjmowane nowe dziecko, któremu trzeba poświęcić więcej czasu. Przy tak małych dzieciach powinna być jasno określona maksymalna liczba dzieci w grupie i  nie powinna ona przekroczyć 25 dzieci. Liczba 40 dzieci w grupie jest niedopuszczalna. W klubie dziecięcym chce się wprowadzić liczbę 30 dzieci na cały klub dziecięcy, aby były bardziej kameralnymi instytucjami. A żłobki publiczne mają być przechowalniami?

3. W związku z tym co zostało napisane w pkt. 1 i 2 trzeba stwierdzić, iż zmiana dąży do zwiększenia liczby dzieci przypadających na opiekunkę jak też w grupie, a tym samym zwiększy obciążenia personelu, nie licząc się ze stanem jego zdrowia. Już dziś wiele opiekunek choruje na kręgosłup. Jesteśmy też narażone na choroby zakaźne i częściej chorujemy np. na grypę. Nasz zawodów wymienia się jako jeden z najbardziej narażonych na szereg chorób zawodowych. Wzrost liczby dzieci tego stanu na pewno nie poprawi. Czasami argumentuje się, że realna frekwencja dzieci jest niższa i wynosi 60%. Problem polega na tym, iż wraz ze spadkiem frekwencji dzieci spowodowanej głównie chorobami, spada też frekwencja opiekunek, które zarażają się od dzieci. Wzrost liczby dzieci tego stanu z pewnością nie poprawi.

Dodatkowo pracownice sfery opiekuńczo-wychowawczej są bardzo nisko wynagradzane, zdecydowanie poniżej średniej płacy w gospodarce narodowej i innych grup zawodowych. Tymczasem nasze warunki pracy się pogarszają, a czas pracy wydłuża np. w wyniku zmian ustawowych w 2011 roku, został on wydłużony o 25 minut na zmianę, a ustawodawca nie przewidział z tego tytułu żadnej rekompensaty finansowej.

4. Kolejną kwestią jest rezygnacja z podziału funkcjonalnego pomieszczeń. Budzi to nasze zastrzeżenia. Od lat obserwuje się, że przepisy, a przede wszystkim praktyka dotycząca funkcjonowania żłobków (szczególnie prywatnych) w kwestii rozkładu pomieszczeń, ich przeznaczenia, ergonomii itd. ulega niekorzystnym dla pracownic zmianom. Dziś wiele opiekunek z tego tytułu musi włożyć więcej siły w opiekę nad dziećmi. 

5. Wreszcie w ustawach należy skończyć z formalną fikcją w nazewnictwie. W żłobkach pracują głównie kobiety, dlatego postulujemy o zmianę nazewnictwa z opiekun dziecięcy na opiekunka dziecięca lub opiekunka/opiekun dziecięcy, zgodnie ze stanem faktycznym. Ciężką bowiem pracę opieki nad najmłodszymi dzieci wykonują przede wszystkim kobiety.

 

 

 

 

Czytaj dalej...

Bez walki nie licz na lepsze życie! X Krajowy Zjazd Delegatów i Delegatek OZZ IP

1 i 2 kwietnia w Poznnaiu obradował X Krajowy Zjazd Delegatów i Delegatek IP, w którym wzięło udział ponad 60 osób: delegatek i delegatów komisji IP i innych członków naszego związku, a także goście z zza granicy. Ustalono program działania na najbliższe dwa lata oraz wybrano skład nowej Komisji Krajowej i Krajowej Komisji Rewizyjnej.

Czytaj dalej...

Przeciwko pracy tymczasowej w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN

W czerwcu 2016 r. powstała komisja zakładowa IP w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN – kolejna struktura naszego związku działająca w branży kultury. POLIN jest jednak wyjątkowym pracodawcą – jako jedna z niewielu instytucji kultury korzysta z agencji pracy tymczasowej, które do tej pory kojarzyły się raczej z przemysłem, logistyką czy handlem.

Czytaj dalej...

Skąd się wzięło święto 1 maja?

  • Dział: Historia

Obumierająca Federacja Zorganizowanych Związków Zawodowych i Robotniczych uchwaliła na zjeździe 1884 roku dwie rezolucje, które miały daleko sięgający wpływ na amerykański ruch robotniczy. Jedna doprowadziła do ustanowienia obchodzonego w USA, świata pracy, druga - do ustanowienia święta majowego.

18 maja 1882 roku założyciel i sekretarz generalny Bractwa Cieśli i Stolarzy, socjalista Peter J. McGuire, na wiecu Centralnego Związku Robotniczego w Nowym Jorku zgłosił następującą rezolucję: "powinien być ustalony dzień jako święto, w którym odbywałyby się pochody na ulicach miasta". Zaproponował on pierwszy poniedziałek września, ponieważ "przypadałoby ono w najprzyjemniejszej porze roku, między 4 lipca a dniem Świętem Dziękczynienia i wypełniłoby wielką lukę w kalendarzu ustawowych świąt". Propozycja ta została entuzjastycznie przyjęta i organizacja ustaliła dzień pierwszego obchodu na 5 września 1882 roku. W dniu tym w pochodzie maszerowało ponad 30 tysięcy mężczyzn i kobiet, murarzy, robotników transportu, drukarzy, malarzy, kowali, kolejarzy, zwijaczy cygar, kuśnierzy, szwaczek i innych. „Robotnicy, łączcie się!" „Osiem godzin pracy - osiem godzin odpoczynku - osiem godzin na nasze własne potrzeby" - to niektóre hasła, które widniały na transparentach robotników, kroczących elegancką Fifth Avenue w Nowym Jorku do Union Square.

5 września 1883 roku w pochodzie szło 10 tysięcy robotników, a jak donosiły gazety, „dziesięć razy więcej ustawiło się wzdłuż trasy pochodu, radośnie witając manifestantów". Wielu uczestników pochodu, białych i czarnoskórych, niosło transparenty z napisami: "Musimy zniszczyć monopole, jeśli nie chcemy, aby one nas zniszczyły".

W 1884 roku Centralny Związek Robotniczy zdecydował przenieść święto pracy na pierwszy poniedziałek września. Równocześnie porozumiał się on z centralnymi organizacjami innych miast, aby nakłonić je do obchodzenia pierwszego poniedziałku września jako "powszechnego święta robotników". "Nie będzie żadnych różnic co do koloru skóry; nie będą istniały przesądy rasowe; pominięte zostaną różnice wyznania; wszyscy ludzie będą sobie równi pod warunkiem, że sami zarabiają na swój chleb powszedni".

Tego roku obok Nowego Jorku maszerowali robotnicy w Buffalo (Cincinnati), Lynn, Haverhill (Massachusetts). W Nowym Jorku w pochodzie brało udział przeszło 20 tysięcy ludzi, reprezentujących 50 związków zawodowych. Artykuły w nowojorskim "Herald" miały następujące tytuły: "Jak fala powodzi Centralny Związek Robotniczy zalał miasto", "Pochód, który wypełnił ulice i był witany radosnymi okrzykami".

Pierwszą krajową organizacją, która poruszyła sprawę ustalenia osobnego dnia święta pracy w skali krajowej, była Federacja Zorganizowanych Związków Zawodowych i Robotniczych. Na zjeździe w Chicago w 1884 roku weteran ruchu robotniczego A. C. Cameron, członek Związku Drukarzy nr 16, reprezentujący Centralę Związków Zawodowych i Robotniczych w Chicago, wysunął następującą rezolucję: "Uchwalamy, że pierwszy poniedziałek września każdego roku będzie odtąd świętem robotników w całym kraju, i zalecamy obchodzenie go przez wszystkich robotników najemnych, niezależnie od płci, zawodu i narodowości".

Rezolucja została jednogłośnie przyjęta. Federacja wezwała robotników całego kraju, aby poparli rezolucję, i zachęcała "wszystkich, którzy są związani z wielką armią robotników, wykwalifikowanych lub niewykwalifikowanych, do zjednoczenia się pod jednym sztandarem, by święto to stało się godnym odbiciem sprawy, którą reprezentuje". Wezwanie to zostało poparte specjalnymi rezolucjami przyjmowanymi przez organizacje w wielu stanach. Centrala Związków Zawodowych i Robotniczych w Minneapolis nawoływała robotników:

"Zademonstrujcie kapitalistom, bankierom i ich najemnikom, jaką potęgą jesteście, gdy dokładnie zrozumiecie, jak trzeba myśleć i jak rządzić się samemu. Podczas gdy wy harujecie i tracicie zdrowie nie mogąc związać końca z końcem, ci próżniacy, którzy nic nie wytwarzają, żyją w zbytku i rozpuście, lekką ręką trwoniąc to, co do was należy - co tworzy wasza praca...

Próbowali oni negować nasze prawo do organizowania się - prawo zagwarantowane konstytucją. Dlatego wzywamy was, abyście rzucili im wyzwanie - że będziecie się organizować, że już się organizujecie, że zbliża się dzień waszego wyzwolenia. Dlatego wzywamy was, abyście włączyli się w dniu tego święta w nasze szeregi. Centrala Związków Zawodowych i Robotniczych proklamuje pierwszy poniedziałek września jako doroczne święto robotnicze. Opuśćcie wasze warsztaty, opuśćcie zakłady pracy..."

8-godzinny dzień pracy

Czołowym hasłem każdej demonstracji w dniu święta pracy było w początkach lat osiemdziesiątych żądanie 8-godzinnego dnia pracy. Nic więc dziwnego, że ten sam zjazd federacji, który wezwał robotników do obchodzenia święta pracy, stanął na czele kampanii o 8-godzinny dzień pracy. Zjazd federacji w 1884 roku przyjął rezolucję, która głosiła: "Federacja Zorganizowanych Związków Zawodowych i Robotniczych Stanów Zjednoczonych i Kanady uchwala, że począwszy od 1 maja 1886 roku ustawowy dzień pracy będzie trwał 8 godzin, i zaleca organizacjom robotniczym, aby w wymienionym czasie dostosowały ustawy swych okręgów do tej rezolucji".

W Chicago, które było areną najsilniejszych wystąpień o 8-godzinny dzień pracy, socjalrewolucjoniści z całym zapałem popierali tę akcję. Początkowo działcze anarchistyczni Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotników, tzw. Czarnej Międzynarodówki, nie ustosunkowali się przychylnie do tego żądania. "Przyznać, że kapitaliści mają prawo do ośmiu godzin naszej pracy - oświadczył anarchistyczny "Alarm" - to więcej niż kompromis, to jest w istocie usprawiedliwienie istnienia systemu kapitalistycznego". Walkę o krótszy dzień pracy, nawet zwycięską, przyrównywano do walki o zniesienie systemu pracy najemnej. Utrzymywano, że jest to ochłap rzucony robotnikom, aby ich uspokoić i odwrócić ich energię od walki o zniesienie niewolnictwa najemnego.

Lecz gdy anarchiści z Chicago zobaczyli, jak głęboko poruszona była klasa robotnicza i jak zaciekle opierali się przemysłowcy, zrozumieli, że każdy świadomy robotnik i robotnica powinni włączyć się do walki. Anarchista Albert Parsons oświadczył później, że lewe skrzydło poparło walkę o 8-godzinny dzień pracy "przede wszystkim dlatego, że był to ruch Klasowy przeciwko panowaniu w ogóle, a więc ruch historyczny, ewolucyjny i potrzebny; po wtóre, dlatego, że nie chciało stać na uboczu i być źle zrozumiane przez robotników".

Gdy socjalrewolucjoniści w Chicago zdecydowali się z pełnym zapałem przystąpić do akcji, walka nabrała rozmachu. Pomimo że bardziej konserwatywni przywódcy robotniczy ignorowali ich, radykałowie pracowali dzień i noc dla sprawy, a Centralny Związek Robotniczy, w którym działali członkowie Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotników, całkowicie poparł Stowarzyszenie 8-godzinnego Dnia Pracy, jednolitofrontową organizację, która rozpoczęła akcję w Chicago. W niedzielę przed 1 maja, Centralny Związek Robotniczy zorganizował olbrzymią demonstrację, w której wzięło udział 25 tysięcy robotników z ponad 25 związków.

Najbardziej agresywnie i najlepiej przygotowywało się do strajku. Chicago, centrum bojowego, lewicowego ruchu robotniczego. Ale również Nowy Jork, Cincinnati, Baltimore, Milwaukee, Boston, Pittsburg, St. Louis, Waszyngton i wiele innych miast potrafiły przyciągnąć do walki tysiące, robotników wykwalifikowanych, i niewykwalifikowanych, mężczyzn i kobiet, czarnoskórych i białych, rdzennych Amerykanów i imigrantów, zorganizowanych i niezorganizowanych. „Wszędzie trwa agitacja za 8-godzinnym dniem, pracy" - tryumfował "John Swinton's Paper" w połowie kwietnia 1886 roku. W tym czasie walka objęła prawie ćwierć miliona robotników przemysłowych, a fala była tak potężna, że około 30 tysiącom robotników przyznano już 9- lub 8-godzinny dzień pracy.

Jeszcze nigdy żadne hasło nie przypadło amerykańskim robotnikom tak bardzo do serca. Gazety i inni rzecznicy pracodawców lamentowali, że 8-godzinny dzień pracy, "to szerzący się niepowstrzymanie najstraszliwszy komunizm", że będzie on podniecał "do próżniactwa, hazardu, awantur, rozpusty i pijaństwa", że "doprowadzi do obniżki płac, zwiększy nędzę i poniżenie robotnika amerykańskiego". Ale robotnicy nic sobie z tego nie robili. Palili "8-godzinny tytoń", kupowali "8-godzinne buty" i śpiewali „8-godzinną pieśń".

Trzeba to wszystko zmienić... dosyć krzywd!
Dość krwi i potu z nas darmo wypili.
Dość pracy byle wyżyć! Nigdy
Dla własnych myśli ani chwili.
My chcemy wąchać kwiaty... Chcemy patrzeć,
Jak jasne słońce wschodzi i zachodzi.
Wiemy, że Bóg na niebie też nie chciał inaczej,
Żądamy ośmiu godzin!
Z nami są towarzysze z fabryk, doków i stoczni,
Z kopalń, warsztatów i hut....
Pracuj przez osiem godzin, dalszych osiem wypocznij,
Z resztą – co chcesz, to rób!
 
Pierwsze święto majowe

W tym pierwszym dniu 1 maja robotnicy we wszystkich ośrodkach przemysłowych, rzucili pracę, żądając 8-godzinnego dnia roboczego. W całym kraju zastrajkowało około 350 tysięcy robotników w 11 562 warsztatach pracy. W samym Chicago strajkowało 40 tysięcy osób, a ponad 45 tysięcy wysuwało to samo żądanie, nie przystępując do strajku... "Zablokowane były w mieście, wszystkie linie kolejowe, wszystkie przedsiębiorstwa transportowe zamknięte na cztery spusty większość zakładów przemysłowych w Chicago - sparaliżowana". Pewna gazeta w Chicago donosiła: "Nie dymią kominy warsztatów i fabryk, jest cicho i spokojnie, jak w dniu święta". Związek pakowaczy konserw Rycerzy Pracy przystąpił do strajku i zamknął magazyny. Związek ten wygrał strajk, robotnikom przyznano 8-godzinny dzień pracy bez obniżki płac.

W Detroit odbyła się demonstracja 11 tysięcy robotników; pod auspicjami Rady Organizacji Robotniczych i Związków Zawodowych oraz Rycerzy Pracy.

"Niech żyje krótszy dzień pracy" — pod takim tytułem nowojorski "Sun" opisywał demonstrację majową w Nowym Jorku. Oceniano, że około 25 tysięcy demonstrantów przemaszerowało z pochodniami przez Broadway, skręciło na Union Square na 17 Ulicy i przeszło koło dwóch trybun - niemieckiej i angielskiej. Nad niemiecką "powiewał czerwony sztandar". Członkowie każdego związku maszerowali pod swym własnym sztandarem. Na czele tej nie spotykanej dotychczas demonstracji szło 3 400 członków Związku Piekarzy Nr 1.

Według ówczesnej oceny na 350 tysięcy strajkujących robotników 185 tysięcy zdobyło w dniu 1 maja i w następnych prawo do 8-godzinnego dnia pracy. Ponadto walka ta spowodowała skrócenie dnia pracy 200 tysięcy robotników z 12 na 10 lub 9 godzin dziennie. W wielu zawodach, gdzie pracowano 14 lub 16 godzin, skrócono pracę do 12 godzin; wiele gałęzi przemysłu, gdzie pracowano 12 godzin, zwłaszcza budownictwo, skróciło pracę do 9 godzin. W wielu wypadkach przyjęto zasadę angielskiej soboty; energicznie występowano o wcześniejsze zamykanie sklepów, a praca w niedzielę została prawie całkowicie zniesiona.

Co prawda, w wyniku ataków pracodawców na ruch robotniczy zaraz po 1 maja wielu robotnikom znów przedłużono pracę, lecz Gompers miał rację stwierdzając w 1899 roku przed komisją przemysłową Kongresu: "Nie zawaham się ani chwili wyrazić przekonania, że ruch 1886 roku doprowadził w całych Stanach Zjednoczonych do skrócenia czasu pracy robotników o jedną godzinę". W przemówieniu na zjeździe Amerykańskiej Federacji Pracy w 1889 roku pewien związkowiec oświadczył: "Na ogół panuje przekonanie, że walka o 8-godzinny dzień pracy poniosła kompletne fiasko... A czy potraficie wymienić chociaż jeden warsztat pracy, w którym robotnik pracuje teraz równie długo, jak przed 1 maja 1886 roku? Przypatrzcie się dobrze, i to nie tylko robotnikom wykwalifikowanym, lecz tzw. niewykwalifikowanym".

Walka o 8-godzinny dzień pracy sprowadziła w szeregi organizacji tysiące robotników. Była ona potężnym orężem w ich organizowaniu.
Demonstracja na Haymarket w Chicago

Przerażeni potęgą i solidarnością robotników w dniu l maja, kapitaliści Chicago zbierali siły, aby zdławić ruch robotniczy. Zmobilizowano olbrzymią ilość policji, szpicli agencji Pinkertona i specjalnych agentów. Milicja stanowa w ilości 1 350 ludzi stała w pogotowiu. "Komitet obywatelski" przedsiębiorców permanentnie obradował. Pisma rozwinęły pełną najcięższych argumentów propagandę. Chicagowska gazeta "Mail" z 1 maja atakowala Alberta Parsonsa i Augusta Spiesa jako "dwóch niebezpiecznych brutali", którzy "nawoływali do rozruchów". Notatkę tę zaopatrzyła w złowrogie ostrzeżenie: "Zapamiętajcie ich. Miejcie na nich oko. Zróbcie ich osobiście odpowiedzialnymi za jakiekolwiek rozruchy, do których dojdzie, a gdy zajdzie potrzeba; ukarzcie ich przykładnie".

Masakra w fabryce McCormicka

Do rozruchów doszło 3 maja w fabryce żniwiarek McCormicka, gdzie 1400 zlokautowanych robotników, członków Zgromadzenia Lokalnego Nr 582. Rycerzy Pracy strajkowało o 8-godzinny dzień pracy, płacę w wysokości 2 dolarów dziennie oraz o zniesienie obniżek płac i systemu znienawidzonej pracy akordowej.

3 maja 300 łamistrajków pod opieką 350-500 policjantów przystąpiło, do pracy. Gdy robotnicy McCormicka, do których dołączyli się strajkujący robotnicy tartaku, demonstrowali przeciwko łamistrajkom, policja otworzyła do nich ogień bez ostrzeżenia. Czterech robotników zostało zabitych i wielu rannych.

To barbarzyńskie postępowanie policji, i tak już znienawidzonej za jej nieumotywowane okrucieństwo wobec robotników, wywołało szeroką falę oburzenia. Natychmiast zostały wydrukowane i rozpowszechnione ulotki zwołujące na 4 maja na placu Haymarket wiec protestacyjny przeciwko brutalnemu postępowaniu policji.

Jedna z ulotek była znana  pod nazwą, "ulotki zemsty". August Spies był tak oburzony brutalnością policji, że w redakcji swojej gazety "Arbeiter-Zeitung" napisał ulotkę, w której wołał do robotników: "powstańcie w całej swej potędze... zniszczcie tego strasznego potwora, który was chce zniszczyć". Ulotka wydrukowana w języku angielskim i niemieckim nosiła tytuł: "Zemsta, robotnicy! Do broni!" i kończyła się słowami "wzywamy was do broni, do broni!" Spies wyparł się później tytułu i zakończenia, twierdząc, że zostały one zamieszczone bez jego wiedzy (Henry David, History of the Haymarket Affair).
Plac Haymarket

Ataki na gromadzących się robotników były kontynuowane. 4 maja rano i po południu. Lecz gdy rozeszła się wieść, że burmistrz Carter H. Harrison zezwolił na odbycie wieczorem wiecu na placu Haymarket, już o 19.30 zaczęli tam ściągać robotnicy. W ciągu godziny zebrało się w jednym końcu placu 3 tysiące osób: mężczyzn, kobiet i dzieci. Spies, Parsons i Samuel Fielden przemawiali do tłumów, potępiając policję, ostrzegając przed aktami przemocy i wzywając do nieugiętości i zachowania porządku w strajku o 8-godzmny dzień pracy. Parsonsowi towarzyszyła żona i dwoje dzieci. Na wiecu od samego początku był obecny burmistrz Harrison, który wysłuchał przemówień wszystkich trzech mówców. Oświadczył on później, że zarówno wiec, jak i przemówienia "odbywały się w zupełnym spokoju. Około godziny dziesiątej spadł ulewny deszcz i tłum zaczął się rozchodzić. Spies i Parsons opuścili zebranie, a burmistrz Harrison, sądząc, że jest ono skończone, odszedł krótko po godzinie dziesiątej. Wstąpił do pobliskiego komisariatu policji na Desplaines Street, aby zawiadomić, że wszystko przeszło spokojnie. Jak mówiono, kazał policji "powrócić do jej normalnych obowiązków".

W chwili gdy burmistrz opuszczał wiec, "Fielden kończył akurat swe przemówienie; na placu pozostała jeszcze 1/3 zebranych." Gdy zjawiła się policja wiec był na ukończeniu. Uzbrojeni policjanci w sile 180 ludzi, maszerując wojskowym krokiem, przyszli parę minut po odejściu burmistrza. Dowodził nimi kapitan John Bonfield, człowiek znienawidzony przez całe miasto za swą niezwykłą brutalność. Na jego rozkaz kapitan Ward wezwał pozostałych jeszcze na miejscu ludzi do rozejścia się, na co Fielden zawołał, że wiec odbywa się w zupełnym spokoju. Jakby na dany sygnał ktoś rzucił w policję bombę, która jednego policjanta zabiła na miejscu, a pięciu ciężko raniła, tak że wkrótce zmarli. Około 50 policjantów zostało lżej rannych.

Policja zaczęła strzelać i rozpędzać tłum kolbami karabinów. Kilku robotników zostało zabitych (dokładna liczba nie jest znana), około 200 rannych .

Następnego dnia ofensywa kapitalistów przeciwko klasie robotniczej szybko przybierała na sile. Tragedia Haymarket stała się dla kapitalistów i ich najemników wspaniałą okazją, aby  zdławić walkę o 8-godzinny dzień pracy oraz osłabić cały ruch robotniczy. Nagłówki artykułów w gazetach stawiały między "zamachowcami" a walką o 8-godzinny dzień pracy i inne żądania robotników znak równości.
"Czerwony straszak"

W Chicago aresztowano setki robotników. Policja wdzierała się, do sal zebrań, drukami, a nawet do prywatnych mieszkań i przeprowadzała rewizje. "Wdzierano się bez uprzedzenia, przetrząsając domy w poszukiwaniu dowodów - pisał prof. Harvey Wish. Podejrzanych bito, poddawano badaniom trzeciego stopnia; osoby, które nie miały najmniejszego pojęcia, co to jest socjalizm i anarchizm, były maltretowane przez policję, a czasem przekupywane, aby występować w charakterze świadków"'. Trzy lata później szef policji w Chicago, kapitan Frederick Ebersold, przyznał w wywiadzie, że policja pod wodzą kapitana Michaela J. Schaacka celowo organizowała "stowarzyszenia anarchistyczne", zaopatrując je w bomby i amunicję. Codziennie prasa donosiła o tych "anarchistycznych stowarzyszeniach" zainicjowanych przez policję i wymieniała wszystko, co tam znaleziono: amunicję, dynamit, bomby, pociski, składy karabinów, bagnety, pistolety itd.

Spośród setek robotników aresztowanych i osadzonych przez policję w więzieniu wybrano w końcu ośmiu, aby im wytoczyć sprawę. Byli to anarchiści Albert R. Parsons, August Spies, Samuel J. Fielden, Eugene Schwab, Adolph Fischer, George Engel, Louis Lingg i Oscar Neebe - ludzie najbardziej znienawidzeni przez pracodawców Chicago nie tyle za to, że byli anarchistami, lecz za to, że dzięki ich bojowemu duchowi i geniuszowi organizacyjnemu Chicago stało się wybitnym ośrodkiem robotniczym i rozwijało, najgorętszą walkę o 8-godzinny dzień pracy.

Oprócz Fieldena, który akurat przemawiał, żaden z nich nie był obecny na Haymarket w chwili rzucenia bomby. Lecz sąd w to nie wnikał i oskarżył tych ludzi o popełnienie morderstwa w dniu 4 maja na osobie Mathiasa. J. Degana. Sprawa została wyznaczona na dzień 21 czerwca*. Oskarżonym zarzucano morderstwo, a nie rzucenie bomby; mieli oni rzekomo być mordercami, ponieważ nieznany zamachowiec działał pod wpływem ich przemówień.

Parodia rozprawy sądowej

Proces odbył się w sądzie kryminalnym; przewodniczącym był Joseph E. Gary, oskarżenie wnosił prokurator stanowy Grinnell. Na czele obrony stanął znany adwokat zrzeszenia adwokackiego o liberalnych zapatrywaniach, William P. Black. Na ławach przysięgłych zasiedli przede wszystkim kierownicy i główni dyrektorzy wielkich fabryk. Nie było wśród nich ani jednego robotnika. Kandydaci na przysięgłych nie zostali wybrani, jak zwykle, przez wyciąganie nazwisk na kartkach. Wybierał ich specjalny urzędnik sądowy, wyznaczony przez głównego prokuratora stanowego. Pewien przedsiębiorca z Chicago, Otis S. Favor, oświadczył pod przysięgą, że urzędnik Jen powiedział, w obecności świadków: "To ja kieruję całą sprawą, a zapewniam was, że wiem, jak się do tego zabrać. Ci ludzie będą wisieć - to jest pewne jak śmierć... Powołam takich ludzi, których oskarżeni stanowczo zakwestionują, daremnie zresztą tracąc czas na odrzucanie ich. Będą zmuszeni przyjąć tych ludzi, których wysunie oskarżenie". Stało się tak, jak powiedział. Gdy obrona wyczerpała wszystkie możliwości odrzucenia proponowanych kandydatur, wybrano przysięgłych, wyraźnie wrogo nastawionych do oskarżonych.

Obecnych było siedmiu "podejrzanych". Nieobecny był Albert R. Parsons, który przez sześć tygodni wymykał się policji i ukrywał w bezpiecznym miejscu poza Chicago. W chwili gdy przystępowano do wstępnego przeglądania kandydatur na przysięgłych, Parsons zjawił się i oświadczył sędziemu Gary: "Wysoki Sądzie, oto jestem, aby być sadzonym razem z moimi towarzyszami".

Proces był parodią sprawiedliwości. Ława przysięgłych - z góry ukartowana. Świadkowie oskarżenia - policjanci i ich płatni pomagierzy. Po wielu latach sędzia Gary, broniąc się przed zarzutami, niechcący potępił swe własne postępowanie w tej rozprawie następującymi słowami: "jeśli trochę nadużyłem prawa... to musiałem tak postępować".

To wyznanie sędziego Gary było arcydziełem hipokryzji. Przecież dopuścił on do ławy przysięgłych ludzi z góry przeświadczonych o winie podsądnych, co miało silny wpływ na wyrok. Zignorował fakt, że jeden z przysięgłych był krewnym jednej z ofiar zamachu. Przeforsował, że sprawa wszystkich oskarżonych odbyła się wspólnie. Ograniczał prawa obrońców do stawiania pytań krzyżowych świadkom oskarżenia, dotyczących specjalnych spraw wysuwanych przez oskarżenie, prokuratorowi zaś pozwalał w stosunku do świadków obrony na wszelkiego rodzaju dygresje i dopuszczał do analizowania zagadnień związanych z ideą anarchizmu. Nie pozwolił natomiast, aby obrona, wyjaśniła, jaki stosunek mieli oskarżeni do sprawy użycia przemocy i gwałtu. Aby zastraszyć przysięgłych, pozwolił na to, że policja przedłożyła w charakterze dowodów rzeczowych różnego rodzaju, dynamit i bomby. Obraźliwe uwagi o podsądnych, które robił w czasie przesłuchiwania, najlepiej ilustrowały jego nienawiść do tych ludzi.

Od początku było jasne, że tych ośmiu ludzi zostanie skazanych nie za popełnione czyny, lecz za swe przekonania. Proces skończył się tym samym akcentem, jakim się rozpoczął. Świadczą o tym ostatnie słowa prokuratora stanu, Grirmella: "Sądzimy prawo. Sądzimy anarchizm. Ci ludzie zostali wybrani spośród innych i postawieni w stan oskarżenia, ponieważ byli przywódcami. Wina ich nie jest większa niż tysięcy tych, którzy za nimi idą. Panowie przysięgli - ukarzcie ich, niech staną się przykładem, powieście ich, a uratujecie nasze instytucje, nasze społeczeństwo".

Parsons sam dał charakterystykę tego spisku przeciwko sprawiedliwości w notatkach, które robił podczas rozprawy: "Stosownie do instrukcji, jakie przysięgli otrzymali od sądu, mieli oni traktować agitację za organizowaniem robotników i nawoływanie ich do obrony swych praw jako morderstwo. Uznanie naszej winy - dodał Parsons - leżało w interesie tych ludzi. My, oskarżeni, byliśmy zdania, że monopoliści, kapitaliści itd. krzywdzą klasę robotniczą. Zdaniem pracodawców, robotnicy nie mieli prawa do tego rodzaju przekonań".

Tak jak przewidywała prasa, a nawet sami oskarżeni, którzy nie mieli żadnych złudzeń co do klasowego charakteru procesu**, 20 sierpnia przysięgli wydali wyrok orzekający ich winę. Siedmiu zostało skazanych na śmierć przez powieszenie, ósmy, Oscar Neebe — na 15 lat więzienia.

Sędzia Gary odrzucił wniosek obrony o ponowne rozpatrzenie sprawy i wezwał skazanych do wygłoszenia ostatniego słowa przed wydaniem wyroku. Przemówienia ich, trwały trzy dni.

"Wysoki Sądzie - rozpoczął Spies, który przemawiał pierwszy - Mówię jako przedstawiciel jednej klasy do przedstawicieli innej klasy..." Przemówienie jego trwało cztery godziny. Zbijał oskarżenie o morderstwo i spisek, oskarżał państwo o celową intrygę, która miała na celu wykorzystać tragedię na placu Haymarket jako pretekst do zamordowania przywódców klasy robotniczej; oskarżał pracodawców, że mordując tych, których robotnicy uważali za swych przywódców, chcieli zniszczyć ruch o 8-godzinny dzień pracy. Lecz wyrażał ufność, że spisek ten się nie uda: "Jeśli myślicie, że przez powieszenie nas zniszczycie ruch robotniczy... ruch, od którego miliony poniżonych, ciężko pracujących, w nędzy i poniewierce robotników oczekują swego wybawienia — jeżeli tak myślicie, to powieście nas. Przydepczecie iskrę, lecz tu i tam, za wami i przed wami - wszędzie wybuchną płomienie ognia, który płonie pod ziemią. Nie jesteście w stanie go ugasić"
Kto rzucił bombę?

Parsons obwiniał w swym przemówieniu prasę, cytując urywki z artykułów redakcyjnych "Tribune", "Frank Leslie's Illustrated Newspaper", wydawanych w Chicago, oraz  z nowojorskiego "Herald", aby udowodnić, że gazety te reprezentujące interesy pracodawców broniły metod otwartej przemocy wobec klasy robotniczej, "zabijania ludzi, którzy protestują przeciwko krzywdom i uciskowi". Za zbrodnię zamachu bombowego czynił odpowiedzialnymi pracodawców i wykazywał, że była to prowokacja dla zdyskredytowania walki o 8-godzinny dzień pracy. Do dziś dnia nie wiadomo, kto rzucił bombę. Lecz wiele dowodów potwierdza oskarżenie Parsonsa. Podejrzany sposób działania policji po odjeździe burmistrza Harrisona, całkowity brak umotywowania rozkazu wzywającego do rozejścia się tłumu, dziwne okoliczności i tło zamachu, wszystko wskazywało na to, że w oprawę tę wmieszany był jakiś prowokator z ramienia policji. Angielska gazeta robotnicza "Today", donosiła że wśród robotników Chicago "panuje ogólne przekonanie, iż bomba rzucona została przez agenta policji".

Jeszcze bardziej przekonywające było świadectwo, jakie szef policji Ebersolda, w wywiadzie udzielonym 10 maja 1889 roku chicagowskiej gazecie "Daily News", wystawił kapitanowi Schaak, jednemu z najbliższych współpracowników kapitana Bonfielda: "Gdy tylko rozwiązaliśmy stowarzyszenia anarchistyczne, Schaak chciał wysłać ludzi, aby natychmiast stworzyć nowe". To nie dające się obalić oświadczenie ujawnia prowokatorski sposób działania agentów policyjnych. Nie ulega wątpliwości, że tacy ludzie, jak Bonfield i Schaak, byli w stanie, przy pomocy agentów Pinkertona, zorganizować tego rodzaju zamach. Jeżeli weźmie się pod uwagę, że Schaak - jak obecnie wiadomo - był specjalnie opłacany przez chicagowskich pracodawców za "obserwację" anarchistów, znaczenie słów Parsonsa staje się zupełnie jasne.

Wiele dowodów wskazuje na to, że prowokatorem na usługach policji był Rudolph Schnaubelt. Był on dwukrotnie aresztowany i za każdym razem zwalniany, a na jego ucieczkę do Meksyku policja zamknęła oczy. Jednym słowem, wtedy gdy policja aresztowała wszystkich anarchistów i ich sympatyków, Schnaubelta dwukrotnie wypuszczono na wolność i pozwolono mu uciec bez najmniejszej interwencji ze strony policji. 6 sierpnia 1900 roku chicagowski „Daily Intelligencer", szczegółowo rozpatrując wypadki z Haymarket, twierdził, że według wszelkich danych "łotrem, który rzucił bombę, był Rudolph Schnaubelt". Dziwne było, że ze wszystkich ludzi, którzy zostali zatrzymani w tym okresie masowych aresztowań, właśnie on był jedynym, "którego natychmiast zwolniono". Dziwne też było, dodała gazeta, że "często dochodziły o nim słuchy z zagranicy, lecz nigdy go nie aresztowano".

Siedem lat po procesie sędzia Gary, powracając do tej sprawy, przyznał, że Schnaubelt był prawdopodobnie tym, który rzucił bombę. I dodał: "Ale czy był to Schnaubelt, czy kto inny - to nie ma wielkiego znaczenia".

W tym wypadku sędzia Gary mówił prawdę. Sam fakt rzucenia bomby był dla pracodawców i ich sługusów bez znaczenia. Ważne było, że sprawa Haymarket dawała pretekst do zdławienia ruchu o 8-godzinny dzień pracy oraz całego ruchu robotniczego. Pewien udziałowiec wielkiej firmy odzieżowej w Chicago miał powiedzieć: "Nie sądzę, aby ci ludzie byli winni jakiegokolwiek przestępstwa, lecz muszą oni być powieszeni... Jeżeli ludzie ci zostaną powieszeni, Rycerze Pracy nigdy więcej nie odważą się podburzać do wystąpień".

Walka w obronie skazanych

Pracodawcy powiedzieli – "oni muszą wisieć!" Wyższa instancja sądowa pospieszyła zadośćuczynić temu żądaniu. Obrona wniosła apelację, a Stanowy Sąd Najwyższy, który nie mógł całkowicie zignorować uchybień postępowania sądowego, pouczył niższą instancję, na czym "uchybienia" te polegały i jak je poprawić, po czym wyrok zatwierdził. Opierając się na tym odwołaniu Sąd Najwyższy w Illinois określił zasady socjalistów jako obronę kradzieży własności, wobec czego członek, sądu przysięgłych miał prawo występować przeciwko socjalistom!

Obrona próbowała odwołać się do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, lecz najwyższy trybunał odrzucił apelację, jak to często czynił w sprawach ukartowanych przeciwko czarnoskórym i białym robotnikom. Tę ostateczną apelację obrońców poparł Leonard Sweet, stary prawnik, przyjaciel Abrahama Lincolna, lecz nawet tak wysoki autorytet nie zrobił wrażenia na Sądzie Najwyższym.

Tymczasem sprawa obrony ośmiu skazanych nabrała znaczenia międzynarodowego. Natychmiast po ogłoszeniu wyroku rozpoczęła się walka o ich uratowanie. W pierwszej chwili wiele ludzi oślepiła wzniecana histeria, nie zrozumieli oni tej klasycznej, ukartowanej przeciwko robotnikom gry, lecz przebieg procesu otworzył om oczy. Niektórzy robotnicy ulegli szalejącemu terrorowi, ale wielu sprawa ta pobudziła do czynu, a w miarę jak proces się rozwijał coraz więcej organizacji robotniczych rozumiało, że prawdziwym celem, do którego zmierzali pracodawcy i ich rzecznicy było rozgromienie całej zorganizowanej siły klasy robotniczej.

Gdy Sąd Najwyższy odmówił rozpatrzenia sprawy, walka w obronie ośmiu skazanych przybrała na sile. Zjednoczone Związki Nowego Jorku przyjęły rezolucję wzywającą robotników całego kraju do przeprowadzenia masowych wieców protestacyjnych. Potężny Centralny Związek Robotniczy w Nowym Jorku wystosował podobne wezwanie, podpisane przez 14 znanych przywódców robotniczych, m. in. przez Samuela Gompersa i Franka Ferrella, czarnoskórego przywódcę Rycerzy Pracy. Apel ten nawoływał wszystkie organizacje robotnicze do przeprowadzenia równocześnie w całym kraju masowych demonstracji, "aby uchronić nasz kraj od hańbiącego czynu, którego nie można poczytać za nic innego jak za usankcjonowany przez prawo mord dokonany z najniższych, sprzecznych z amerykańską moralnością pobudek". W odpowiedzi we wszystkich miastach odbyły się masowe wiece.

Ofiary spisku z Haymarket cieszyły się moralnym i finansowym poparciem wielu zgromadzeń Rycerzy Pracy. Jednakże oportunistyczne kierownictwo zakonu nie brało żadnego udziału w tej walce, a nawet zagroziło jednemu ze swych zgromadzeń okręgowych zawieszeniem lub wyrzuceniem.

Walka w obronie skazanych wyszła poza granice kraju. Na niezliczonych wiecach robotnice i robotnicy angielscy przyjmowali rezolucje protestujące przeciwko dokonaniu mordu na przywódcach robotniczych. 14 października 1887 roku budynek Southplace Institute w Londynie nie pomieścił pełnych entuzjazmu tłumów.
Na wiecu przemawiali m. in. Wiliam Morris i młody George Bernard Shaw.

29 października grupa deputowanych francuskich wysłała do gubernatora Illinois depeszę protestacyjną, to samo uczyniła Rada Miejska Paryża i Rada Departamentu Sekwany. Petycje nazywały mającą się odbyć egzekucję "polityczną zbrodnią", która stanie się "wieczystym znakiem hańby ustroju republikańskiego".

Wiece robotnicze odbywały się we Francji, Holandii, Rosji, Włoszech i Hiszpanii, a wiele ludzi dawało swego obola z nędznych zarobku na fundusz obrony.

W miarę zbliżania się daty egzekucji, dnia 11 listopada 1887 roku, rosła fala rezolucji, listów i memoriałów z żądaniem zawieszenia wykonania wyroku, skierowana do gubernatora Oglesby. Pisali je robotnicy, liberalna inteligencja, związki zawodowe i radykalne stowarzyszenia na całym świecie. Ale głosy setek tysięcy robotników i ich sojuszników zagłuszane były przez okrzyk pracodawców: "Oni muszą wisieć!"

Ten ogromny ruch w obronie skazanych osiągnął pewne rezultaty. Gubernator Oglesby zmienił karą Fieldena i Schwaba na dożywotnie więzienie.

Jeden z młodszych skazanych, Louis Lingg, popełnił samobójstwo (lub został zamordowany przez strażników). Parsons, Spies, Engel i Fischer zostali powieszeni 11 listopada 1887 roku.

Walka o amnestię dla Fieldena, Schwaba i Neebego toczyła się dalej. Wiele tysięcy ludzi z całego świata domagało się aktu laski od Oglesbyego i jego następcy, gubernatora Josepha Fifera. Lecz dopiero gdy stanowisko gubernatora Illinois objął liberalny John Peter Altgeld, walka zakończyła się zwycięstwem.

26 czerwca 1893 roku Altgeld wydał swój słynny akt łaski, w którym wykazał, "że oskarżonym nie udowodniono zbrodni". Ułaskawiając uwięzionych robotników Altgeld stwierdził, że byli zupełnie niewinni, i zarówno oni, jak ich powieszeni towarzysze padli ofiarą bandy przysięgłych i tendencyjnego sędziego.

Akt laski doprowadził kapitalistów do wściekłości, a "Chicago Tribune" i "New York Times" ciskały gromy na głowę Altgelda. Lecz robotników i ich sojuszników napełnił radością.

W 1889 Kongres II Międzynarodówki ustanowił dzień 1 maja, na pamiątkę wydarzeń w Chicago, Międzynarodowym Dniem Solidarności Ludzi Pracy.

25 czerwca 1893 roku, blisko 6 lat po dokonaniu sądowego morderstwa, odkryty został w Chicago pomnik ku czci zabitych.

Opracowano na podstawie książki Th. S. Fonera, Dzieje ruchu robotniczego w Stanach Zjednoczonych.

Przypisy

* Początkowo oskarżonych było 31 osób. Lecz niektórzy zgodzili się występować jako świadkowie i za tę cenę uzyskali zwolnienie. Innych zwolniono za kaucją do czasu procesu ośmiu oskarżonych. Jeden z oskarżonych, Rudolph Schnaubelt, wyjechał z kraju i nigdy go nie znaleziono.

** "Było to to samo, co postawić zbiegłego niewolnika przed sądem jego pana za to, że chciał zdobyć wolność - pisał Parsons w swym notatniku. - Ci ludzie [przysięgli] nie byli i nie mogli być bezstronni i sami to zresztą przyznawali. Od początku rozprawy wierzyli, że jesteśmy winni, a nie mogąc ustalić naszej niewinności ponad wszelką wątpliwość - z wielką skwapliwością skazali nas i ukarali. Wymagały tego interesy ich klasy".

Czytaj dalej...

„Nie oddamy wam kultury” – wywiad z Tomaszem Lulkiem i Piotrem Rudzkim

„Nie oddamy wam kultury” – wywiad z Tomaszem Lulkiem i Piotrem Rudzkim z komisji zakładowej w Teatrze Polskim

Konflikt w Teatrze Polskim we Wrocławiu zaczął się we września 2016 roku gdy załoga zrzeszona w OZZ  Inicjatywa Pracownicza weszła w spór zbiorowy z dyrektorem – Cezarym Morawskim. Komisja wystąpiła wtedy z postulatami dotyczącymi m.in. podwyżek, niewaloryzowanych od 8 lat, płac dla wszystkich pracowników, gwarancji zatrudnienia, zapewnienia  opieki przedszkolnej dla dzieci pracowników i pracownic teatru oraz powołania pełnomocnika ds. przeciwdziałania dyskryminacji na tle płciowym i orientacji seksualnej. Ponadto załoga  domagała się organizacji nowego konkursu na dyrektora teatru, krytykując poprzedni za brak transparentności i uczciwości. Odpowiedzią dyrekcji było pozbycie się części pracowników. Wywołało to falę protestów w innych teatrach. Nadal nie ma jednak ostatecznej decyzji o odwołaniu Morawskiego z funkcji dyrektora

Czytaj dalej...

47. biuletyn Inicjatywy Pracowniczej

Ukazał się 47 numer Biuletynu „Inicjatywa Pracownicza”.

Przeczytacie w nim m.in. o decyzjach podjętych na dziesiątym zjeździe delegatów i delegatek naszego związku, wydarzeniach i działaniach związku w 2016, ostatnim odszkodowaniu jakie musi wypłacić Amazon niesłusznie zwolnionej pracownicy oraz innych toczących się rozprawach. Obok wywiadu z walczącymi od wielu miesięcy związkowcami z komisji IP przy Teatrze Polskim we Wrocławiu, przeczytacie również o sytuacji małopolskich operatorów żurawi wieżowych i pracowników instytucji kultury na przykładzie muzeum POLIN w Warszawie. Na kolejnych stronach publikujemy wywiad o warunkach jakie panują w poznańskiej gastronomii, a także artykuł o tym, jak nadchodząca reforma edukacji już wpływa na warunki zatrudnienia w szkolnictwie. Związkowczynie z IP opowiadają o powodach, dla których biorą udział w protestach związanych z próbami zaostrzania ustawy aborcyjnej.

Przypominamy, że w biuletynie zawsze publikujemy dodatek lokatorski, na łamach którego piszą autorzy i autorki z zaprzyjaźnionych z OZZ IP organizacji lokatorskich.

W dziale Publicystyka przeczytacie o BHP w magazynach Amazona i o kulisach organizowania protestów przeciwko zaostrzeniu ustawy aborcyjnej we Wrocławiu.

Na stronach poświęconych historii piszemy o kolejnych odsłonach walki o ulicę Dąbrowszczaków w Warszawie, jak również publikujemy stanowisko warszawskich komisji IP w sprawie tzw. dekomunizacji.

W dziale Zagranica przeczytacie podsumowanie ubiegłorocznych spraw międzynarodowych w jakie angażował się nasz związek, a także artykuł o największym strajku w dziejach ludzkości, jaki wybuchł we wrześniu zeszłego roku.

Na koniec zapraszamy do obszernej relacji z Europejskiego Spotkania Ekonomii Pracowniczej, które odbyło się w ubiegłym roku w Grecji.

Pod adresem prasowy[@]ozzip.pl czekamy na Wasze teksty, uwagi i przemyślenia.

Pod tym linkiem możecie czytać bieżący biuletyn on-line



Czytaj dalej...

Warszawskie komisje IP przeciwko "dekomunizacji"

Sześć komisji OZZ Inicjatywa Pracownicza z Warszawy wydało w tym tygodniu wspólne stanowisko przeciwko tzw. "dekomunizacji" nazw ulic. Sygnatariuszki i sygnatariusze dokumentu zwracają uwagę, że "zarówno całość projektu dekomunizacji jak i wstępna lista nazw przeznaczonych do zmiany [...] mają jeden cel: usunięcie pamięci o radykalnej lewicy społecznej, w tym o działaniach ruchu związkowego."

Pełna treść stanowiska jest dostępna [tutaj].

Czytaj dalej...

Amazon wypłaca ponad 5 tys. zadośćuczynienia niesłusznie zwolnionej pracownicy

Po tygodniu uprawomocniła się ugoda, którą Amazon zawarł z niesłusznie zwolnioną pracownicą w dn. 23 marca 2017 r. przed sądem pracy w Poznaniu. Zobowiązuje ona spółkę Amazon Fulfillment Poland do zapłaty powódce kwoty 5550,70 zł tytułem odszkodowania za niezgodne z prawem wypowiedzenie umowy o pracę.


W opinii związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza, który zrzesza osoby zatrudnione w korporacji, ugoda potwierdza wcześniejsze wątpliwości, co do zasadności zwolnień motywowanych absencją chorobową i niewyrabianiem norm. Związek informował o nich w sierpniu 2016 r. poprzez ulotki: „Amazon zatrudnia? Amazon zwalnia!” (link).

Anna, która otrzyma zadośćuczynienie, została zwolniona w sierpniu 2016 r. z powodu rzekomo zbyt częstych i powtarzających się nieobecności w pracy motywowanych zwolnieniami lekarskimi. Poza nią jeszcze troje innych pracowników sądzi się z Amazonem z tego samego powodu. Pełnomocnik reprezentujący pracownicę z ramienia związku zawodowego podsumowuje: „Te sprawy nie są proste, gdyż zasadniczo prawo pozwala na zwolnienie pracownika z powodu licznych absencji chorobowych, jednak pracodawca musi wykazać, iż nieobecność pracownika zagraża jego istotnym interesom. Każda taka sytuacja powinna być rozpatrywana indywidualnie. Ponadto pracodawca decydując o zatrudnianiu i zwalnianiu pracowników nie może czynić iluzorycznym gwarantowanych pracownikom uprawnień związanych z czasową niezdolnością do pracy, ani też pomijać celu, jakiemu ma służyć umowa zawarta na czas nieokreślony”. Była pracownica zgodziła się na ugodę w wysokości dwóch wynagrodzeń – nie chciała wracać do pracy, a sam proces musiałby jeszcze trwać co najmniej kilka miesięcy. Poza tym wynegocjowana wysokość odszkodowania jest i tak wyższa niż najniższe możliwe odszkodowanie, które musiałby zasądzić sąd uznając roszczenie pracownicy za uzasadnione.

Agnieszka Mróz z Inicjatywy Pracowniczej komentuje: „Gdyby spółka była pewna, że nie popełniła błędu, nie poszłaby na ugodę, którą zmusza ją do wypłaty ponad 5 tys zł. Jako związkowcy mamy nadzieję, że wstrzyma to falę bezzasadnych i niesprawiedliwych w opinii pracowników zwolnień. Zadośćuczynienie jasno pokazuje, że warto walczyć o swoje, zgłaszać sprawy do związku zawodowego i wspólnie działać. Po raz kolejny apelujemy do pracowników i pracownic, aby nie podpisywali zbyt pochopnie porozumień o dobrowolnym odejściu z pracy, do których często zachęca spółka, gdy chce się kogoś pozbyć”.

Przy pomocy prawnej ze strony Inicjatywy Pracowniczej od sierpnia 2015 r. wniesiono do sądu pracy 12 powództw przeciwko Amazon Fulfillment Poland. W 11 wypadkach pracownicy domagają się przywrócenia do pracy albo odszkodowania za niezgodne z prawem lub niezasadne rozwiązanie umowy o pracę. Dochodzą do nas informacje, że również inni pracownicy niezwiązani z naszym związkiem sądzą się z firmą na własną rękę. Może się okazać, że po niecałych trzech latach funkcjonowania Amazona w Polsce będzie za chwilę w toku kilkadziesiąt spraw wytyczonych korporacji.

Sprawy przeciwko Amazonowi można podzielić na kilka kategorii. Po pierwsze, dużym problemem w Amazonie są normy ilościowe i jakościowe. Pracownicy, którzy ich nie wyrabiają, czyli skanują zbyt mało produktów na godzinę lub popełniają zbyt wiele „błędów” (w postaci odłożenia przedmiotu na złą półkę, niezeskanowania produktu itp.), dostają tzw. „negatywne feedbacki”. Firma utrzymuje, że wystarczy, jeśli pracownik nawet z dłuższym stażem dostanie cztery takie „feedbacki” pod rząd (choćby tydzień po tygodniu), lub sześć łącznie w roku, to może otrzymać tzw. „rekomendację do zwolnienia”. Normy są często nierealistyczne. Dwoje członków Inicjatywy Pracowniczej, którzy zostali zwolnieni po uzyskaniu takich „rekomendacji”, uznało zwolnienia za bezzasadne i wytoczyło sprawę Amazonowi. Powołują się również na uchybienia formalne lub dyskryminujący charakter rozwiązania umowy o pracę. Sprawy są w toku, w niektórych zostały już przesłuchane strony i część świadków. Mamy też przypadek, gdy kolega kwestionuje zasadności przyczyny wypowiedzenia umowy o pracę uzasadnionej niewykonywaniem poleceń przełożonego, dowodząc, iż przyczyna ta nie jest prawdziwa.

Po drugie, dwoje naszych członków odwołało się od wypowiedzenia umowy (bądź jej nieprzedłużenia) w związku z oskarżeniem o udział w nielegalnej akcji protestacyjnej polegającej na spowalnianiu pracy. To był głośny dziki protest z czerwca 2015 r., gdy pracownicy działu pikowania spowolnili pracę w geście sprzeciwu przeciwko przymusowym nadgodzinom w czasie, gdy strajkowali ich koledzy z Niemiec . Pracodawca po tych zdarzeniach zwolnił kilku, w ocenie związku przypadkowo wybranych pracowników. Sprawy są w toku.

Jedna z najpoważniejszych spraw dotyczy naszego kolegi Macieja, który latem 2016 r. został zwolniony z powodu niewyrabiania norm, mimo że był objęty specjalną ochroną trwałości zatrudnienia z art. 32 ust. 2 u.z.z. W tym wypadku jeszcze nie wyznaczono terminu pierwszego posiedzenia. Maciej był działaczem chronionym, którego Amazon zwolnił, mimo że związek nie wyraził na to zgody. Inicjatywa Pracownicza krytykowała firmę z tego powodu podczas pikiety przed siedzibą Amazona w Warszawie.

Amazon popełnia również błędy polegające na braku konsultacji wypowiedzenia ze związkiem zawodowym, co można uznać za łamanie ustawy o związkach zawodowych. Przykładowo, członkini IP z magazynu Amazona pod Wrocławiem została zwolniona w ten sposób i ma duże szanse na otrzymanie w sądzie odszkodowania – nie domaga się przywrócenia do pracy, gdyż już nie chce pracować w Amazonie.

O wynikach kolejnych spraw będziemy informować na naszej stronie.

Czytaj również:

W sądzie przeciwko Amazon
http://ozzip.pl/teksty/informacje/wielkopolskie/item/2121-w-sadzie-przeciwko-amazon

"Amazon zatrudnia? Amazon zwalnia!" - akcja ulotkowa:
http://ozzip.pl/teksty/informacje/wielkopolskie/item/2152-amazon-zatrudnia-amazon-zwalnia-akcja-ulotkowa

Dialog z pracownikami? Związkowców nie wpuszczono do siedziby Amazona (video)
http://www.ozzip.pl/teksty/informacje/ogolnopolskie/item/2185-dialog-z-pracownikami-zwiazkowcow-nie-wpuszczono-do-siedziby-amazona-video

Czytaj dalej...

PROGRAM X OGÓLNOPOLSKIEGO ZJAZDU DELEGATÓW I DELEGATEK

PROGRAM X OGÓLNOPOLSKIEGO ZJAZDU DELEGATÓW I DELEGATEK OZZ IP

1-2 kwietnia 2017 r. Teatr Ósmego Dnia ul. Ratajczaka 44

Sobota 1 kwietnia 2017 r.

10:00 – 10:30 Rejestracja uczestników i uczestniczek

10:30 – 11:00 Oficjalne rozpoczęcie zjazdu, wybór Prezydium Zjazdu i Komisji Skrutacyjnej, stwierdzenie ważności Zjazdu

11:00 – 12:00 Sprawozdanie finansowe i merytoryczne Komisji Krajowej za lata 2015-2017, Sprawozdanie Komisji Rewizyjnej oraz głosowanie absolutorium

12:00 – 12:30 Dyskusja nad zmianami w Statucie związku część 1

12:30 – 12:50 Przerwa kawowa

12:50 – 13:50 Wybory do Komisji Krajowej i Krajowej Komisji Rewizyjnej

13:50 – 14:30 Dyskusja nad zmianami w Statucie związku część 2 – Koordynacja Terytorialna

14:30 – 15:30 Przerwa obiadowa

15:30 – 16:30 Co robić gdy Kodeks Pracy nie wystarcza? Dyskusja jak organizować się w miejscu pracy gdy konflikt znacznie przybiera na sile lub wychodzi poza zakład (np. spory z lokalnymi władzami w przypadku pracowników sektora publicznego; strategie zakładów, które należą do większych sieci) 

16:30 – 17:30  Spotkanie z gośćmi zza granicy (delegaci i delegatki z zaprzyjaźnionych związków z Niemiec, Francji i Hiszpanii opowiedzą o swoich organizacjach, kluczowych branżach, aktualnych kampaniach oraz odpowiedzą na pytania)

17:30 — 18:00 Dyskusja o przyłączeniu się do kolejnych sieci międzynarodowych

18:00  Zakończenie pierwszego dnia Zjazdu

20:00 – Część nieoficjalna Klubokawiarnia Meskalina Stary Rynek 6

Niedziela 2 kwietnia 2017 r.


Teatr Ósmego Dnia

11:00 – 12:00 Dyskusja nad programem związku na lata 2017-2019

12:00 – 12:30 Dyskusja o działaniu i powołaniu grup roboczych

12:30 – 12:50 Przerwa Kawowa

12:50 – 13:30 Dyskusja o sytuacji w komisjach środowiskowych oraz ich możliwościach
 
13:30- 14:00 Dyskusja nad Deklaracją Ideową Inicjatywy Pracowniczej

14:00 – Zakończenie Zjazdu
Czytaj dalej...

Ulotka: Chaos, regulaminy, premie – jak tu żyć Amazonie...?

Poza umową i kodeksem pracy, nasze życie w Amazonie regulują różne regulaminy. Wszyscy poszukujemy stabilnego miejsca pracy, bo ono oznacza stabilizację naszego życia. Jednak Amazon potrafi z dnia na dzień i bez jakiejkolwiek konsultacji z pracownikami zmienić dotyczące nas regulaminy w trakcie trwania wydarzenia, a czasami nie ujawniać ich wcale, co powoduje ogromne zamieszanie i niepewność. Brakuje jasnych, klarownych zasad. Przykłady:

Czytaj dalej...

O co walczymy?

Przeciwko czemu protestujemy? Przeciwko wszelkim formom ucisku kobiet. Przeciwko niskim płacom, ciężkim warunkom pracy, cięciom zabezpieczeń socjalnych, niewydolnej służbie zdrowia, ograniczaniu dostępu do mieszkań, niedofinansowaniu opieki i edukacji, nadmiernemu obciążeniu pracą w domu, głodowym emeryturom, przyzwoleniu na przemoc, ograniczaniu praw migrantek i migrantów, zmuszaniu nas do bycia posłusznymi obywatelkami, pracownicami, matkami i żonami.

Czego chcemy? Całkowitego opłacenia naszej pracy, bez względu na to, czy wykonujemy ją w fabryce, w szkole, w biurze czy we własnym domu. Rozwoju publicznych instytucji opiekuńczych dla dzieci i osób starszych, dostępu do środków utrzymania, których potrzebujemy na co dzień, powszechnej opieki medycznej, bezpieczeństwa socjalnego, wpływu na wszystkie dziedziny naszego życia, wyzwolenia się z roli taniej siły roboczej.

Przez ostatnie 27 lat w Polsce żaden rząd nie kwestionował neoliberalnego kursu prywatyzacji i cięć socjalnych. Ograniczanie wydatków na szkoły, szpitale, przedszkola, stołówki, świetlice itd. wciąż powoduje pogorszenie warunków życia wielu kobiet i rodzin pracowniczych. Między 1990 a 2005 r. liczba publicznych przedszkoli spadła o 38%, a żłobków o 74%. Odsetek dzieci uczęszczających na zajęcia pozalekcyjne zmniejszył się z 50% (w podstawówkach) oraz 70% (w liceach) do jedynie 10%. Państwo, uchylając się od obowiązku opieki nad osobami starszymi i dziećmi, przerzuca go na barki kobiet. Jednocześnie utrata lub obniżanie płac i wzrost cen środków utrzymania spowodowały „renesans” wielopokoleniowej rodziny z mężczyzną jako jej głową.

Demokracja bez dobrobytu

Polskie rządy postulat powszechnego dobrobytu dla wszystkich traktują jako niebezpieczną utopię blokującą rozwój prawdziwej demokracji, której podstawą ma być społeczeństwo obywatelskie. Społeczeństwo obywatelskie staje się natomiast synonimem demontażu państwowych instytucji opiekuńczych i zastępowania ich organizacjami pozarządowymi. W Polsce rozkwitowi trzeciego sektora towarzyszyło wprowadzenie pakietu antykryzysowego, cięcia socjalne, wydłużenie wieku emerytalnego, rozpowszechnienie umów śmieciowych, zniesienie 8-godzinnego dnia pracy, wprowadzenie rocznego okresu rozliczeniowego, kolejna fala zamykania szkół i przedszkoli, próba prywatyzacji żłobków, masowe eksmisje na bruk, sprzedawanie miejskich parków deweloperom itd. Obywatele uczestniczący w życiu publicznym mają amortyzować rezultaty liberalnej polityki zorientowanej na maksymalizację zysków, przywileje dla przedsiębiorców i rozwój indywidualnych karier dla wybrańców.

Wymownym tego przykładem były działania poznańskich władz, które w 2011 r. sporządziły projekt prywatyzacji miejskich żłobków określany jako „uspołecznienie”. Zakładał on przekazanie zarządu nad nimi stowarzyszeniom lub fundacjom wyłonionym na drodze konkursu. Radni przekonywali wówczas opiekunki, aby „przejmowały swoje zakłady pracy”, odwołując się do idei samorządności i demokracji. Opiekunki zdawały sobie jednak sprawę, że politycy próbują w ten sposób uniknąć odpowiedzialności za niedorozwój sektora opieki. Partycypacja sprowadzać się miała do zarządzania biedą i współdecydowania o tym, w jaki sposób obniżać niezbędne wydatki urzędu. Nie zakładano zwiększenia wpływu pracownic żłobków na miejski budżet i wzrostu wydatków na sektor opieki – o tym w dalszym ciągu decydować mieli jedynie radni. W odpowiedzi na zakusy polityków pracownice wstąpiły do związku zawodowego, zablokowały „uspołecznienie” (czyli prywatyzację) żłobków i plany podniesienia czesnego dla rodziców, a ponadto wywalczyły podwyżkę swoich skrajnie niskich płac. Społeczeństwu obywatelskiemu na modłę liberalną przeciwstawiły solidarność pracowniczą.

Feminizm liberalny?? 

Rozwój instytucji demokratycznych w ciągu ostatnich dekad szedł w parze z dramatycznym wzrostem nierówności społecznych. Nie dziwi więc fakt, że dla znaczącej części ubożejącego społeczeństwa, które słono płaci za wyczyny władz, demokracja jest pustym sloganem. Zamiast państwa demokratycznego i obywatelskiego woli ono posiadać dostęp do chociażby minimalnych zabezpieczeń socjalnych. Z perspektywy pracownic liberalne środowiska skupione wokół PO, Nowoczesnej i KOD-u są równie antydemokratyczne jak prawica spod znaku PiS czy kościół katolicki. Różnica między jednymi a drugimi polega obecnie na tym, że liberałowie w walce o utracone stołki, próbują wykorzystać niezadowolenie społeczne do własnych celów.

Od kwietnia 2016 r. mieliśmy do czynienia z falą protestów przeciwko projektowi Ordo Iuris delegalizującemu dostęp do aborcji. Demonstracje z 3 października były punktem kulminacyjnym kilkumiesięcznych mobilizacji. „Strajk kobiet” był z kolei hasłem mobilizacyjnym, które służyło wyrażeniu gniewu i podkreśleniu jego ekonomicznego tła. Nie była to żadna sformalizowana organizacja. Strajk jest formą nacisku stosowaną przez pracowników, w tym wypadku kobiety odmawiające wykonywania narzuconych im obowiązków. Strajk zwraca uwagę na podporządkowanie naszego życia regułom pracy, także pracy reprodukcyjnej. Od października kwestia dostępu do legalnej aborcji przestała być jedynie problemem wolnego wyboru i zaczęła dotyczyć miejsca kobiet w kapitalistycznym podziale pracy. Przez wiele miesięcy mówiły one o problemach, jakie wynikają z braku zabezpieczeń socjalnych, żłobków, przedszkoli, opieki zdrowotnej, tanich mieszkań. Poruszały kwestie umów śmieciowych i pracy w szarej strefie, co umożliwiały działania obecnego i wszystkich poprzednich rządów. To odróżniało ruch kobiet od ruchu kierowanego przez liberalne elity, którego jedynym celem jest przejęcie władzy obecnie sprawowanej przez PiS. Protesty przeciwko zaostrzeniu prawa do aborcji przez długi czas organizowane były w sposób niehierarchiczny, z udziałem bardzo wielu różnych środowisk i osób, bez liderek.

Ich sukces obecnie starają się wykorzystać środowiska liberalne. Kolejny Strajk Kobiet, organizowany, dwa tygodnie po pierwszym, przez środowisko związane z KOD-em, stawiał na jedną liderkę z Wrocławia. To samo środowisko stworzyło stowarzyszenie Ogólnopolski Strajk Kobiet, próbując wtłoczyć hasło mobilizacyjne w wąskie ramy własnej organizacji. Liberalne działaczki reprezentujące interesy klasy średniej próbują obecnie skanalizować czarny protest, aby ograniczał się jedynie do krytyki partii rządzącej, tak jak czynił to KOD. Środowiska liberalne usiłują wykorzystać niezadowolenie kobiet do ponownego zdobycia władzy po tym, jak utraciły ją w skali krajowej i w skali globalnej. Sytuacja ta zmusza nas do postawienia pytania, czy feminizm w ogóle ma coś wspólnego z liberalizmem, jakiego od dekad doświadczamy na własnej skórze? Czy feminizm polega na zasiadaniu kobiet w radach nadzorczych przedsiębiorstw lub na wysokich stanowiskach w instytucjach państwowych? Co jest przyczyną niskich płac kobiet, cięć zabezpieczeń społecznych, zakazu aborcji – brak kobiet w parlamencie czy system gospodarczy, który wzmaga nierówności społeczne?

Nasz feminizm

Walka z opresją kobiet musi iść w parze ze zmianami organizacji naszych społeczeństw. Krytykę tylko jednej konserwatywnej partii politycznej, odgórnie narzucone postulaty i zacieranie problemu nierówności ekonomicznych występujących pomiędzy kobietami, pozostawmy liberałkom – polityczkom, businesswomen, prezeskom organizacji pozarządowych. Ich „feminizm” pomija fakt, że żyjemy w społeczeństwie wzrastających podziałów klasowych. Ruch feministyczny nie zdobędzie uznania wśród tych, które go naprawdę potrzebują, dopóki nie zakwestionuje kapitalistycznego podziału pracy i wyzysku stosowanego również przez kobiety na uprzywilejowanych stanowiskach wobec reszty kobiet.

Nierzadko odpowiedź kobiecych grup na ucisk ekonomiczny sprowadza się do postulatu równości płac kobiet i mężczyzn zatrudnionych na tych samych stanowiskach. Choć to ważne żądanie, dotyczy ono często stanowisk kierowniczych i lepiej opłacanych zwodów. Kobiety i mężczyźni zatrudnieni przy pracach prostych, w lokalach gastronomicznych czy w instytucjach opiekuńczych są przeważnie równie nisko opłacani. Bardziej efektywne pod względem znoszenia nierówności społecznych jest przekierowanie środków publicznych na opiekę, służbę zdrowia i edukację (włączając w to finansowanie stołówek) – nie tylko rozwijanie działalności instytucji opiekuńczych, ale także podnoszenie płac zatrudnionych w nich osób. Zwiększenie świadczeń socjalnych i skrócenie długości dnia roboczego przy jednoczesnym podniesieniu płac to zasadnicze sposoby uzyskania niezależności przez kobiety, które obecnie są przykute do domów i miejsc pracy, gdzie niepodzielnie panuje patriarchat. 

Żądania ekonomiczne wiążą się ze wszystkimi sferami życia kobiet utrzymujących się z pracy. Materialne warunki naszego życia wpływają bowiem chociażby na naszą seksualność. Dopóki jedyną regułą działania obecnego systemu gospodarczego pozostaje maksymalizacja zysków osiąganych przez elitę, tak długo nie będziemy miały wpływu na to, kiedy i w jakich warunkach urodzimy nasze potomstwo. Wciąż wmawia się nam, że spadek liczby urodzeń nie służy gospodarce, nikt jednak nie pyta, czy my i nasze dzieci chcemy jej służyć. Wyzwolenie kobiet polega na wyzwoleniu od konieczności podporządkowania naszego życia pracy.

 

Tekst pochodzi z gazetki STRAJK KOBIET TRWA dostępnej na https://issuu.com/manifa2017/docs/manifa_2017_web

Czytaj dalej...

Globalny strajk kobiet

W całej Europie i w innych częściach świata kobiety doznają ciągłych ataków. Instytucjonalny rasizm i ograniczenia dotyczące przekraczania granic UE, cięcia zabezpieczeń socjalnych wzmagające wyzysk kobiet w domach, w instytucjach edukacyjnych, w instytucjach opiekuńczych czy w służbie zdrowia. Dzięki intensyfikacji pracy kobiet i obniżaniu ich płac rosną zyski, z których korzystają nieliczni. Ograniczanie praw reprodukcyjnych sprawia, że kobiety są w coraz większym stopniu uzależnione od mężczyzn czy ogólniej rzecz biorąc, podlegają patriarchatowi.

 Na całym świecie kobiety podejmują jednak walkę z atakami patriarchatu i neoliberalizmu, a jako narzędzie swojego oporu przeciwko opresji i wyzyskowi wybierają strajk. Dzięki kobietom działania strajkowe nabrały wymiaru międzynarodowego. Dzieje się tak, gdyż w ostatnim czasie podjęły one strajki w ponad 40 krajach. Jeżeli ich walka byłaby jedynie progresywną walką z katolickim fundamentalizmem, to niedawny strajk polskich kobiet nie miałby tak potężnego wpływu na kobiety w innych krajach. Jeżeli wezwanie argentyńskich kobiet do protestów, byłoby tylko odpowiedzią na krajową anomalię związaną z masowym kobietobójstwem, to nie usłyszałby jego cały świat. W rzeczywistości są to przypadki dotychczas odosobnionych walk przeciwko neoliberalnej formie patriarchatu, który podporządkowuje kobiety w różny sposób lecz wszędzie z taką samą brutalnością.

 Kobiety swoim wystąpieniom strajkowym nadały charakter społeczny. To sygnał dla związków zawodowych, które starają się utrzymać monopol na „prawdziwą” i legalną praktykę strajku, które twierdzą, że strajk jest po prostu uregulowanym sposobem negocjacji określonych warunków pracy. Kobiety pokazują, że strajk jest czymś znacznie więcej. Niższe płace i szykany w miejscach pracy są częścią kobiecego doświadczenia wyzysku, a on jest tylko jedną z form dyskryminacji i nie ogranicza się jedynie do miejsc pracy. Wyzysk kobiet dotyczy również obowiązków związanych z pracą reprodukcyjną – urodzenie i wychowanie potomstwa, opieka nad starszymi, organizowanie pożywienia i dachu nad głową itd. – które w znacznym stopniu spoczywają na ich barkach. Te społeczne warunki określające położenie kobiet mają wymiar globalny i umożliwiają ciągłe istnienie neoliberalnego porządku. W takiej sytuacji strajk musi obejmować również domy, szkoły, szpitale i inne usługi opiekuńcze. Strajk kobiet ma charakter społeczny, gdyż kwestionuje działanie całej organizacji społeczeństwa.

Strajk kobiet nie jest jedynie krokiem na rzecz politycznej reformy. Zmiany prawa postulowane przez różne podmioty, mogą wzmocnić kobiety doświadczające wszelkich form przemocy. Strajk kobiet jest jednak czymś więcej niż kampanią na rzecz powszechnego prawa. Nie jest on wymierzony w ten bądź inny zapis prawny, lecz w prawnie uzasadnianą neoliberalną władzę, która domaga się całkowitej kontroli nad kobiecymi ciałami, życiem i czasem. Strajk kobiet ma znaczenie polityczne, gdyż kobiety żądają dla siebie siły umożliwiającej podejmowanie decyzji i wyborów, mając świadomość, że bez walki jej nie uzyskają. W ten sposób wskazują drogę tym, które/którzy nie zgadzają się na przydzielone im role społeczne i płciowe.

Strajk kobiet nie jest podejmowany przez określoną kategorię pracownic. Kobiety za pomocą strajku podejmują walkę o poprawę położenia ogółu klasy pracowniczej – o poprawę warunków pracy i płacy, o zabezpieczenia społeczne, o wolność i możliwość przekraczania granic. Przyjmując perspektywę swojego szczególnego położenia, ich doświadczenie oporu splata się również z doświadczeniem mężczyzn – wszystkich tych, którzy stawiają opór wobec neoliberalnego porządku. Sprzeciw wobec kolejnych wyrzeczeń, który przyjmuje formę strajku, ukazuje, że strajk może mieć charakter ponadnarodowy i zarazem społeczny, to globalna masowa praktyka walki z obecnie panującym systemem wyzysku.  

 

Oświadczenie Platformy na rzecz Ponadnarodowego Strajku Społecznego 

Więcej informacji http://www.transnational-strike.info

Czytaj dalej...

Mobilizacje OZZ IP w obronie praw kobiet 5-8 marca

W niedzielę 5 marca w całym kraju odbędą się demonstracje feministyczne przeciwko przemocy władzy. Trzy dni później – w środę 8 marca – w ponad 40 państwach na całym świecie organizowany jest Międzynarodowy Strajk Kobiet. Inicjatywa Pracownicza wspiera obie te mobilizacje. Zachęcamy wszystkie członkinie i członków związku do aktywnego udziału w protestach w obronie praw kobiet. Poniżej znajdziecie informacje o wydarzeniach, w których udział zadeklarowały komisje naszego związku oraz materiały informacyjne do pobrania.

Czytaj dalej...

Warszawa: szósta rocznica zabójstwa Jolanty Brzeskiej

1 marca w Warszawie odbyły się obchody upamiętniające zabójstwo Jolanty Brzeskiej – działaczki Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, której spalone ciało znaleziono w Lesie Kabackim 1 marca 2011 r. Ponad 100 osób zebrało się na skwerze u zbiegu ulic Iwickiej i Zakrzewskiej na stołecznym Mokotowie aby wysłuchać przemówień i wystąpień artystycznych poświęconych pamięci Joli. Od br. Brzeska będzie patronką parku w którym odbyła się uroczystość. 

W wydarzeniu wzięły udział także warszawskie komisje OZZ Inicjatywa Pracownicza. Katarzyna Rakowska z Komisji Pracujących w Organizacjach Pozarządowych wygłosiła w imieniu związku przemówienie, którego treść publikujemy poniżej.

Czytaj dalej...

Dlaczego strajk kobiet i dlaczego teraz?

[przed zbliżającym się Międzynarodowym Strajkiem Kobiet przypominamy artykuł napisany w 2015 r. przez Inicjatywę 8 Marca z Wrocławia

„Wszystkie koła staną nieruchomo, jeśli tego zechcemy” jak mówi stara robotnicza piosenka. Strajk ma przede wszystkim pokazać, kto wprawia w ruch całą machinę gospodarki i że bynajmniej nie są to finansiści i ministrowie. Strajk Kobiet ma pokazać, że gospodarka wprawiana jest w ruch przez opiekuńczą pracę wykonywaną głównie przez kobiety, bez której niemożliwe byłby wszystkie inne formy produkcji. Ponad 40. lat temu (opiekuńczy) strajk kobiet stał się jednym z głównych politycznych postulatów części ruchu feministycznego.

Czytaj dalej...
Subskrybuj to źródło RSS

OZZ Inicjatywa Pracownicza
Komisja Krajowa

ul. Kościelna 4/1a, 60-538 Poznań
514-252-205
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
REGON: 634611023
NIP: 779-22-38-665

Przystąp do związku

Czy związki zawodowe kojarzą ci się tylko z wielkimi, biurokratycznymi centralami i „etatowymi działaczami”, którzy wchodzą w układy z pracodawcami oraz elitami politycznymi? Nie musi tak być! OZZIP jest związkiem zawodowym, który powstał, aby stworzyć inny model działalności związkowej.

tel. kontaktowy: 514-252-205
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Kontakt dla prasy

tel. kontaktowy: 501 303 351
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

In english

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.